koniec wersji demo...
dzis uzyskalam potwierdzenie moich obaw, ktore mialam po Bialymstoku - wersja demo wygasa...
na spacerze na polach Mokotowskich Bies na wiekszosc psów reagowal burczeniem (suki to inna sprawa). W tlumie ludzi z malymi dziecmi trzymajacymi smakolyki, wsrod luzem biegajacych sznaucerkow, jorkow, w poblizu duzej ilosci srednich i duzych psow najbezpieczniej sie czulam z psem z wiadrem na pysku. Rzeczywiscie mielismy spora przerwe w spacerach miejskich, ale czy w ogole takie spacery sa teraz mozliwe? Moze okres uderzenia testosteronu do psiego łba trzeba przeczekac (ile lat to potrwa?), a moze da sie to jakos przepracowac? Nie, zeby Bies byl specjalnie agresywny - do psow, ktore zna i widuje prawie co dzien nie startuje w zlych zamiarach. Bardzo prosze o wymiane doswiadczen - jesli da sie cokolwiek zrobic w tej kwestii, chcialabym sprobowac. Mimo, iz nie mieszkam w duzym miescie, i takie sytuacje jak dzisiaj nie zdarzaja mi sie czesto, to wolalabym wiedziec, co moge zrobic, by zwiekszyc kontrole nad wlasnym psem :cry: |
NO tez mi tragedyja narodowa ;) Przecież MUSIAŁ pokazywać naokoło, że jest dorosłym samcem, nie? Ja wyznaję zasadę, że pies może powarczeć, popokazywac, ale nie ma prawa zapominać o drugim końcu smyczy, wyrywać mi ręki i skakać jak durny do obiektu aktualnej niechęci. Pamiętaj, że teraz masz najtrudniej, bo jego mózg składa się w 100% z testosteronu :twisted:. Sierioznyj namordnik na paszcze i w miasto, utrwalicie komendę "równaj".
I witaj w świecie dorosłych samców wilczaków :D |
Pamiętam ten smutny moment gdy czasy sielanki , kiedy to pieseczka mogliśmy puszczać pomiędzy wszystkie psy bez względu na ich liczbę bez obawy draki, praktycznie z dnia na dzień się skończyły. Nastąpiło to ok. 1 roku życia Łowcy. Potem przyszły trudne chwile, gdy młody zaczął startować praktycznie do wszystkich obcych samców (starych znajomych tolerował), bo przeca on tu dorasta i wszystkim musi obwieścić, jaki jest ważny.
Teraz jest już ciut lepiej; jest bardziej opanowany i na ogół nie zaczepia, gdy jego nie zaczepiają, choć to też zależy od miejsca i sytuacji. Niestety z sielanki spacerowej musieliśmy zrezygnować; spacery w psim towarzystwie muszę być mocno kontrolowane. Czy da się to "przepracować" w ten sposób aby całkowicie wyeliminować nieprzyjazne zachowania? Nie wiem i mocno w to wątpię. Nam się to nie udało. Ale na pewno można pracować nad kontrolą nad zachowaniem psa, gdy poruszamy się z nim na smyczy. Tutaj się kłania posłuszeństwo w reagowaniu na komendy. My staraliśmy się uświadomić Łowcy; co może, a czego kategorycznie sobie nie życzymy. A kategorycznie sobie np. nie życzymy, żeby nam się wyrywał z rykiem do innych psów. Magda (od Astarte) na pewno zaraz powie, że ze sto razy co najmniej widziała, że Łowca to robił ;) :D i będzie miała rację; robił i dalej mu się to jeszcze zdarza, zwłaszcza w sytuacjach trudnych emocjonalnie, jak zawody na przykład, ale pracujemy dalej i wydaje mi się, że łatwiej już wyegzekwować w miarę spokojne przechodzenie obok innych samców niż to było wcześniej. Pewnie gdybyśmy pracowali więcej, efekty byłyby lepsze... |
Musisz pokazać psu że jakakolwiek agresja w stosunku do innych samców się nie opłaca :)
|
Quote:
Kurde. Chcialam wilczaka, to mam, chcialam samca, to mam. |
Quote:
|
Quote:
Dlatego wg mnie tutaj trzeba masę cierpliwości na trenowanie posłuszeństwa; noga, siad, ignoruj, itp. Jeśli mamy z psem dobre relacje (w końcu pies widzi, kiedy "pańcia" jest niezadowolona, a kiedy tak) i dobre podstawy szkoleniowe, po pewnym czasie powinno to przynieść oczekiwane przez nas skutki. |
Quote:
I dla ułatwienia: jeśli już musimy skorygować szarpnięciem za obrożę to w bok a nie w tył. |
U nas zaczęło się około pierwszego roku, wtedy na każdy spacer zabierałam ze sobą kantar, starałam się go stosować jako karę za złe zachowania a ściągałam gdy był grzeczny.
