|
Wychowanie i charakter Jak poradzić sobie ze szczeniakiem, najczęstsze problemy z CzW, jak je rozwiązać, .... |
|
Thread Tools | Display Modes |
26-06-2011, 15:02 | #101 |
Call Me Sexy Srdcervac
|
Ja jestem zdania ze hodowca powinien jak najmniej ingerowac w wychowanie szczeniakow bo to nie sa jego psy. Wlasciciele maja swoje wyobrazenia, metody i oczekiwania i uwazam ze poza podstawowa socjalizacja hodowca nie powinien szkolic nie swoich psow.
np? Ja osobiscie bylabym zla za oduczanie gryzienia smyczy czy odpychanie od miski ale zachwycona rozruszaniem ganiania mopa. Dla innego wlasciciela byloby to niedopuszczalne... Co innego rada z ktorej mozna skorzystac lub nie a co innego wychowywanie cudzego psa na swoja modle. |
26-06-2011, 16:23 | #102 | |
VIP Member
|
Quote:
Zapytaj Margo o pierwsze miesiące Jolly w domu, nie jestem pewna, że chciałabyś dostać takiego szczeniaka, którego dopiero musisz uczyć człowieka, dotyku i kontaktu Poza tym można chyba wyciągnąć jakąś statystyczną średnią oczekiwań, do których (moim zdaniem) należy akceptacja ingerencji człowieka w bezpośrednią strefę psa. Dla mnie np. ważniejsze od eksterieru jest to, na ile szczeniak jest zsocjalizowany, nauczony pewnych rzeczy i świata. A tego oczekuje od hodowcy właśnie |
|
26-06-2011, 19:22 | #103 |
Member
Join Date: Feb 2008
Location: Stargard
Posts: 757
|
Polemizowałabym...
|
26-06-2011, 20:00 | #104 |
VIP Member
|
|
26-06-2011, 22:18 | #105 |
Wilkokłak
Join Date: Aug 2008
Location: Katowice
Posts: 2,220
|
Jeszcze przed przywiezieniem Łowcy do domu dostaliśmy od Margo (mniemam, że nie tylko my) długaśnego maila, którego większą część zajęła lista potencjalnych problemów, jakich możemy się spodziewać.
Dzięki temu, gdy część z tych problemów faktycznie zaczęła się pojawiać, raz że nie było to dla nas zaskoczeniem, dwa - mieliśmy czas aby już wcześniej, przynajmniej teoretycznie przygotować się do zaradzenia im lub nawet im zapobiegać. Myślę, że to niezła metoda - nie jest to ingerowanie, lecz zwrócenie uwagi, a od nas zależy jak i w jaki sposób do tego podejdziemy. Co do tego, że dobrze się dzielić problemami choćby na forum, zgadzam się jak najbardziej. Hodowcy (mówię ogólnie, nie tylko o tych wilczakowych) nie są alfami i omegami i sami nie raz popełniają karygodne błędy, a ich wiedza na temat szkolenia i wychowanie jest niekiedy niestety marniutka. Inna sprawa, że przez internet, czy w ogóle na odległość często trudno jest pomóc. Słowa i sytuacje mogą być zrozumiane różnie, czasem opacznie. Wg mnie godzinna konsultacja na miejscu "akcji" czasem może dać więcej niż kilometry postów. Tak mi się przy najmniej wydaje. Last edited by Grin; 26-06-2011 at 22:23. |
27-06-2011, 13:26 | #106 | |
Junior Member
Join Date: Sep 2006
Posts: 159
|
Quote:
Forum powinno być traktowane jako wskazówka lub informacja, że u nas sprawdziła się „taka metoda” a wtedy ja znając psa, mieszkając z nim pod jednym dachem wiem czy zasugerowany sposób sprawdzi się u mnie czy nie. Przykładem może być obroża elektryczna – Psicholog pisał o oduczeniu psa jedzenia z miski i wykradaniu kanapek dzieciom - ja o tym nie pomyślałam jako o „skutku ubocznym”. Ale przed jej zastosowaniem powstrzymała mnie przede wszystkim znajomość psa i wiedza, że ból i strach przerodzą się