Dew ma już piątaka na karku i wreszcie wraca jej rozum. Mamy coraz więcej sytuacji, kiedy możemy na luźnej smyczy minąć dziamiącą do nas sukę. Mamy też dwie nowe znajome suki średniej wielkości. Nie ma zabawy, ale możemy się minąć - zawsze początek jest usztywniony ale potem panny się rozchodzą i już. Nie ma też kotłowania się, jak trafi się niezaplanowane spotkanie oko w oko. Ostatnie trzy takie "akcje" skończyły się po kilku sekundach i to Dewi uspokajała się pierwsza. To obrzydliwe i wredne, ale dumna byłam dwa razyn jak paw, gdy bura zostawiała imprezę i szła za mną mimi, że konkurencja leciała za i dziamała.
Niestety, odkąd wyszła z wieku małego lizuska nie było szans, by w łagodny sposób przerwać jej polowanie. Na początku ślepo próbowałam w nadziei, że może będzie inaczej ale u nas to było bez sensu. Jak już się usztywniła (potem to już było widać "po uszach") mogłam sobie darować. Mijanka w dużej odległości była jedynym rozwiązaniem.
Życzę Wam, by Kali "wydoroślała" szybciej niż moje Ciemne Zło