17-05-2012, 19:03 | #1 |
Member
Join Date: Aug 2010
Location: Warszawa
Posts: 620
|
przyszły Hodowco...
Artykuł znalazłam przy okazji buszowania w internecie. Autorką jest Pani Jola Mackiewicz, hodowla Sempre Fila (http://www.filabrasileiro.com.pl/). Pani Jola zajmuje się rasą Fila Brasileiro i miłośnikom tej rasy artukuł jest dedykowany. Ponieważ dotyka ważnego problemu pozwoliłam sobie umiecić go (za zgodą Pani Joli) tutaj na forum. W naszej rasie szczęśliwie nie ma wiele psów dorosłych do adopcji, szukających domu, ale pewnie wraz ze wzrostem ilości psów problem bedzie się pojawiał coraz częściej.
"Przyszły Hodowco Postanowiłeś kupić szczeniaczka. Po długich rozważaniach wszelkich „za” i „przeciw”, po przewertowaniu wszelkich dostępnych zasobów internetowych, wybrałeś rasę fila brasileiro. Zacząłeś szukać swojego maluszka. Wysłałeś maile do kilku hodowli, zapytałeś o cenę szczenięcia. Dowiedziałeś się, że za szczenię musisz zapłacić od 2500 do 4000 złotych – oczywiście szczenięcia szukałeś w polskich hodowlach. Koszt sprowadzenia szczenięcia z zagranicy jest znacznie wyższy. Pomyślałeś, pomnożyłeś ilość szczeniąt w danym miocie przez średnią cenę szczeniaczka i… nagle Cię olśniło! Zdecydowałeś, że zostaniesz właśnie hodowcą! Pojechałeś do hodowli, w której akurat były szczenięta. Poprosiłeś o wybranie najładniejszej suni, bo też chcesz hodować fila. Wreszcie przywiozłeś ,małego, słodkiego szczeniaczka do domu. Mówiłeś o niej „moja championka” i po cichu przeliczałeś „zarobione” pieniądze…. Mijały miesiące, Twoja sunia rosła, pochłaniając spore ilości karmy. Nadeszła pierwsza wystawa, jeszcze w klasie baby – dumny wszedłeś na ring i jeszcze bardziej dumny zszedłeś z ringu trzymając w rękach kartę oceny z notą „wybitnie obiecująca”. Kolejne wystawy, kolejne sukcesy. Jednocześnie już wiesz, ile kosztuje utrzymanie jednego psa asy olbrzymiej, znasz ceny opieki weterynaryjnej, koszty uczestnictwa w wystawach i koszty dojazdu. Zacząłeś się rozglądać za reproduktorem, przeglądać setki zdjęć i kilkadziesiąt rodowodów - i nagle okazało się, że w pobliżu większość psów albo jest spokrewnionych z Twoją sunią, albo – mimo rozlicznych tytułów – po prostu nie wygląda jak fila. W końcu zdecydowałeś się pokryć swoją sunię psem mieszkającym za granicą. Za krycie zapłaciłeś 1000 Euro, musiałeś jeszcze przejechać kilkaset kilometrów w jedną stronę…. Zanim wyjechałeś na krycie – musiałeś zadbać o odpowiednią kondycję swojej suni i ustalić dzień krycia. USG, badanie komórek nabłonkowych, badanie progesteronu, mało tego! Właściciel reproduktora zażądał aktualnych badań w kierunku herpeswirozy i brucelozy oraz badania czystości pochwy… Twój lekarz weterynarii wystawił Ci rachunek, na widok którego złapałeś się za głowę… Ale co tam! Przecież to się zwróci! – pomyślałeś… W końcu nadszedł „ten” dzień i pojechałeś na krycie. Okazało się, że Twoja sunia nie chciała dać się pokryć i zamiast trzech dni spędziłeś na kryciu tydzień. Szczęśliwie wróciłeś do domu. Jako odpowiedzialny hodowca już wcześniej dałeś zapowiedzi miotu na stronie internetowej swojej hodowli (No tak! Strona, domena i serwer – nie spadły Ci z nieba). Od czasu do czasu dostajesz więc maile z zapytaniem o szczenięta, dzwonią też do Ciebie potencjalni właściciele szczeniąt…. Pani Kasia chciałaby filkę w maju., no cóż – pokryłeś swoją sunię w lipcu i nie bardzo sobie wyobrażasz, jak w maju mógłbyś mieć dwumiesięczne szczenięta… Podobnie pan Stefan chciałby kupić szczeniaczka w czerwcu. Pan Marek na samym wstępie zapytał Cię o cenę szczeniaczka i zanim zdążyłeś odpowiedzieć, krzyczał „Panie, ale dlaczego tak drogo!”