u niego w jeszcze większą agresję oraz tekst z przeszłości: „jeśli pies nie zareaguje na obrożę, albo po impulsie wstanie i odwróci się do ciebie z zębami, to możesz go już tylko uśpić...” Dlatego tak ważne jest dzielenie się swoimi przejściami i problemami, wtedy ktoś wrzuci coś od siebie i zamiast na pewniaka korzystać z „prądu” ktoś się zastanowi czy warto. Jako jedna z nielicznych osób, która miała problemy z psem proszę: Niech wreszcie forum będzie skarbnicą wiedzy. Jeśli to możliwe Margo, Rona, Gaga, Szasztin i inni nie wymienieni z nicka - zamieśćcie na forum Waszą "wymianę mailową-poradnik" dotyczącą napotykanych problemów, zniszczeń w nowym domu, wycia i innych "ciekawych" sytuacji, nie zostawiajcie tego tylko dla wąskiego grona. |
|
27-06-2011, 13:58 | #107 |
VIP Member
|
U mnie nie ma problemu z pisaniem Zresztą bieżące problemy opisywałam w blogu, później (jak mega masakra po przeprowadzce) na forum. Tematy zniknęły, gdy bezrozumni „geniusze” postawili na Internetowy PR kosztem zwykłej, ludzkiej życzliwości, pomocy i wsparcia I się sporo osób wystraszyło.
Od dłuższego czasu działa schemat: 1.Witam-mam szczeniaczka 2.Szczeniaczek już UMIE (sic!) siad, waruj, łapa …plus kilka fotek 3.Cisza…… Nie pisze się o kłopotach, problemach, wpadkach, bo to najwyraźniej wstyd A i znikąd pomocy, no bo i skąd, skoro wszyscy wiedzą, że pies rośnie na wybitnego użytka? Strata z tego powodu jest podwójna: raz, że sami właściciele osobiście pozbawiają się pomocy, dwa- pozostali nabierają się na to, co napisane i niejednokrotnie łapią doła, bo „inni sobie radzą, a ja nie”. Powiem szczerze – ja swoje przeszłam, mam ukształtowanego psa i znakomitą większość problemów za sobą, ale nauczyłam się powściągliwości w dzieleniu się na forum swoimi doświadczeniami, bo nie jestem masochistką i jakoś nie sprawia mi przyjemności, że podczytujący z ukrycia to forum, wykorzystują tutejsze treści do swoich chorych jazd. Ci, co mnie znają wiedzą, że jak na spowiedzi opowiem każdą wpadkę, próbę, sposób dojścia do konkretnego efektu… ale póki „młodzi” nie poczują potrzeby wspólnego rozwalania spotykających ich problemów, nie postawią wychowania i wymiany doświadczeń ponad megalomański PR – nie będę się wyrywać przed orkiestrę Za stara na to jestem |
27-06-2011, 14:22 | #108 | |
Distinguished Member
Join Date: Aug 2004
Location: Kraków
Posts: 3,509
|
Quote:
W ostatnim roku pisałam o przywołaniu, oddawaniu żarcia, kwarantannie, tropieniu i o wielu innych sprawach. I Gaga, i ja pisałyśmy o lęku separacyjnym, który wystąpił jako reakcja na zmianę. Doświadczenia Imbusów i Gagi opisane na forum bardzo pomogły mi rozwiązać nasz kryzys. Będę się cieszyć, jeśli nasze pomogą komuś innemu, nawet gdybym nigdy nie miała się o tym dowiedzieć. Czasem ktoś nie chce swoich problemów upubliczniać, ale wierz mi: nigdy nie odmówiłam rady czy pomocy komuś, kto zwrócił się do mnie na priva, jeśli czułam, że mogę pomóc. Jako właścicielka jednej suki wilczaka i nie-hodowca mam świadomość własnych ograniczeń, więc alfy i omegi udawać nie będę - od tego jest kilku innych "wybitnych specjalistów". Muszę przyznać, że zrobiło mi się zwyczajnie przykro, iż uważasz, że nie chcę dzielić się swoimi doświadczeniami. Last edited by Rona; 27-06-2011 at 14:37. |
|
