Wolfdog.org forum

Wolfdog.org forum (http://www.wolfdog.org/forum/index.php)
-   Wychowanie i charakter (http://www.wolfdog.org/forum/forumdisplay.php?f=29)
-   -   Nauka zostawania samemu w domu (http://www.wolfdog.org/forum/showthread.php?t=20768)

anija 24-08-2011 13:56

Nauka zostawania samemu w domu
 
Chciałabym się dowiedzieć jakie macie doświadczenia z czasu gdy musieliście zostawiać szczeniaka wilczka samego w domu. Czy każdy szczeniak bez wyjątku robi z tego aferę i wpada w histerię jakby go zarzynali? Zastanawiam się czy jakoś z tego wilczaki wyrastają czy niekońecznie. Tzn... uściślając... u nas na początku była histeria na taką skalę, że wydawało się, że rozedrze sobie gardło na pół, teraz już trochę mniej histeryczne, ale dość uciążliwe głośne szczekanie połaczone z płaczem. Staram się młodą regularnie przyzwyczajać do zostawania samej. Ogólnie narazie jest płacz i obrażanie się. Jak wracam to jeszcze przez ok poł godziny chodzi po domu, jęczy i piszczy roztrzęsiona jakby dawała znać że została niewybaczalnie skrzywdzona. Nie chciałabym by nabawiała się lęku separacyjnego dlatego ćwiczymy. Ale według was ile może potrwać taki płacz i obrarzanie się? Czy może nie każdy wilczak z tego wyrasta? Młoda ma 3 miesiące.

jefta 24-08-2011 14:04

Lęk jest wrodzony i ona juz go ma ;) jak bede miala chwile to napisze opowiesc o zyciu Sexy ze wszystkimi wzlotami i upadkami.
Jednoczesnie czekam az ktos opisze jakas zlota metode ;)

jaskier 24-08-2011 15:07

Moim zdaniem trzeba ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć i wszystko da się wypracować. Efekty przyjdą z czasem. Jaskier miał bardzo duże problemy, a teraz jest całkiem nieźle. Zostaje sam i przez 4h siedzi cicho. Potem trochę wyje, ale tak bez przekonania i, co najważniejsze, nie wpada w histerię. A początki były tragiczne. Przełom przyszedł niedawno (Jaskier ma 7 miesięcy).

Sporo pomogła nam klatka - można z nią łatwo ćwiczyć, przyzwyczajać, że klatka kojarzy się ze spaniem, uczyć spokoju podczas izolacji, itp. Początki były takie, że psa nie mogłem zostawić za przegrodą w kuchni - od razu wpadał w panikę, drapał ścianę i próbował uciec.

jaskier 24-08-2011 15:11

Quote:

Originally Posted by jefta (Bericht 400426)
Lęk jest wrodzony i ona juz go ma ;)

A skąd to wiesz? Jaskier też miał na początku duże problemy, a teraz jesteśmy na dobrej drodze, żeby je całkowicie rozwiązać. Nie oceniajmy sytuacji przez pryzmat własnego psa - to, że nam się nie udało, nie oznacza, że inni są również skazani na porażkę. Każdy pies jest inny.

Elentia 24-08-2011 15:31

Nie wiem czy jest coś takiego jak złota metoda.. też chętnie bym chciała ją poznać ;) i chętnie przeczytam opowieść Jefty, by porównać z moimi doświadczeniami.

anija, ja mogę tylko napisać jak to u nas wygląda/wyglądało. Zaznaczam, że niekoniecznie musi tak samo być u Ciebie. Bo wiem, że są wilczaki które potrafią zostawać, chociaż za młodu pewnie nie były zadowolone ;) Nasz nie. My od początku, od kiedy tylko pies do nas zawitał, pracowaliśmy nad zostawianiem go samemu. Zostawienie w pokoju, w klatce, jakakolwiek izolacja powodowała u niego rozpaczliwe wycie i histerię (potrafił tak nawet godzinę :shock:) Pracowaliśmy stopniowo, miałam urlop 2 tyg i powoli przyzwyczajałam do klatki i do wogóle przebywania samemu w pokoju, ale szło to baaaardzo powoooooli. Pójście do pracy po urlopie na 7-8h pewnie pogorszyło sprawę. Problem mamy nadal niestety tylko w mniejszym wydaniu :/ Teraz mam więcej swobody w działaniu, nie pracuję etatowo i próbuje moje wyjścia psu zmienić w rutynę. Wypracowaliśmy tyle, że pies może zostać sam w pokoju, lub w klatce, a my możemy iść do innego pomieszczenia, robić co chcemy i w takiej izolacji wytrzymuje nawet parę godzin bez piszczenia i wycia i prób niszczenia klatki, ale tylko jeśli my jesteśmy w domu. Po naszym wyjściu jest spokój przez jakiś czas a później zaczynają się cykliczne okresy wycia i spokoju, ale nigdy na tyle by w niej zasnął.
Ogólnie z wiekiem histeria się zmniejszyła, to na pewno, szybciej dochodzi do siebie po naszym powrocie (już tak nie skomli i się nie ekscytuje), ale tylko ja wiem ile to kosztuje pracy i nerwów.

