Wychowanie szczeniaka: gryzienie i przywolania
Jak długo pozawalać szczeniakowi gryść się poręce, nodze, nogawce, rękawie? A może w ogóle? Bo jak mała zaczyna gryść meble bądz inne elementy mieszkania to od razu daję jej do pysia jej gryzaczek. Mam nadzieję, że to poskutkuje. A jak Wy oduczaliście gryzienia rzeczy?
|
Quote:
Polecam artykulik Przemka: http://www.wolfdog.org/pol/articles/243.html oraz ten wątek: http://www.wolfdog.org/forum/showthr...?t=2981&page=4 oraz podobny na "sPeronówce" http://www.zperonowki.com/html/modul...%20target=_top (To do tej pory jeszcze nieprzeczytane? :rock_3 :twisted: ;) ) Co do jedzenia przed spacerem, to o ile mi wiadomo, wilczaki nie mają takiego "delikutaśnego" przewodu pokarmowego jak inne rasy, w związku z czym nie trzeba pod tym względem stosować jakichś specjalnych ograniczeń. Ale możliwe, że inni mogą mieć odmienne zdanie. :) |
Quote:
|
Quote:
(za to kocham Peronówkę, że daje maluchy świetnie przygotowane do życia z ludźmi i innymi zwierzakami) Oczywiście wszystko jest do nadrobienia, dziewczyna zżyje się z Wami, skojarzy imię i będzie się szybciutko uczyć prostych komend. I to u Was pozna "siad" czy "do mnie" zanim trafi do jakiegokolwiek przedszkola:) Smaczki najlepsze są takie, które pies chce jeść (np. pokrojona w kostkę pierś kurczaka, sparzona lub obgotowana), później z pewnością rozszerzycie asortyment nagródek. Na razie nowe, nieznane smaki nie kusza bo..pies nie wie, że to cos jest smaczne ;) Powolutku, spokojnie wszystko zacznie "działać", pamiętajcie tylko, że najlepiej zaczynać "pracować" od razu, nie czekając na pójscie do przedszkola ;) |
Quote:
Quote:
Cóż, niektórzy doradzają, żeby na początku ograniczyć do minimum kontakty szczeniaka z innymi psami, bo wtedy łatwiej go nauczyć, że to my jesteśmy tymi "number one", a nie czworonożny towarzysz zabaw. |
Hurra! Odkryłam zabawę, która się podoba małej- przeciąganie i szarpanie linki:) Tak więc trochę się poszarpałyśmy i mała znów szykuje się do spanka - coś mało wytrzymałego mam tego wilczaka;-) Co do smakoszków to jeszcze nie znalazłam takich za którymi by ona przepadała wyjątkowo- kurczaczka zje, ale bez zachwytu. Jedyne co ubóstwia to to czego jej oczywiście nie wolno czyli kocią karmę z puszki, jak i kawę i piwo... Trzeba ją nieźle od tego wszystkiego odganiać:) Już nie ma stawiania kubeczka z kawką pod ławką w ogródku:)
|
Quote:
Ucz psa, że kiedy przybiega dostaje smakołyk i nie od razu zapinasz go na linkę, albo zapinasz, dajesz smakołyk, każesz coś zrobić (siad) i odpinasz Przywołanie nie powinno się kojarzyć z karą w postaci końca spaceru. I najważniejsza zasada: choćby Cię skręcało ze złości, że nie posłuchała od razu za każdym, razem kiedy przyjdzie ciesz się, że przyszła i chwal, chwal, chwal!!! Życzę powodzenia!!! PS Za każdym razem wychodząc z domu zaczęliśmy mówić do Lorelei: "pa pa". Teraz najskuteczniejsze przywołanie mamy właśnie na "papa":p - oznacza: "Idę sobie, jeśli do mnie natychmiast nie przybiegniesz - zniknę jak sen złoty":lol: |
Quote:
Natomiast co do bycia "number one" to w domu nim jesteśmy, natomiast w ogródku to nawet jak nie ma innych zwierząt to najchętniej ładuje się w krzaki i tam leży. Choć trzeba przyznać, że jak się oddalam to wychyla się i sprawdza gdzie jestem, a jak mnie długo nie widzi to szuka. A co polecacie, żeby nie gryzła i nie szarpała smyczy? Czy to nieodłączny element z którym nie ma co walczyć? Bo jak ja biorę na smyczke to nie chce iść chyba, że właśnie chwyci ja do pyszczka to w sumie idzie chętnie. |
I w ogóle przepraszam, że Was tak wszystkich męczę, ale to mój pierwszy szczeniak. Do tej pory miałam same dorosłe już psy znajdy, które część rzeczy umiały a reszty szybko się uczyła za cokolwiek do zjedzenia... A mój facet co miał już szczeniaczki twierdzi, że to proste i nie wie czym się przejmuję.... Ale ja to taki typ jestem strasznej panikary ;)