. Pani Ela chciałaby pręgusa – ale… Ty już wiesz, że ze skojarzenia dwóch złotych fila nie urodzą się pręgusy. Jesteś już tym odrobinę zmęczony… Potencjalni właściciele szczeniaków dzwonią, piszą, poszukując filek w paski, w kratkę i w miesiącach zupełnie nie pasujących do terminu Twojego miotu…. No tak – w międzyczasie zrobiłeś swojej filce usg i okazało się, że jest w ciąży. Na przyszłą mamę chuchasz i dmuchasz, nie oszczędzasz na karmie i opiece weterynaryjnej. Wreszcie po dwóch miesiącach zaczęły rodzić się szczeniaczki…. Z trwogą i radością nasłuchiwałeś ich pierwszych oddechów, zawiązywałeś pępowinki i tak bardzo próbowałeś uratować to najmniejsze szczeniątko, które niedawało oznak życia po urodzeniu… Cud narodzin okupiłeś łzami, mimo że jesteś mężczyzną… Potem drżałeś o pozostałe maluchy i o swoją sunię – bałeś się, czy nie wystąpią jakieś komplikacje i czy sunia nie dostanie skrętu żołądka. Wstawałeś do nich w nocy, karmiłeś je z butelki, gdy sunia miała zbyt mało pokarmu. Pierwsze zabawy, pierwsze odrobaczenia, pierwsze szczepienia… Kiedy maluchy zaczęły jeść karmę dla szczeniąt, ze zdziwieniem zaobserwowałeś, że ledwo zdążyłeś napocząć 15 kilogramowy worek, to za chwilę już był pusty… Ale za to maluchy pięknie potrafią się bawić! Straciłeś telefon, kapcie, pasek od spodni, wstając rano z łóżka wdepnąłeś w kałużę, a Twój dom zaczął przypominać chlew… Mijały tygodnie i nadszedł czas pożegnań… Dwa maluchy odjechały do nowych domów, ale co z pozostałą ósemką? Nikt ich nie chce, nikt o nie nawet nie zapyta, a one jedzą coraz więcej i rosną coraz większe! Zdecydowałeś się obniżyć cenę. Sprzedałeś kolejne szczenię, ale wciąż w Twoim domu czeka rozbiegana, niszczycielska i żarłoczna siódemka! Jednego podarowałeś bratu, drugiego dałeś znajomym, ale piątka maluchów ma już 4 miesiące i wciąż czeka na nowe domy! Kolejny raz obniżasz cenę, dodając informację, iż można negocjować. Sprzedajesz trzy kolejne maluchy, jednego oddajesz znajomym, a ostatni zostaje z Tobą. Jesteś zmęczony i … masz dość! A teraz usiądź i policz, ile kosztował Cię ten miot… Nie oszukuj! Policz wszystko! Mijają miesiące. Na portalu aukcyjnym znajdujesz ogłoszenie „tanio sprzedam fila brasileiro”. Czytasz – „sprzedam 9 miesięcznego fila, bo mi się nie mieści w pokoju” – myślisz, że to jakiś żart… Przeglądasz zdjęcia, jest i skan metryki… To przecież Twoje szczenię! Czy jesteś gotowy, by zabrać obcego już teraz psa do swojego domu, czy jesteś gotowy, by zapłacić za jego pobyt w hotelu? Czy też schowasz głowę w piasek wyznając zasadę „wyprodukowałem, sprzedałem i zapomniałem”? Czy pozwolisz, by psa z Twojej hodowli wylicytował ktoś na aukcji za przysłowiową złotówkę, jak używaną część do pralki? Co zrobisz, gdy na stronie adopcyjnej rozpoznasz po numerze tatuażu sunię ze swojej hodowli odebraną pseudohodowcom, lub wyrzuconą jak śmieć, bo była już za stara, by rodzić