27-06-2011, 14:38 | #109 | |
Junior Member
Join Date: Sep 2006
Posts: 159
|
Quote:
Chodziło mi tylko i wyłącznie o to żeby tych wypowiedzi było więcej, tylko i wyłącznie o to!!! a nie że się nie dzielisz swoją wiedzą. do wymienienia Cię wśród osób do podzielenia się swoimi spostrzeżeniami sprowokawała mnie Twoja wypowiedź, że piszesz maila do Margo, która albo coś koryguje a jak nie masz odpowiedzi tzn. że robisz dobrze. A odpowiedź Margo, że z Twoich maili mógłby powstać "poradnik" zainspirował mnie jako kompedium wiedzy. Wiem, jaki masz styl pisania i wiem o czym pisze Margo chwaląc "poradnik" dlatego mała prowokacja ale nie atak. Jeśli tak to odebralaś to przepraszam, nie o to mi chodziło. Jak wspomniała Aga post wcześniej od jakiegoś czasu funkcjonuje schemat mam szczeniaka, umie wiele i znika z forum. Skoro znika to dlaczego? z czym się boryka pies i właściciel? a może szczęśliwe życie jest ich udziałem czego im życzę z całego serca My znikamy i pojawiamy się bo borykamy się z problemem i wiem również że do odtrąbienia sukcesu mamy jeszcze kawalek czasu... |
|
27-06-2011, 15:46 | #110 |
Member
Join Date: Aug 2010
Location: Warszawa
Posts: 620
|
Troszkę odeszliśmy od tematu, więc pozwolę sobie wrócić i opiszę swoją historię. Mała jest ze mna od 12/06 tj. 3 tydzień. Od pierwszego dnia jedzenie dostaje tylko w klatce lub/i z reki. Zdania wśród osób, które na to patrzą są bardzo podzielone i nie raz już usłyszałm, że to nieodpowiedzialne i że hierarchia zostanie zachwiana. Tlumaczę cierpliwie, że w ten sposób chcę pokazać psu, że się nie musi człowieka obawiać a ręka raczej daje niż zabiera. Nie wszystkich to przekonuje. Tłumaczę też, że szkoły się zmieniają zarówno przy wychowywaniu psów jak i dzieci, ten argument czasem działa Wydaje mi się, ze poziom wiedzy wśród psiarzy jest bardzo czesto niewielki i często ludzie nie interesują się tematem, wiec chyba najlepiej pytać wszędzie, zastanawiać się samemu i konsekwentnie trzymac się swoich założeń.
Jak daję suchą karmę mała zjada bez problemu i bez obaw. Jak daję jej trochę bardziej atraktyjny jogurt trochę się jej zdarza poburkiwać, jak dostaje szyjkę indyczą warczy zdecydowanie więcej i próbuje się ode mnie odsuwać ze swoją zdobyczą. Nie reaguję na warczenie w żaden sposób tylko siedzę przy niej, dotykam ją przy pysku, czasem zbliżam swoją głowę do szyjki (choć, nieukrywam, przyjemne to nie jest ). Wydaje mi się, ze taka metoda przyniesie efekty, choć dopiero ciepliwie na nie czekam Zdam za jakis czas relacje czy psie zaufanie do mnie się zwiększy |
27-06-2011, 16:01 | #111 | |
VIP Member
|
Quote:
|
|
27-06-2011, 16:06 | #112 | ||||
Distinguished Member
Join Date: Aug 2004
Location: Kraków
Posts: 3,509
|
Quote:
Quote:
Quote:
Quote:
Każdy normalny właściciel burego, który nie wiedzie szczęśliwego życia ma jakiś problem z psem, (tudzież z dzieckiem, samochodem, mieszkaniem, pracą, zdrowiem, itd.) . Dlatego założyłam wątek "malutkie sukcesy wilczaków", ale jakoś nie cieszy się popularnością Może wilczaki mają tylko Duże Problemy i Duże Sukcesy??? |
||||
27-06-2011, 16:08 | #113 |
Member
Join Date: Aug 2010
Location: Warszawa
Posts: 620
|
Tył też głaszczę, nic nie zaniedbuję To był taki skrócony opis (ciągle zapominam, że na forach trzeba wyrażać się precyzyjnie ).