Na spacerach staram się zachować jak największą odległość od innych psów, wcześniej przechodzenie na drugą strone ulicy co 10 metrów to była norma, a w parko-lesie widząc nadchodzącego psa schodzę w bok w krzaki. Po kilku miesiącach widać poprawę ;) |
Bies'ormon w wersji beta raczej :) Myślę też, że to do zrobienia, tylko jest to szok. Też pamiętam jak moja "przyjacielska" Wonderfuluniuniunia przekształciła się z dnia na dzień w sukullesa wrednego, mówiąc krótko - bitch. Ja wprowadzam wersję grzecznie i jest coraz lepiej. Najgorzej jak pewnie Warszawa pamięta :) było z witaniem wilczych szczeniorów. W tłumie psów już jest ok, Wondera stawia jeża podchodzi do "rozmówczyni" jest obwąchiwanie, komenda grzecznie i w drogę. Ja też się staram podchodzić zawsze do psa na którego widok Młoda się jeży uspokajając ją. Nie zawsze się udaje - czytaj właściciele drugiego psa. Najgorzej jest, gdy Młoda bawi się/siedzi ze znanymi sobie psiakami i podbiega szybko nowy - wtedy jak nie zauważe jest błyskawiczna gleba, jak zauważe to burczenie, przy ekstremum kilka słów na "k" z moich ust... Margo powiedziała, że mi typowa suka rośnie :)
|
Quote:
A niestety każda taka akcja psuje nam naszą pracę. Ot, codzienne problemy. :) |
Z podchodzeniem do siebie samców bym uważała:) To już nie te czasy, kiedy pokazujemy szczeniaczkowi świat. Na pocieszenie: samce większość energii wkładają w pokazówkę, nie lecą od razu z zębami:) - czego dowód z Anią już mamy :)
I zdecydowanie polecam wykucie na blachę komendę STÓJ, na "do mnie" nie ma co liczyć gdy pies jest luzem, ale na stója - owszem. Chodzi o czas na podejście i zapięcie burka na smycz, wtedy już my jesteśmy panami sytuacji. |
Quote:
Tylko ja sie nie odwazam na spuszczenie psa ze sznurka na terenie zabudowanym i zamieszkanym. Na tyle nie mam zaufania do mojego skunksa. Wyglada na to, ze praca, praca i jeszcze raz praca... i tak mialam dobrze, bo wersja demo trwala az 1,5 roku :? Powrot do szkółki dobrze nam chyba zrobi Maciek sie wkurwia na takie spacery jak dzisiaj, a dla mnie to bylo b. cenne doswiadczenie. |
Quote:
I tez nie zawsze jest tak, że wychodzi taki wilczak z domu i ma wymalowane na pysku "kto chce w mordę?", czasem zadziwiająco ma dzień dobroci dla świata, czasem mu "wisi" dowolny, przechodzący pies, czasem tylko splunie z politowaniem. W zasadzie czeka Was tylko etap ustalenia co Wy na to, że właśnie mijacie innego psa, jak to sobie obie strony ustalą - jest OK. To nowa sytuacja tak samo dla Was, jak i dla niego, po prostu kolejna w życiu, takich już wiele za Wami, tę potraktujcie na spoko, jak pozostałe:) |
Quote:
|
Daniel; ale "pacyfikacja" wcale nie brzmi mniej groźnie niż "skopanie"; może wyjaśnisz dokładniej, co masz na myśli? Nie wiem tak naprawdę, jakie działania (poza ingerencją jakimiś medykamentami) mogą zmienić funkcjonowanie układu gruczołów wydzielania dokrewnego i powstrzymać "burzę hormonów"? ;) Na fizjologię chyba nie mamy większego wpływu?
|
U nas kolczatka dała poprawe zachowania o jakies 95%
Z suki ktora wstała pewnego dnia rano (po wystawie) z miną "komu wpie...?" Jesli nie przyplyneła na czas informacja ze ten co podjal wyzwanie to samiec to juz bylo jej wszystko jedno. Do suki ktora moge puscic luzem do innych suk o ile nie sa DONkami. Kolce zadzialaly dwutorowo. 1. Zepsuly przyjemnosc z nowego sportu 2. Przerywaly zachowanie dając czas na posluchanie komendy i wejscie w tryb pracy. I do dzis jedna klapka w mozgu pozostaje otwarta dajac mi szczeline dotarcia do psa. Tyle ze u nas to chyba nie byla jeszcze ta sucza hormonalna agresja tylko bitka dla sportu, dla przyjemnosci z rywalizacji. Jak przeciwnik byl nie godzien (szczekacz) to pelna olewka. |
Kolce w użyciu szkoleniowym (jedynym sensownym, jeśli już) mają psa pobudzić, ale do tego potrzeba ogromnego wyczucia w operowaniu ta obrożą. Pobudzonego nieświadomie (jak teraz Biesiak) samca można tylko bardziej wkręcić w atak raptownie ściągając kolczatkę. O ile Ania zdecyduje się na sztywne zapięcie kolców tuż za uszami :twisted:
Minusem stosowania kolczatki 'spacerowo" jest uodpornienie się psa na bodziec bólowy, czyli pierwotny sygnał słabnie a wzmożone zachowanie pozostaje. Znając trochę Biesa, zaryzykuję twierdzenie, że z nim się da na spokojnie, bez sięgania po drastyczniejsze formy przekazu. |
Kolczatka za uszami z krotka smyczka. U nas zakladana a tym bardziej uzywana jest bardzo rzadko więc nie ma grozby uodpornienia. Łacznie wszystkiego ze 3 razy na wyskoki do psow. Wystarczylo by troche obrzydzic i pozostawic kanał w uchu na wejscie komendy. Nie trzeba szarpac, wystarczy lekkie szczypniecie za uchem by na ulamek sekundy odwrocic uwage psa od tego co go pochloneło. Jesli zdaże ja soba zainteresowac zanim wyskoczy to juz tego nie zrobi ale to działa w drugą strone-jak wyskoczy to juz ciezko ja z tego wybic. Do tego dochodzi napieta smycz, wbita obroza, niemoznosc dorwania przeciwnika i wsparcie panci na tylach i mamy idealne warunki do nakrecania sie. Pies ze swoim teatrem (taakaa ryba ;) ) a suka-żmija-działaczka to jednak zupelnie co innego i wymaga innego schematu postepowania.
Oczywiscie caly czas zdaje sobie sprawe ze dopoki suka mi nie dojrzeje w pełni nie dowiem sie czy postepowałam wlasciwie i tak skutecznie jak mi sie teraz wydaje ;( |
Quote:
|
All times are GMT +2. The time now is 06:44. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org