kolejne mioty? Odpowiedz sobie na te pytania, ZANIM powołasz do życia kolejny miot rasy fila brasileiro. Pamiętaj – jest kryzys, ludzie tracą pracę, tracą domy, wielu z nich nie będzie często stać na utrzymanie psa tej rasy. Inni będą rozpaczliwie szukać źródła jakiegokolwiek dochodu, rozmnażając zaniedbane, wychudzone psy bez uprawnień hodowlanych i produkując co cieczkę szczenięta. Te szczenięta – często zarobaczone, bez szczepień, odchowane na nędznej jakości karmie zostaną sprzedane za 100, 200, 300 złotych na allegro dając początek nowym pseudohodowlom i zapełniając naszą stronę adopcyjną. Zapamiętaj – odpowiedzialność hodowcy za powołane do życia szczenięta trwa przez kilkanaście lat – do końca życia szczeniąt, które urodziły się w Twojej hodowli. Jeśli nie jesteś w stanie tego zaakceptować – nie hoduj. " Jola Mackiewicz ze stony: http://filabrasileiroadopcja.ehost.pl/page11.html |
17-05-2012, 19:40 | #2 |
Junior Member
Join Date: Apr 2011
Location: Ostrzeszów
Posts: 137
|
Bardzo mądry artykuł. Wzruszyłam się.
|
18-05-2012, 06:26 | #3 |
Plessowy wilczak
Join Date: Mar 2009
Location: Pszczyna
Posts: 1,200
|
A mnie dopadł czarny humor- "jeśli nie jesteś w stanie tego zapewnić- nie hoduj- KUP SOBIE REPA"
A tak poważnie to bardzo zacnie przedstawione dlaczego szczeniak musi kosztować tyle i tyle i nie jest to cena "papierka".
__________________
OBERSCHLESIEN IST MEIN LIEBES HEIMATLAND |
18-05-2012, 09:53 | #4 | |
Member
Join Date: Feb 2008
Location: Stargard
Posts: 757
|
Quote:
Moim zdaniem różnica tu tkwi nie w papierku tylko w jakości szczenięcia i świadomości hodowcy. Druga sprawa- uważam, że tu nie są winni TYLKO "hodoffcy" ale też ludzie. To niska świadomość ludzi, ich niewiedza czym jest rodowód, dlaczego cena rasowego szczeniaka jest taka, a nie inna popycha ich do kupna "rasowego bez rodowodu". Dla nich wybór jest prosty- z papierem 3000 zł, bez papierów 300 zł. Czyli pies to 10% ceny, resztę płacą za papier, który leży w szufladzie. Po co im kartka A5 za 2700 zł, skoro oni nie mają pojęcia do czego ona służy? Oni chcą tylko rasowca, popularnej rasy, nic więcej. Uważam, że naprawić może to nie ustawa ale podnoszenie świadomości społeczeństwa. ZKwP nie robi NIC, żeby tą świadomość podnosić. Tak samo jak szkoły czy jakiekolwiek inne organizacje, które robić to powinny. Organizacje promujące akcje R=R i zajmujące się adopcją psów robią to agresywnie, osoba chcąca adoptować psa ma stawiane większe warunki niż ktoś, kto chce kupić rasowe szczenię w renomowanej hodowli. Ale się rozpisałam |
|
18-05-2012, 10:06 | #5 | |
Member
Join Date: Aug 2010
Location: Warszawa
Posts: 620
|
Quote:
Faktem jest też, że kampanie informacyjne powinny być wg mnie trochę "subtelniejsze". Chodzi o to, żeby trafiały do jak największego grona ludzi nieświadomych. Nie mogą być za nadto agresywne, bo tak to tylko utwierdzą w przekonaniu już przekonanych a zniechęcą cała resztę. Faktem jest, że chyba najwięcej trzeba pracowac u podstaw czyli z dziećmi w szkołach czy przedszkolach i faktem jest, niestety, że ZKwP tego niestety nie robi... |
|
18-05-2012, 11:14 | #6 |
the Bright Side of Wild
|
fundacje nie rozdają piesków od tak - bo im zależy na przyszłości swoich podopiecznych - żeby nie wylądowały znowu na śmietniku.