W zasadzie nie mamy problemów z dotykaniem. Pies został wrzucony na głeboką wodę i już zna dużo naszych znajomych, chodzi z nami na spotkania towarzyskie i daje się miętolić nawet piszczącym dzieciom. Wygląda na to, ze mamy pieszczocha (chocież, niestety, strasznie zębatego ) |
27-06-2011, 16:19 | #114 |
Distinguished Member
Join Date: Aug 2004
Location: Kraków
Posts: 3,509
|
Kup wielka cielęcą kość i daj jej do gryzienia z jednej strony, a sama trzymaj ją z drugiej, głaskaj i chwal jak nie warczy. Czasem zabieraj kość i podsuwaj kawałki surowego mięska, a potem wracaj do kości chwaląc jak jest cicho. W tym wieku powinna zaskoczyć za max kilka dni.
|
27-06-2011, 17:07 | #115 | |
Member
|
Quote:
Najważniejsza jest jednak późniejsza nauka i to na pewno powolna i bez agresji ze strony właściciela... jak tak teraz pomyślę, to oprócz pierwszego wilczaka, Boltona oraz Botisa, który wrócił po dwóch latach z przejściami, to chyba z żadnym innym (a było ich sporo ...) nie było już problemów z odbieraniem smakołyków. Przychodziło to już później prawie samoczynie ... trzeba tylko podchodzić do tego na chillout'cie i nie spinać się
__________________
"It's too bad that stupidity isn't painful.” Anton LaVey |
|
04-07-2011, 10:28 | #116 |
K-Lee Family
|
Ja postanowiłam nie uczyć szczeniaków niczego, żeby żaden nie był poszkodowany, nauczony mniej lub bardziej. Skupiłam się na socjalizacji maluszków, mimo, że w domu, to aranżowałam różne sytuacje
Przy kościach i mięsku nie było szans, na konkretną naukę oddawania/niewarczenia. Karmiłam maluszki mięskiem z ręki i resztą z miski. Zależało mi na tym, żeby mój dom opuściły pogodne, nie bojące się obcych ludzi, świata i nakręcone na zabawki. Mam nadzieję, że po części się udało, ale to mogą tylko właściciele ocenić Kiedy maluszki robiły coś, czego nie powinny, np. zabierały się za obgryzanie tudzież drapanie jakiegoś niepożądanego przedmiotu, nie odpychałam, tylko dawałam głośne nie albo fuj i podsuwałam smaka/zabawkę. A jak maluch zaakceptował zmianę obiektu, to było głośne suuuper Podobała mi się ta "zabawa" w kształtowanie ich charakterków To moje główne doświadczenia. Z Kalinką problem był i znikł tak szybko jak się pojawił. Nigdy nie wystartowała do nas z zębami, lekko tylko poburkiwała, ale stosowaliśmy cierpliwie metodą trzymania kości i podmianki. Zadziałało bardzo szybko i już zapomniałam jak to było Last edited by Gia; 04-07-2011 at 10:32. Reason: literówka |
07-10-2011, 10:17 | #117 |
Junior Member
Join Date: Feb 2007
Posts: 22
|
Przeczytałam cały wątek i .. poczułam się trochę zagubiona. Zastanawiam się, czy ta z taką konsekwencją wdrażana nauka oddawania kości faktycznie ma jakiś sens. Nie pogniewajcie się na mnie, nie chcę trollować ani kogokolwiek urazić. Mam wilczaka, (Aiko, Dębowa Sfora) od kilku ładnych lat, więc zaglądam tu sukcesywnie choć się nie odzywam. Może to źle i może powinnam jednak brać żywszy udział w dyskusjach czy spotkaniach, ale ile razy tu wejdę to zawsze wychodzę trochę zestresowana bo wiele rzeczy robię jakoś inaczej.