|
Podstawą są smaczki. :)
Smyczy (o ile wiem) nie wolno pozwalać psu gryźć. Lepiej go właśnie zainteresować smaczkiem podstwiaonym pod nos, tak aby szedł za nim i oczywiście chwalić, jak idzie ładnie, a mówić "źle", gdy chwyta smycz zębami. Tak bym ja chyba próbowała, ale nie przetrenowałam w praktyce, bo jakoś z Łowcą nie było tego problemu, choć wcześniej nigdy na smyczy nie chodził. |
Quote:
Ja myślę, ze jeszcze jest za mała aby ją na smyczy uczyć chodzić. Trzeba dać jej trochę luzu i na razie tylko do ogródka wyprowadzać. Oczywiscie stopniowo i po woli uczyć wyjscia i powrotu do domu na smyczy. Nie moze traktować tego jako zabawy bo będzie tak stale robiła. Metoda na smaczka jaką poradziła Grin jest dobra i można ją wprowadzać. Broń boże karać, krzyczeć czy ganić, trzeba znaleźć metode na odwrócenie uwagi i zainteresowanie w inny sposób. |
Tak sobie myślę i przypominam, że u nas o wiele lepiej wychodziły początkowe spacery na smyczy, gdy szliśmy w składzie przynajmniej dwie osoby oprócz psa. Wtedy jedna trzymała smycz, a druga szła przed Łowcą; on wtedy naturalnie podążał za nią. Taki szczenior na początku zawsze zgodnie z naturą podążą za przewodnikiem i warto to wykorzystać (moim zdaniem już od początku, nie czekając na nic; im wcześniej, tym się szybciej nauczy. :) )
|
Quote:
Im wcześniej zaczniesz wilczka uczyć czegokolwiek, tym większe masz szanse że szybko załapie! Ucz już, najpierw po domu - zakładasz smycz, chodzisz po pokoju i skarmiasz łakociami, potem to samo w ogródku, zatrzymujesz się, pozwalasz wąchać itd. Stopniowo, powolutku, ale uczysz! I nie zapomnijcie jak najwcześniej nauczyć oddawania kości, zabawek, itd. a także wkładania ręki do pyska, kiedy żre coś niedozwolonego i trzeba wyjąć (do tego komenda PUŚĆ i zamiana za coś lepszego). Im mniejszy szczeniak, tym szybciej i mniej boleśnie (dla rąk właściciela;-)) ten proces przebiega. |
Quote:
PS Świetnie napisała Ronka- na świeżo z wychowaniem młódki :) |
Quote:
Np. taka sytuacja; pies coś na ukradł, co w żadnym przypadku nie powinno się znaleźć w psim w pysku. I co podpowiada impuls? Ano lecieć za nim, capnąć, wyrywać z zaciśniętych zębów. Błąd :D Wtedy mamy warkot i jeszcze bardziej zaciśnięte zęby (pomijam, że na spacerze w ogóle się psa nie capnie). Wtedy przypominamy sobie, że przecież istnieje komenda puść (poparta np. wcześniejszym udawaniem, że w ogóle nas nie obchodzi, co zbój ma akurat w pysku). Rzucona od tak - normalnym tonem powoduje, że pies sam puszcza to, czego wcześniej bronił i gapi się na nas w oczekiwaniu, co dostanie. :D :D He, raz nawet udało mi się Łowcę tak "nabrać" na olewanie, że będąc na spacerze, przyszedł do mnie SAM na wołanie z kością w zębach, którą sobie właśnie znalazł. (Choć w pierwszym odruchu zaczął z nią uciekać). Przeżyłam wtedy najczystszy szok. :shock: (Cóż, ze świeżoupolowanym kretem pewnie już by tego nie zrobił... :x ) |
No to dziś postanowiłam, że koniec lenienia się :) Bierzemy się do pracy :) Kawałki kurczaka kończą mi się w zastraszającym tempie... W ogóle mała robi wszystko tak szybko, że nie nadążam. Trochę chodziłyśmy na smyczce po mieszkaniu i jak mała zaczęła gryźć smycz to od razu jej pokazuje, że mam coś w ręce- i nagle orientuję się, że mam piranio-wampira a nie wilczaka. Biegnie jak szalona kłapiąc zębiskami i po chwili zawsze mnie dopada... Chyba jak mój wróci z pracy to spróbujemy metody na przewodnika, bo nie wiem czy moje palce to przeżyją:) Mała pomału łapie też siad. A co do komendy puść to smaczka dawać jak jej coś z pysia wyciągnę czy jak sama po dobroci puści?