ja mam w tej chwili w domu dwie rodowodowe akity wyciągnięte ze schroniska (jedna jest w ramach przechowalni przedadopcyjnej - jak by ktoś chciał super suczkę http://www.awp.akita-world.de/index.php?topic=861.0 - ale będzie musiał przejść przez "sito Edyty" z fundacji Akity w Potrzebie ) - może jednak hodowcy powinni sprawdzać przyszłych właścicieli tak jak to robią fundacje adopcyjne... |
18-05-2012, 12:19 | #7 | |
Junior Member
|
Quote:
A co do tekstu hodowczyni Fili, to niestety obawiam się, że i tak niewiele dociera do pseudohodowców i tych hodowców psów, dla których najważniejsza jest kasa. Pozostaje mieć nadzieję, że przynajmniej decyzje przyszłych właścicieli psów będą lepiej przemyślane dzięki takim artykułom. |
|
18-05-2012, 12:43 | #8 | |
the Bright Side of Wild
|
Quote:
drugim że wiesz o chorobach czy wadach kolejnym - nikt nie ma zysku z pozbycia się psa i nie ma takiego sztywnego limitu czasowego jak u szczeniaków więc proces adopcji może trwać dłużej i nie wykluczam, że czasem jest na zasadzie "nie podobasz mi się i już" ale te fundacje prowadzą ludzie o wielkim sercu a nie businessmani, traktują psy jak swoje dzieci i jak im się ktoś nie podoba to nie i już kolejnym etapem jest wizyta domowa jeżeli masz psy to poznanie z Twoimi psami a czasem z Twoim wetem :-) AwP rejestruje chipy na siebie, żeby w razie nieodpowiedzialności nowych właścicieli pies trafił z powrotem do fundacji... |
|
18-05-2012, 13:14 | #9 |
VIP Member
|
Równie fajne artykuły od lat wiszą na stronie hodowli malamutów SAYSIMAYOK
Od lat! Wniosek: literatura swoje, a życie (jak zwykle) swoje. |
18-05-2012, 15:51 | #10 | |
Junior Member
|
Quote:
Weźmy po kolei: 1. sito w postaci wysterylizowanych psów - na czym polega to "sito"? Przecież to nie jest czynnik związany z przyszłym właścicielem, tylko z psem... 2. wiedza o chorobach lub/i wadach - tak samo jak wyżej - to dotyczy psów, nie przyszłych właścicieli; 3. czynnik czasu rozumiem i jak najbardziej pasuje do kategorii "sito", a także do sytuacji hodowców - przyszły właściciel szczeniaka czeka na niego czasami rok i dłużej; w przypadku hodowli nie ma lub nie musi być "sztywnego limitu czasowego" - to od hodowcy zależy, kiedy zdecyduje się wydać szczeniaka - kwestia finansowa - wielokrotnie i w różnych dziedzinach to sprawdziłam: jak dajesz coś ludziom za darmo, to często trudno im docenić to, co dostali; jeśli muszą zapłacić, to bardziej szanują to, za co zapłacili. Wiem, że to smutny fakt, ale tak już jest - tak działa większość ludzi. Więc oddawanie psów za darmo nie jest do końca dobre i może przynieść niekorzystny efekt. 4. kolejny argument też pasuje do niektórych hodowców - mam nadzieję, ze do większości hodowców wilczaków - oni też traktują swoje psy jak rodzinę; stąd zdarza się, że wybierają lub odrzucają przyszłych właścicieli psów na podobnej zasadzie, jak ludzie o wielkich sercach z fundacji; Szczerze mówiąc, trochę mnie rozczarowałaś. Spodziewałam się konkretnych metod, być może testów, a może po prostu przedstawienia procedury adopcyjnej. A to tzw. "sito", o którym piszesz to przecież oczywiste sprawy - nic nowego. I jeszcze jedno: odnoszę wrażenie antagonizowania hodowców psów i fundacji pomagającym psom. Moim zdaniem, takie przeciwstawianie jest niestosowne. Są różni hodowcy psów, są też różne fundacje... Nie powinno się wszystkich wrzucać do jednego worka, a już na pewno nie stawiać tych worków na szalkach naprzeciw siebie... |