Może zamiast się stresować to trochę o tym napiszę. Aiko jest na BARF. Kości są więc naturalną częścią jej diety. Oczywiście stosuję podawanie jakiejś tam części posiłku z ręki, aby wilczusia kojarzyła, że ja i jedzenie mamy coś wspólnego ze sobą, ale jak już decyduję się oddać jej kość cielęcą, szyję indyczą czy piękne skrzydło to nie znęcam się potem nad nią nakazując to oddać. Aiko biegnie ze swoim skarbem to siebie do kojca i wie, że nikomu nie przyjdzie do głowy odbierać jej tam cokolwiek. Ponieważ kojec jest w moim pokoju pracowni, zdarza się bardzo często, że siedzimy tuż obok siebie: Ja przy komputerze a wilczusia tuż obok (kojec ma wspaniały, wybudowany we wnęce pod schodami na strych). Aby jej nie niepokoić, nawet nie patrzę na jej legowisko kiedy obrabia tam swoją zdobycz. Mówię do niej, a ona często wyłazi z kojca i zaczyna się łasić, ale nawet wtedy ograniczam kontakt wzrokowy. Zauważyłam przez tyle lat wspólnego życia, że Aiko niezwykle żywo reaguje na wzrok wtedy, gdy tuż obok leży to smaczne coś, co dostała już na własność. Mam takie wrażenie, że nawet super ułożony wilczak, który nie wykazuje agresji przy misce, przy karmieniu, wtedy gdy dostanie coś tylko dla siebie, coś, co może wynieść na swoje bezpieczne miejsce, uznaje to za li tylko SWOJĄ własność. Ja to po prostu szanuję. Ja też nie żywiłabym przyjaznych uczuć wobec kogoś, kto wpatruje się we mnie intensywnie gdy objadam się lodami czekoladowymi. I naprawdę niechętnie komukolwiek bym je oddała. Niezwykle niechętnie Reasumując: Nie muszę udowadniać Aiko kto u nas rządzi zabierając jej to, co wcześniej jej dałam. Mam na to szereg innych, wypracowanych w pocie czoła metod, ale szanujemy wzajemnie swoje prawo własności Last edited by Marzenna; 07-10-2011 at 10:19. |
07-10-2011, 10:50 | #118 |
Member
Join Date: Feb 2008
Location: Stargard
Posts: 757
|
Marzenna- w oddawaniu kości nie chodzi o to, żeby psa stresować i dawać, a potem przerywać mu posiłek. To nie jest sens tego ćwiczenia.
Pomyśl co się stanie jak na spacerze Twój pies złapie kawał mięsa podrzucony przez trucicieli albo jakąś padlinę i przy próbie odebrania stwierdzi, że będzie go bronić? Albo jedząc coś, gdy masz gości złapie dziecko czy dorosłego bo będzie przechodził za blisko i poczuje, że jej posiłek "jest w zagrożeniu"? Odbieranie super smacznej rzeczy to nie "znęcanie" tylko ćwiczenie, które ma jakiś cel. Celem jest uniknięcie takich sytuacji, jak opisane wyżej. Pies ma wiedzieć, że jego właściciel MA PRAWO podejść i w pewnej sytuacji wsadzić rękę do buzi i wyciągnąć to, co pies właśnie upolował. Może Twoja psica nie reaguje w sposób nerwowy jak się do niej podchodzi podczas posiłku i oddałaby wszystko bez słowa sprzeciwu ale wiele psów ma z tym problem. Mój pies jak był młodszy próbował gryźć nas przy probie zabrania ucha wędzonego. W tej chwili mogę mu zabrać z pyska wszystko. Ale to byłoby niemożliwe, gdyby nie takie ćwiczenia. |
07-10-2011, 11:08 | #119 |
Wilkokłak
Join Date: Aug 2008
Location: Katowice
Posts: 2,220
|
Myślę, że nastąpiło tu małe nieporozumienie, wynikające zresztą z używanego nie do końca ściśle określenia "nauka oddawanie kości", podczas gdy tak naprawdę powinno się to nazywać "nauka tego, że nie ma niebezpieczeństwa odebrania kości". Niby mała różnica, ale tylko patrząc na to pobieżnie. Bo tak naprawdę nie chodzi o to, że my uczymy psa, iż mamy prawo zawsze i w każdym momencie odebrać mu jego własność, bo to my tu rządzimy, ale pokazujemy mu, że NIE MUSI SIĘ OBAWIAĆ, że ta kość (czy co tam) zostanie mu odebrana. W trakcie nauki stosuje się najpierw trzymanie kości w ręce, a dopiero potem stopniowo wprowadza się wymianę na lepsze kąski, po których zjedzeniu pierwotna kość wraca z powrotem do psiej paszczy; ergo: obecność i "manipulowanie" pańci/pańcia przy kości, psim pysku itd. się mu opłaca.