Ale warto ćwiczyć. Trzymam kciuki żeby Tobie bardziej się powiodło ;)

anija 24-08-2011 16:00

Mamy klatkę i uczymy ją właśnie zostawania w domu w klatce (pomaga niewyobrażalnie w nauce czystości:) Na początku faktycznie było tak, że myślałam wręcz że zrobi sobie krzywdę drapiąc i gryząc pręty klatki i wydzierajac się jak zarzynana przez 3h... naszczęście skończyło się tylko na złamanym pazurku. Teraz już raczej nie próbuje się wydostać bo chyba widzi, że nic nie zdziała (przynajmniej puki jest mała). Najpierw uczyliśmy ją zostawania w klatce z nami w pokoju, potem wychodzilismy z pokoju i faktycznie zrobiła postępy. Od jakiegoś czasu gdy jestem w innym pokoju to sama w klatce potrafii zostać ponad 2h w ciszy, choć z poczatku zawsze histeryzuje. Natomiast teraz chcieliśmy posunąć się dalej i poprostu wyjść z domu. Nie było nas 2h i po powrocie widać było ze musiała się wydzierać i płakać i piszczeć dośc długo, bo słychać kiedy ma już jakby zdarte gardło, trzesie się i ziaja a piszczy jak nienaoliwiony łańcuch w rowerze.
Największy mam problem w tym uczeniu taki... że pracuję w domu i nie mam za bardzo co ze sobą zrobić po za domem gdy w domu robota czeka. Nie ma mowy bym wychodziła z domu codziennie i o regularnych porach :/ Pewnie dłużej nam ta nauka potrwa, ale mam nadzieję, że damy radę...

Palpatine 24-08-2011 16:00

U nas od początku było fatalnie. Dzisiaj po 1,5 roku uważam, że moim największym błędem było wzięcie 2 tyg. urlopu na czas adaptacji Nyx'a w nowym miejscu. Myślę, że weekend w zupełności by wystarczył aby pokazać psu, że zostaje sam codziennie na 8h i musi się do tego przyzwyczaić. Ja natomiast wziąłem urlop (tacierzyński;-)) i pierwsze trzy, cztery dni spędziłem z psem (nauka czystości, ustalanie zasad w domu itd), a po tym czasie zaczęliśmy naukę zostawania samemu w domu.