|
18-05-2012, 16:11 | #11 |
the Bright Side of Wild
|
punkt 1 - chodziło mi o to że po adoptusia nie zgłosi się pseudohodowca
punkt 2 - nic nie jest ukrywane i idealizowane - więc też inni ludzie się interesują punkty kolejne : ja nie mówię o hodowcach którym zależy - hodowczyni mojego Sabiego jak do niej zadzwonili ze schroniska to ich wyśmiała... i o takich mówię - jak by wszystkim hodowcą zależało nie było rodowodowych sów w schronach.... to by nie sprzedawali szczeniaków do hodowli które ewidentnie namnażają i jak coś już nie schodzi to wywalają... jeżeli hodowla ma 10 lat - 20 psów i żaden powyżej lat 5 - u - sprzedała byś im szczeniaka? a ktoś to robi ... z nieba im nie spadają... a Ty piszesz tak jak bys nie wiedziała o ogromie hodowli z miotem co pół roku, tylko z topowymi rasami, szczeniaki wydawane od 6 tygodnia żeby zbyt dużo nie zjadły... swoją drogą jestem ciekawa ilu nawet kochających i troskliwych hodowców ma możliwość zwiedzić dom nowego właściciela szczeniaka. fundacje mają wolontariuszy od tego i chodzą po domach. ZKWP bierze kasę od każdej pieczątki i każdego papierka - mógłyby się pofatygować - nawet za pieniądze na zasadzie - chcesz mieć szczeniaka - zgłaszasz się do związku po opinie, kontrolę - oczywiście jeżeli ufamy w kontrole Zkwp ... Last edited by spadzista; 18-05-2012 at 16:37. |
18-05-2012, 16:30 | #12 |
the Bright Side of Wild
|
i uważam, że tego typu artykuły są zajebiste - bo nawet jak do co 10 osoby przemówią to już coś. Bo dla dużej ilości osób hodowla to raj przebywania z puszystymi kulkami :-)
|
18-05-2012, 17:26 | #13 | |
the Bright Side of Wild
|
Quote:
i tak naprawdę do puki ZKwP i jego członkowie nie będą instytucją 100% zaufania- to z rozwinięciem tej świadomości będzie kiepsko. Rozumiem, że jest to duża instytucja i mogą być wpadki ale to co się dzieje to jest przegięcie! jest nadzieja, że jak będzie się pisać w necie o złych hodowcach, o oszustach, o tym na co zwrócić uwagę szukając hodowli i zamieszczać artykuły jak powyżej to coś to zmieni.... po za tym w kraju takim jak Polska gdzie jest co roku koło 100000 nowych psów w schroniskach - powinien być zakaz rozmnażania na 10 lat przynajmniej! edukacja - teraz w programie nauczania jest dział "prawa zwierząt" - moja córka w ramach tego dowiedziała się, że w lesie nie krzyczymy a psa się kijem nie bije bo temat nie jest opracowany w podręczniku tylko zasugerowany do opracowania przez nauczyciela.... |
|
19-05-2012, 10:21 | #14 |
Senior Member
Join Date: Sep 2009
Posts: 1,330
|
Oj, Spadzista.... taki artykuł dotrze do co dziesiątego, a pozostałych dziewięciu to co?.... Młodzi Jesteście, naiwni. Świat chcecie ratować rozdając kwiatki i "prezerwatywy".... Świat jest brutalny, rządzi forsa i tylko forsa. Jak nie dasz "na odlew", nie zszokujesz, to taki artykuł możesz sobie w Biblię wsadzić, jako zakładkę..../Ale walczcie -do Was należy "tu i teraz" /