Tego "normalnie w stadzie" zwierzęta oczywiście nie stosują, ale życie z ludźmi narzuca konieczność pewnych "innowacji", bo przecież może i zdarzają się sytuacje, gdy jednak jakiś przysmak trzeba psu zabrać (żeby go przenieść w inne miejsce choćby, bo zabrał coś, co może mu zaszkodzić itp.); wtedy ta nauka zaufanie się przydaje; choć nie przeczę; każde odebranie jakiegoś znaleziska to jakby "krok wstecz", ale zawsze można to osłodzić przynajmniej wymianą na jakiś smakołyk, który mamy przy sobie. Poza tym na co dzień postępuję dokładnie tak jak Ty; jak pies je, dajemy mu spokój, co daje jemu poczucie bezpieczeństwa. Szczególnie uczulałam córę, żeby przechodząc koło niego, gdy obgryza kość, robiła to jak najbardziej neutralnie; nie przodem, ale raczej bokiem i odwracając wzrok. To przynosi wg mnie bardzo dobre efekty. Pies czuje się bezpiecznie, a my dzięki temu możemy teraz bez problemu deptać mu prawie po tej kości, chodząc koło niego, bo wie że "nie mamy złych zamiarów". Z wypowiedzi niektórych ludzi - niekoniecznie tutaj na wolfdogu - wynika, że nie zawsze do końca rozumieją ideę tej nauki i przez swoje zachowanie; poprzez wyzywające pozy, wzrok, gesty pogarszają sytuację, albo przez to, że chcą za dużo i za szybko. Zatem podsumowując; zgadzam się z tym co napisałaś i sami w domu na co dzień właśnie tak robimy, jak dajemy kość to nie po to, żeby mu ją zabrać, ale naukę trzeba od tego oddzielić, bo też kolejność "czynności", jest wtedy trochę inna. Last edited by Grin; 07-10-2011 at 11:10. |
07-10-2011, 11:12 | #120 | |
Junior Member
Join Date: Feb 2007
Posts: 22
|
Quote:
No nie wiem, może to po prostu przypadek, że tak się udało, ale nawet jak bawimy się w tropienie i Aiko znajdzie swoją ukochaną szyję indyczą pod jakimś krzakiem, to przychodzi do mnie i "informuje mnie", że znalazła. Musimy tam potem iść obie i jak wydam komendę "weź", to wtedy w podskokach (wilczaki tak świetnie "tańczą", tak fajnie biegną jak są zadowolone prawda?) idzie do siebie ze zdobyczą. Nie wiem jak to wytłumaczyć, chodzi mi o ten moment kiedy i Ty i pies wiecie, że to "coś" jest już jego. Ja po prostu uznaję, że każdemu się należy taki moment, że coś może być tylko nasze i nie wolno tego już zabierać. Głupio to brzmi wiem, ale ja szanuję swoją wilczusię i tego samego wymagam od niej. W ogóle cała hierarchia w naszym przypadku zbudowana została głównie na szacunku. Ale rozumiem Twoje podejście, pamiętam jak Aiko warczała jak miała 3 miesiące kiedy jej podawałam miskę, albo podnosiłam do góry (!). To chyba wtedy dotarło do mnie błyskawicznie, że łatwo nie będzie i że to nie jest po prostu "pies". To dlatego do dziś podaję jej część posiłku zawsze z ręki. Teraz, jak napisałam już to wszystko, potrafię chyba sprecyzować o co mi chodzi: Niepokoi mnie, że czasem z czytanych tu wiadomości wynika schemat rozwiązania: "Coś Cię niepokoi? Staw temu czoła". Ja stosuję niby podobny, ale jednak nie do końca: "Coś Cię niepokoi? Sprawdź czy musisz temu stawić czoła". Moim zdaniem, oddawanie wilczakowi czegoś na własność a potem odbieranie mu tego wiążę się z generowaniem agresji, może też (w moim przekonaniu) odbierać mu pewność siebie. Lub inaczej: MOŻE (bo nie musi), generować agresję. Po co? Napadów złości u dziecka można uniknąć, można je też wygenerować i okiełznać. Nie jestem po prostu przekonana, że ta druga metoda jest lepsza. |
|
|
|