Na początku próbowaliśmy z klatką, dosłownie od minuty. Klatka nie zdała egzaminu, pies pomimo, że w niej spał, bawił się jak byliśmy w domu, to przy pozostawieniu go samego w klatce następowała powolna dewastacja klatki.
Klatka do piwnicy i od początku. Pies dostał swój pokój. Zamknięcie dzwi od pokoju, zamknięcie drzwi od domu i po minucie ciszy powrót i nagroda dla psa.
Ten czas stopniowo wydłużaliśmy, spędzając czas na klatce (oj dziwne były komentarze sąsiadów). Po tygodniu musieliśmy zostawić psa samego na dłużej (4-5h). Jeszcze tego samego dnia dowiedzieliśmy się od sąsiadów o ataku płaczu jakby go ktoś zarzynał podczas naszej nieobecności.
Cóż znów nauka od początku, cały tydzień, dzień w dzień nigdy nie łamiąc się słysząc wycie nie wracaliśmy nigdy do domu. Później nastąpiła terapia szokowa. Koniec urlopu, pies sam codziennie po 6-7h. Początki łatwe nie były, sąsiedzi informowali o tym, ze psa słychać i to dość często i głośno. Zresztą zawsze spotykając sąsiadów sam pytałem jak pies? Czy nie przeszkadza? itd. Wychodząc do pracy za każdym razem pies dostaje kość lub coś innego do jedzenia co zajmie mu chwilę czasu. Dzisiaj sprawa wygląda tak, że po porannym spacerze (1-1,5h) pies widząc, że szykujemy się do pracy siada przed kuchnią i czeka aż ktoś podejdzie do lodówki i weźmie do ręki smakołyka dla niego, po czym sam biegnie do pokoju kładąc się na posłanie czekając na komendę "pies zostaję". Zostawiamy kość, komenda, zamknięcie drzwi na klucz i wyjście z domu. Powrót po 8-9h.
Pies wita nas zawsze z ogromną radością, że wróciliśmy do domu, ale nie trzęsie się, nie popiskuje, czysta radość z powrotu Nas do domu.
Sąsiedzi do dzisiaj mówią, że go słychać, dwa razy dziennie, kilkadziesiąt minut po naszym wyjściu i kolo południa. Jak to określają śpiewa swój samotny song. Nigdy nie miałem odwagi, żeby zostawić dyktafon włączony w domu, szczerze mówiąc wole nie wiedzieć jaka jest teraz skala jego lęku separacyjnego.
Sukcesu nie odnotowaliśmy, ale widać znaczącą poprawę.
Parę dni temu sąsiadka urodziła synka i mamy tylko nadzieję, że obejdzie się bez konfliktów. Póki co mówi, że dziecko się nie budzi podczas jego płaczu więc jest ok. Zobaczymy co będzie dalej. Najbardziej obawiam się jakiegoś załamania i pracy od początku, bo wiem z opowieści innych właścicieli, że takie nawroty potrafią się powtarzać.

edit.
jeszcze jedno...z naszej obserwacji wynikało, że klatka nie zdała egzaminu poniewąz pies nie miał dostępu do okna, które jest dla niego jak dla nas tv. Często wracając do domu widzimy jak grzecznie siedzi przed oknem i ogląda świat.

jaskier 24-08-2011 16:12

Quote:

Originally Posted by anija (Bericht 400445)
Od jakiegoś czasu gdy jestem w innym pokoju to sama w klatce potrafii zostać ponad 2h w ciszy, choć z poczatku zawsze histeryzuje.

Tak właśnie ćwiczcie. Czasem zostawiaj ją na 2h, czasem na 15 min. Ja robiłem tak, że jak Jaskier się szybko uciszał, to go szybko wypuszczałem. Czasem wypuszczałem go po 2 lub 5min, ZANIM jeszcze zaczął piszczeć. Potem czas wydłużałem do 10 min. Jak siedział cicho, to szybciej wychodził.

Quote:

Originally Posted by anija (Bericht 400445)
Największy mam problem w tym uczeniu taki... że pracuję w domu i nie mam za bardzo co ze sobą zrobić po za domem gdy w domu robota czeka. Nie ma mowy bym wychodziła z domu codziennie i o regularnych porach :/ Pewnie dłużej nam ta nauka potrwa, ale mam nadzieję, że damy radę...

Ja też pracowałem w domu i to się nagle skończyło, jak pies miał jakieś pół roku. Ćwiczyłem z nim właśnie tak, jak opisałem powyżej. Teraz (od ok. miesiąca) pracuję poza domem, a pies zostaje w domu sam. Nagrywam gnoja, żeby widzieć, czy są postępy ;) W weekendy, kiedy jestem w domu, pies i tak trochę czasu spędza w klatce, żeby wzmocnić rutynę.

Bajka 24-08-2011 17:57

Jedno mi się nausneło w temacie: Ważne jest, żeby przy nauce samodzielnego zostawania zwrócić uwagę na to, że... pies nie nosi zegarka;) i nie wie, że wczoraj był sam grzecznie 20 minut, a dziś tęskni już po 15(czyli w naszych oczach postępu brak) :) Nie wie tez,że"my mamy wobec niego wielki plan";), by dziś zostawał spokojnie 3 minuty, jutro 5 ,potem 10 i codziennie ma być widać progres:) Nie ma co się frustrować jeśli nam maluch "planu nie wykona;)"- on i tak nie będzie wiedział o co się nam rozchodzi, a emocjami tylko pogorszymy sprawę.