Oj, Spadzista.... fajna z Ciebie Kobitka , ale dla mnie ten artykuł, to "byleco". Tak, to ja sobie mogę "niuniać" do moich ogonków, a one pokiwają łebkami i .... zrobią swoje, a jeszcze mi "mentalnego" "wała" pokażą. Takich artykułków są "jeziora" w internecie a oprócz tego "morza" informacji o podłościach ludzkich względem zwierząt i "oceany" cierpień poszczególnych zwierząt. Chcę wierzyć, że w fundacjach są Ludzie podchodzący indywidualnie do każdego "przypadku", ale na bazie obserwacji adopcji u ludzi /i zgotowanej im przepisami "drogi cierniowej"/, moja "wiara" rozwiewa się w >puch marny<. Obserwując draństwa czynione psom, ja bym się nie opieprzała i napisała tak: "Drogi przyszły Hodowco! Pozbądź się złudzeń, hodowla to: -odpowiedzialność; powołujesz na świat psy i musisz pamiętać, że ktoś Ci da w mordę, jeśli wciśniesz mu chłam opakowany w sreberko jakości; będziesz miał niezłą jazdę, gdy komuś piesio od Ciebie się znudzi i przywiezie Ci go pod dom -sajgon na maxa; jeśli wyrzuci go do lasu -dla Ciebie to "pół biedy", bo zawsze możesz udawać, że nie wiesz "co za drań to zrobił" i sumienie "czyste".../do czasu.../; -marny interes; nawet karmiąc ścierwem musisz /na szczęście!/ poszczepić i załatwić papiery /te lewe też kosztują/. Co do ścierwa w miskach -nie opyla się... przyszły frajer jednak oczy ma i zobaczy stan psa....; -obserwacja otoczenia; a/ będziesz "producentem", to w końcu środowisko danej rasy Cię "zluka" i napiętnuje, a jak do tego "dołoży swoje" jakaś organizacja "popaprańców miłośników", to policję i Sąd /w końcu i adekwatnych do winy, dzięki Bogu, doczekamy się kar/ masz jak nic na karku; b/ będziesz walił ściemy w środowisku, to środowisko Cię odtrąci i obłoży ostracyzmem, a opinia Cię załatwi....; -przede wszystkim bądź uczciwy /cholera, z tym ból!/; Jeśli chcesz zgrywać Hodowcę, to zachowuj się jak Hodowca. Nie pieprz ludziom, że oddajesz psa, bo.... "trele-morele". Graj, jak prawdziwy fachman: pies wypada z hodowli, to go uśpij /to tylko jeden zastrzyk za grosze -flaszka kosztuje więcej/. Gdy oceniasz miot i widzisz, że część szczeniaków jest "do dupy" w Twojej ocenie -uśpij je. No wydaj te parę złotych na zastrzyki -nie bądź kutwa... jeśli utopisz, może się potem śnić po nocach i moralniak, jak nic, a Ty przecież chcesz uchodzić za nieskazitelnego. Gdy Twoja suka jest kiepska /słabe mioty/ -też "pod nóż": po co ma Ci się plątać pod nogami, zawadzać i żreć za friko... -zrób dobrą kalkulację; zaprzyjaźnij się z hodowcami, wyciągnij od nich informację ile z tego można "wyciągnąć" na czysto. Uwierz: marny grosz... nie opyla się. To zabawa dla filantropów i autentycznych miłośników-popaprańców. Gówno nie kasa, a oprócz tego syf w chałupie -zaszczane podłogi i smród odchodów szczeniaków /a do tego multum zniszczeń/, nawet jeśli są w kojcach na dworze, to i tak "jedzie". Lepiej się pobawić w "futerkowce" -"paranoicy" na punkcie eko-skóry mogą Ci naskoczyć -"elegantasów" jest więcej. I do tego smrodu można się przyzwyczaić, gdy jest sowity ekwiwalent za skóry... I pamiętaj, potencjalna "Łajzo" /-jeśli myślisz tylko o zysku/ -przyjdzie dzień rozliczeń... Za życia dostaniesz tego "próbkę" od środowiska, które Cię osądzi bez skrupułów, bo MA DO TEGO PRAWO!!! A potem, jeśli Bóg istnieje, masz przeje...e ...