|
Quote:
Dla mnie szczeniak powinien najpierw przyzwyczaić się do właścicieli. Wszystko stopniowo i po woli bardzo małymy kroczkami. Nic na siłe i zdecydowanie nic na szybko. Na efekty trzeba czasem czekac bardzo długo, ale potem warto. Pies też powinien mieć z tego przyjemnosć. Co do gryzienia po rękach to jest normalne. Teraz Wy jestescie jego stadem. Wilki w ten sposób okazują sympatię, radośc, zapraszają do zabawy jak i ostrzegają o niebezpieczeństwach. Ich wymowa w kwestii gryzienia jest bardzo szeroka i wymowna. To zalezy od was czy bedziecie to tłumić tak aby zupełnie wyeliminowac czy zaczniecie uczyć szczeniaka aby robił to w miarę delikatnie. Pytanie na ile wam to przeszkadza i na ile jestescie w stanie się do tego przyzwyczaić. Pamiętajcie też, ze wilczaki mają bardzo szeroką gamę dzwieków i nie kazde warknięcie oznacza agresje. Jak będziecie dokładnie obserwować szczeniaka, jego zachowanie i to w jakich sytuacjach wam cos komunikuje to szybko nauczycie się rozróżniać jego wymowe. Szczeniak bardzo szybko się męczy i dużo śpi. To też jest normalne. Wszystko zalezy czy jego zmęczenie wynika z wysiłku umysłowego czy fizycznego. Umysłowo męczy się zdecydowanie szybciej. |
Quote:
Widzę Grzesiek, że mamy w tym względzie różne poglądy. Ja wolą pracować (bawić się) z psem od pierwszego dnia i nigdy nie oddałabym go obcej osobie na szkolenie, nawet gdyby nigdy nie miała być jakoś super wyszkolona. O ile pamiętam, Ty tak właśnie zrobiłeś i nie żałujesz. 8) PS Naukę oddawania kości zaczęłam dwa dni po przywiezieniu Lorki - trwała 2-3 dni. Dziś mogę jej wyjąć z miski i z pyska wszystko kiedy chcę i co chcę i ani nie mrugnie. A jest to, wbrew pozorom, przydatna umiejętność bo dzięki niej uratowałam życie gołębiowi - wyjęłam go jeszcze żywego z pyska 4 mies Lorki :rock_3:lol::lol: |
Quote:
Ja jestem zdania, że taki "tydzień na zaaklimatyzowanie" to zostawienie szceniaka w pustce. A wracając do tematu: Gryzienie rąk: ten temat doskonale wg mnie opisany został przez Zofię Mrzewińską w jej blogu opowiadającym o wychowaniu Raszki. Polecam lekturę całości: http://www.owczarek.pl/zofia/journal/default.asp Oddawanie kości - z własnego doświadczenia: Dewi dość długo uczyła się zaufania do nas - przy wyjątkowo cennym skarbie (kość/szyjka w domu - miska nie była cenna nigdy) nie lubiła być dotykana i warczała. Z oddawaniem nie było problemu - metoda wymiany kości na coś lepszego zadziałała bardzo szybko. Problem uciekania ze znaleziskami rozwiązał się m.in. dzięki temu, że za przyniesienie i oddanie kości dostawała mięso. Wyglądało to mniej więcej tak: szczeniak obgryza coś w pokoju a ja otwieram lodówkę i wyciągam jej pudełko z mięsem (mieliśmy aneks kuchenny więc wszystko widziała i słyszała). Oczywiście, Dewi leci po mięsko. Pokazuję jej więc kość i proszę o przyniesienie (3 szare komóreczki w małym psim łebku bez problemu są w stanie skojarzyć, że chodzi mi o tę jedyną rzecz leżącą na podłodze nawet, gdy nie bardzo jeszcze rozumieją komendę przynieś). Po kilku próbach i dreptaniu od kości do mnie wpadła, że trzeba przynieść i wypluć przede mną a dostanie mięcho. Od tego były już dwa kroki do oddawania kości do ręki. Super zabawa. Polecam! |
Quote:
Quote:
P.S Ja miałem psa kojcowego, którego odbierałem jak miał 6 tygodni więc to trochę inaczej wyglądało. Ja go musiałem nauczyć wszystkiego od podstaw. |
All times are GMT +2. The time now is 06:45. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org