MagdaW 24-08-2011 18:19

Ja Liskamma cały czas zamykam, najpierw była to weranda a teraz jest kojec, i zawsze coś dostaje (kość, szyja, korpus) i często się z nim "drażnię" czyli wyciągnę mięcho z lodówki, postawię tak by nie mógł się dostać, dam polizać talerz gdzie zostało trochę krwi:twisted: i wtedy on nie może się doczekać kiedy ja w końcu sobie pójdę.
Nigdy nie karmie go po powrocie, wydaję mi się że to trochę wzmacnia tęsknotę, bo pies i tak tęskni a jak jeszcze wie że dostanie coś do jedzenia jak właściciel to tym bardziej nie może się doczekać jego powrotu - ale specjalistą nie jestem.

Jak Liskamm zostawała na werandzie to miał tam wstawiona klatkę i na niej się wylegiwał :) był akurat na wysokosci okien i wszystko obserwował, więc potwierdzam wnioski Palpatine

jefta 24-08-2011 18:44

ja tez chodze do pracy i moj pies tez zostaje cicho przez kilka godzin, ale w swoim domu, w swojej mocnej klatce. Na wyjazdach jest duzo gorzej. Kryzys nastapil w grudniu czyli jak miala rok a ja bylam przekonana ze problem jest pokonany. Cytujac Rone wilczaki uczą pokory.

Lek separacyjny to nadmierne przezywanie rozstania. Jesli szczenie panikuje i histeryzuje i do tego dlugo nie umie odreagowac stresu (chodzi rozstrzesione po powrocie) to jest to wlasnie nadmierna reakcja. I to nie jest straszenie, bo lek to nie dozywocie i moze uda sie go odpracowac szybko. Czego zycze.

u mnie najwiekszym bledem bylo to ze nie zabezpieczylam psa od razu przed udanym wydostaniem sie i nauczyłam ze warto walczyc :(

anula 24-08-2011 19:54

Quote:

Originally Posted by MagdaW (Bericht 400475)
Ja Liskamma cały czas zamykam, najpierw była to weranda a teraz jest kojec

Oj, pamiętam te zdjęte firanki razem z karniszami :twisted::shock:
Ale oczywiście to byla wina kota sąsiadów 8)

jaskier 24-08-2011 19:54

Quote:

Originally Posted by jefta (Bericht 400479)
Lek separacyjny to nadmierne przezywanie rozstania. Jesli szczenie panikuje i histeryzuje i do tego dlugo nie umie odreagowac stresu (chodzi rozstrzesione po powrocie) to jest to wlasnie nadmierna reakcja.

Ale co znaczy 'nadmierne' przeżywanie? Inne standardy są dla dorosłego psa, inne dla szczeniaka. To, że w tej chwili maluch się tak zachowuje, nie oznacza że będzie z nim większy problem w przyszłości. Wszystko zależy od przewodnika.

MagdaW 24-08-2011 20:03

Quote:

Originally Posted by anula (Bericht 400489)
Oj, pamiętam te zdjęte firanki razem z karniszami :twisted::shock:
Ale oczywiście to byla wina kota sąsiadów 8)

niech Ci będzie ;-) to był kot, tego nie mógł zrobić mój aniołeczek:twisted:

Gia 24-08-2011 20:29

Quote:

Originally Posted by jaskier (Bericht 400490)
Ale co znaczy 'nadmierne' przeżywanie? Inne standardy są dla dorosłego psa, inne dla szczeniaka. To, że w tej chwili maluch się tak zachowuje, nie oznacza że będzie z nim większy problem w przyszłości. Wszystko zależy od przewodnika.

No właśnie... wielu wilczakom to zostaje...

Daniel Demon 24-08-2011 21:22

Stopniowo. Najpierw zostawiamy na 5min. Następnego dnia 10 min ,kolejnego 15min. Stopniować ,a będzie coraz lepiej. Przy powrocie do domu nie patrzeć ,nie całować i nie dotykać. Najlepiej nie zwracać uwagi na radosne powitanie. Jak się chce można poukrywać jakieś smakołyki ,które lubi aby dostarczyć pewnej formy zabawy. Przed wyjściem można wytrzeć spocone ręce w jego pluszaka ,papcia lub cokolwiek co lubi. To tyle w temacie. Życzę powodzenia ;-)

jaskier 24-08-2011 21:34

Quote:

Originally Posted by Gia (Bericht 400496)
No właśnie... wielu wilczakom to zostaje...