-świadkami w "procesie" będą psy, którym zgotujesz "piekło na ziemi" i rany w sercu i duszy. A jeśli jeszcze, nie daj Boże, kupisz wilczaka, to masz przewalone kompletnie. Zanim go weźmiesz do hodowli, poczytaj po co ten zwierz został stworzony i jaką ma naturę. Dlaczego wypadł z "militarnego planu"... Nie wiesz? To Cię oświecę z mściwą satysfakcją: lepiej go uśpić oseskiem, niż pozbywać się go, gdy dorosły. Bo wilczak, to "specyfika" totalna: przywiązuje się do pierwszego właściciela miłością ogromną, kocha go ślepo, wielbi i odda za niego życie bez wahania. Ta pieprzona rotacja w czekistach czechosłowackich powinna być dla Ciebie informacją, jak ciężko go uczyć nowego domu, nowego opiekuna. Jeśli chcesz zgrywać przed otoczeniem "miłośnika" i "pasjonata", to musisz mieć w sobie EMPATIĘ i WSPÓŁODCZUWANIE. Bez tego daleko nie pociągniesz. Bo jeśli na dodatek masz jeszcze dzieci, to "gen sukińsyństwa" przekażesz dalej -nasza progenitura uczy się życia "przez" nas... Dotarło?!" .... Ooooo, ja bym TAK napisała... /wklejając odpowiednią rasę, szczególnie psy specyficzne, a fila -m.in.- do takich należy/. I mam prawo tak napisać, bo to na podstawie moich doświadczeń... Skromne Ci one, ale umiem wyciągać wnioski i też patrzę oczami psa... Chciałam mieć hodowlę /i na papierze mam/ altruistyczną, bo od początku wiedziałam, że kasy się na tym nie zarobi, ale: nasycenie rynku, choroby, ODPOWIEDZIALNOŚĆ za powoływane życia /nawet gdy pies jest już u nowego opiekuna/ oraz miękkie serce mi na to nie pozwoliły. Moje miękkie serce doprowadziło do tego, że mam niewidomego psa-mastodonta /"wypad" z hodowli/, że pogrodziłam teren i złożyłam zamki w pokojach, bo moje dwie suki się chcą zabić. I ani przez sekundę nie pomyślałam, by zrobić odstrzał /miłościwą adopcję/ którejkolwiek mojej "córeczki"... Nie pomyślałam o adopcji, bo przede wszystkim myślę, co one myślą i jakie "rany" bym im uczyniła odtrącając je. ..... Dobrego dnia potencjalni hodowcy i Ci, którzy patrzycie na hodowlę przez pryzmat siebie, a nie oczami tych "mniejszych", które Opatrzność dała nam przede wszystkim do kochania. ..... P.S. Napisałam to też dlatego, bo w jednym z tematów zostałam źle zrozumiana -"mówiłam" o dramacie psa, nie człowieka... ..... P.S.2 -zapomniałabym o hodowcach, którzy dzięki hodowli chcą zrobić sobie "awans społeczny" -ale to inna historia, chociaż z serii tych żałosnych... Last edited by Puchatek; 19-05-2012 at 10:23. |
19-05-2012, 15:57 | #15 |
Member
Join Date: Mar 2011
Location: Świętokrzyskie/Kraków
Posts: 664
|
Bardzo dobry artykuł, można mieć nadzieję, że dotrze przynajmniej do kilku nieświadomych*
A świadomość społeczeństwa jest naprawdę znikoma... i to nie tylko wśród przyszlych hodowców, ale w ogóle wśród społeczeństwa - nawet wśród psiarzy Dzisiaj na przykład będąc na krakowskim Marszu Azylanta - czyli miejscu, gdzie można by się było spodziewać świadomych właścicieli, usłyszałam dość ciekawą opinię na temat Związku Kynologicznego. Dowiedziałam się bowiem od pewnej oburzonej pani, że z ZKwP nie pracują miłośnicy psów, tylko sami biznesmeni, których nie obchodzą psy, bo (uwaga): "Co to za miłośnicy zwierząt, którzy tak dyskryminują psy? Wie pani, czego ja się ostatnio dowiedziałam? Że nie uznaje się białych bokserów, bo jacyś imbecyle twierdzą, że im PSUJĄ RASĘ! No jak można tak dyskryminować psy, tylko ze względu na kolor?!" Dalszej dyskusji się nie przysłuchiwałam, choć przez chwilę miałam ochotę uświadomić pani, co niesie ze sobą biały kolor... ale na szczęście/nieszczęście się powstrzymałam... __________________________ *Swoją drogą weszłam na stronę hodowli tej pani i tam jest dużo więcej ciekawych artykułów na różne psie tematy, polecam lekturę |
02-06-2012, 20:57 | #16 |
the Bright Side of Wild
|
powracając do pytania jak wygląda sprawdzanie potencjalnego nowego właściciela.