Sporo problemów zrzucanych jest na rasę - problem z agresją i dominacją, problem z lękiem separacyjnym, problem z brakiem posłuszeństwa. A gdzie samokrytyka? To my wychowujemy psa i to na nas ciąży obowiązek dopilnowania, żeby pies nie miał problemów, żeby się odpowiednio zachowywał w danej sytuacji. I to my popełniamy błędy i zaniedbania w tym procesie. Być może z wilczakami jest trudniej, niż z innymi psami, ale to nie znaczy, że należy spocząć na laurach.

Ja jestem świeżak i niewiele wiem. Ale do diabła - jestem przekonany o tym, że właściwe metody, dobrane odpowiednio pod psa, właściciela i problem, muszą działać - nie ma innego wyjścia. Trzeba tylko je znaleźć, trzeba być konsekwentnym w ich stosowaniu i trzeba wierzyć, że odniesie się sukces.

anula 24-08-2011 22:08

Ja mam najwyrazniej emerycką wersję wilczaka (i dobrze). Lęk separacyjny Biesa objawił się dwukrotnie - raz po dwoch dniach bez spaceru poza ogród - zaniedbania z powodu nadmiaru pracy pańciostwa (wtedy było wycie wg relacji sąsiadow), drugi raz - kiedy spacer z Wonderą skończył się (w przekonaniu mojego psa) zbyt wcześnie - płacz i zgrzytanie zębów dobre pół godziny pod furtką... Wtedy usłyszałam, że mój pies potrafi także wyć, nie tylko szczekać na listonosza i przechodzących meneli...
Boże, błogosław mojego psa - naprawdę mam wersję demo (i niech tak zostanie)

anula 24-08-2011 22:27

Żeby nie bylo zbyt pieknie - moja wersja wilczaka jest na przykład slabo odwolywalna... (to juz niestety wylacznie nasza wina)

Gia 24-08-2011 22:51

Jaskier, masz zupełną rację. Wilczaki to nie potwory, tak mocno przywiązują się do właścicieli (co przecież w nich kochamy :rock_3), że czasem bywa trudniej, ale nie mówię przecież, że to niemożliwe. Są jednak wilczaki, gdzie to się nie udało, mimo prób, ćwiczeń i nauki...

Nie zamierzam się wymądrzać, bo nie wiem, czy my mieliśmy więcej szczęścia niż rozumu... Kali zostaje wszędzie - uwiązana na smyczy do drzewa, czy choćby na komendzie zostań, zostaje w domu, w hotelach, w namiocie, z psami, bez psów. Zostaje wszędzie i śpi - nie szczeka, nie wyje, nie histeryzuje. Zawsze cieszy się na nasz powrót i zawsze towarzyszy temu rytuał - w domu wskoczenie na łóżko, porwanie mojego pluszaka i paradowanie z nim w pysku po mieszkaniu aż w końcu przynosi nam go do ręki ;)
Kali zostaje w klatce lub bez z niej, w metalowej, plastikowej czy materiałowej. Gdzieś tu Trunksia wstawiła nawet zdjęcie, jak Kali leży sobie w klatce "pro forma" na zawodach, podczas burzy, sama, dookoła masa psów, ludzi, głośna muzyka i inne atrakcje. Ona swoją materiałową klateczkę kocha do tego stopnia, że kiedy ją pakuję do pokrowca to razem z nią do tego pokrowca wchodzi :twisted: Płacze kiedy klatka była i znikła - a że sporo miejsca zajmuje to raczej rzadko ją w domu rozkładam. Na wystawach jeśli nie zabiorę klatki, to jak się zmęczy, pakuje się do każdej wolnej którą napotka na swej drodze. Ot taki dziwny wilczak ;)
Ale nie robiliśmy przecież nic nadzwyczajnego podczas nauki - a braliśmy na naukę właśnie oboje po tygodniu urlopu... co jak widać u innych się nie sprawdziło.


All times are GMT +2. The time now is 03:08.

Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org