Ponieważ do adopcji Totory-która jest u mnie na DT- byli chętni niedaleko mnie, Fundacja zleciła mi: -spotkanie w plenerze z nimi i ich psem - obserwacja zachowań - wywiad gdzie i w jaki sposób spędzają czas z psem czym się żywi. -sprawdzenie obecnego domu, warunków na działce, ogrodzenia i otoczenia oraz to samo w domu teściowej, gdzie ich aktualny pies spędza dnie podczas obecności właścicieli w pracy. ilu hodowców ma taką procedurę ?? |
02-06-2012, 21:12 | #17 |
Member
Join Date: Mar 2011
Location: Świętokrzyskie/Kraków
Posts: 664
|
Niestety chyba niewielu... ale chyba też nie ma co przesadzać z tym sprawdzaniem. Ostatnio miałam przykład, że zbytnia nadgorliwość osoby wydającej komuś psa też może być niedobra. Ale o tym za chwilę...
Idea jest bardzo dobra - sprawdzamy, czy potencjalny przyszły właściciel psa nie wyrzuci go przy pierwszym lepszym problemie, bo nie chcemy, żeby pies wrócił do adopcji. Super, w teorii wszystko pięknie. Niestety problem pojawia się w tym, że wiele wizyt przedadopcyjnych jest przesadnie dokładna... moi znajomi planują zaadoptować psa. Starali się o półtorarocznego cocker spaniela i niestety dostali odmowę, bo... nie są małżeństwem I teraz pojawia się pytanie - ilu ludzi po czymś takim odwróci się na pięcie i pojedzie kupić psa od pseudohodowcy, zamiast użerać się z "wariatami"? Bo moi znajomi szczerze zdziwieni (byli wręcz w szoku), nie zrezygnowali z adopcji chyba tylko dzięki temu, że rozmawiałam z nimi na ten temat i przedstawiłam sprawę z punktu widzenia "zakręconego psiarza". A gdyby hodowcy sprawdzali troszkę bardziej, a 'adopcyjni' troszkę mniej to świat byłby idealny.... |
02-06-2012, 21:39 | #18 |
the Bright Side of Wild
|
Wiadomo, że to różnie bywa. I tak na prawdę taki wolontariusz, który sprawdza dom - ma władzę decyzyjną :-) I od niego wszystko zależy, a nie zawsze on robi co należy, a z drugiej strony to wielka odpowiedzialność przyznać lub nie przyznać samotnemu psu nowych ludzi...
|
02-06-2012, 21:46 | #19 |
Member
Join Date: Mar 2011
Location: Świętokrzyskie/Kraków
Posts: 664
|
Doskonale to rozumiem, ja sama prawdopodobnie byłabym upierdliwa, gdybym miałam komuś psa wydać
Ale jak czasem czytam, że osoba chcąca znaleźć dom bernardynowi żali się, że 'trafili się tacy fajni ludzie, ale niestety powiedzieli, że pies będzie mieszkał na podwórku, więc nie mogłam im go przecież dać', to nie wiem, czy się śmiać, czy płakać |
02-06-2012, 22:08 | #20 | |
VIP Member
|
Quote:
A tymczasem wystarczy jeden telefon do hodowcy, jedna rozmowa, podczas której następuje ustalenie ceny i daty odbioru szczeniaka. Taka rzeczywistość. Zawsze byli, są i będą ludzie uczciwi i tacy, który przeliczą kasę i pójdą planować nowy zysk. |
|
|
|