Wolfdog.org forum

Wolfdog.org forum (http://www.wolfdog.org/forum/index.php)
-   Wychowanie i charakter (http://www.wolfdog.org/forum/forumdisplay.php?f=29)
-   -   Zazdrość.. (http://www.wolfdog.org/forum/showthread.php?t=6770)

AngelsDream 27-08-2008 15:30

Tylko, że w Polsce pies wciąż jest kojarzony z wsią i pilnowaniem terenu :P Najlepiej, żeby szczekał pół dnia, a jak komuś zwrócisz uwagę, że dobry pies stróżujący nie szczeka na każdego, to jest wielkie zdziwienie, a często foch. Ludzie wciąż potrafią iść do marketu na dwie godziny i zostawić psa i jeszcze mieć pretensje, że ktoś go spod tego tesco zabrał, co lepsze potrafią zostawić psa w zamkniętym szczelnie samochodzie na słońcu. Ostatnio pod biedronką odplątywałam psa, który się dusił własną obrożą... I chociaż przyszły z tym psem 3 osoby, to żadna nie została, a pies darł japę na pół osiedla. Jak zwróciłam im uwagę, to pani wyszła do psa i z pretensją - Coś ty narobiła? Najlpsze, że na tym sklepie jest nalepka zakazująca pozostawiania pod nim psa, a ludzie nic. Całe stada psów tam stoją. Wkurzyłam się i napisalam do dyrekcji, obiecali coś zrobić.

wilczakrew 27-08-2008 15:38

Quote:

Originally Posted by Gia (Bericht 154653)
W swoim rodzinnym mieście weszłam z psem (w kantarku) do sklepu typu Żabka, na stację benzynową i do sklepu z zaopatrzeniem medycznym. W tym ostatnim pan zaprosił nas razem do środka, kiedy prosiłam, żeby wyszedł do drzwi bo chcę coś kupić a jestem z psem :twisted:. I nikt nie robił problemów. Wrocław niby taki zachodni, a daleko w tyle, mogliby chociaż zaznaczyć, że psy na smyczy, w kagańcu, nad którymi właściciel sprawuje kontrolę, mogą wejść choć w niektóre miejsca... :roll:

Ewa u mnie nie jest lepiej. Na osiedlu nie mam problemu z większością sklepów, ale w sklepie przy moim mieszkaniu nie ma siły. Tylko na długosć smyczy, a on siedzi potulnie przez sklepem. Właściciel ma psa, ale inni do niego nie moga wejść. Zgadzam się z gagą ale to jest spowodowane tym, ze ja większosć tam zna jak i psa. Ja u siebie na osiedlu też nie mam problemu, ale jak pojade gdzieś dalej to nawet do tzw mordowni mnie z psem nie wpóścili. W zakopanym polecam Kmicica, bardzo dobra obsługa. Wrocław nie odbiega od innych miast. ja ostatnio jak byłem z psem w trasie to nie mogłem nic zjeść w Poznaniu, a hotel znalazłem dopiero 60 km od i zapłaciłem jak za trzy osoby. Właściciele mieli psa, bo Pani z nim rano wyszła na spacer, a jak zobaczyła mnie z Czamborem to uciekała do domu z obawy przed pozarciem. idąc chodnikiem często ludzie schodzą mi z drogi i psioczą pod nosem. To jest normalne. wyzwiska, obelgi itd.

Agnieszka 27-08-2008 16:21

Quote:

Originally Posted by AngelsDream (Bericht 154599)
W Polsce też by pewnie nie było problemu, gdyby nie to, że większość psów jednak nie umie się zachować.


Myślisz, że zagraniczne psy są lepiej wychowane..... ? :)

Agnieszka 27-08-2008 16:34

Może jeszcze dodam coś od siebie na temat doświadczeń z wchodzeniem psa do sklepu. Jak Varg miał ok. półtora roku, chciałam wejśc z nim do kiosku (żeby nie było- kiosk ten nie jest wielkości psiej budy- był to normalny sklepik). Sprzedawca wygonił mnie z wrzaskiem, a czemu? Bo jego zdaniem pies + kiosk = zasikane gazety...................... Hihi
Sęk w tym, że ja mam pewność, że mój pies ani nie nabrudzi, ani niczego nie zniszczy- powącha, owszem, ale nie będzie niczego dotykał, czy też zjadał.

wilczakrew 27-08-2008 16:42

Quote:

Originally Posted by Agnieszka (Bericht 154673)
Może jeszcze dodam coś od siebie na temat doświadczeń z wchodzeniem psa do sklepu. Jak Varg miał ok. półtora roku, chciałam wejśc z nim do kiosku (żeby nie było- kiosk ten nie jest wielkości psiej budy- był to normalny sklepik). Sprzedawca wygonił mnie z wrzaskiem, a czemu? Bo jego zdaniem pies + kiosk = zasikane gazety...................... Hihi
Sęk w tym, że ja mam pewność, że mój pies ani nie nabrudzi, ani niczego nie zniszczy- powącha, owszem, ale nie będzie niczego dotykał, czy też zjadał.

Bo tak jest większosci ludziom pies kojaży się z sikami i kupą. Oni sądzą, ze on własnie do nich specjalnie przyszedł się załatwić.

maillevin 27-08-2008 17:44

Quote:

Originally Posted by evikzegar (Bericht 154662)
idąc chodnikiem często ludzie schodzą mi z drogi i psioczą pod nosem. To jest normalne. wyzwiska, obelgi itd.

:shock:To nie jest normalne. Fakt, że niektórzy ludzie przesadzają na sam widok dużego psa (chociaż ja na szczęście takich nie spotkałam, ale sąsiadkę jakaś babka opieprzyła za samo chodzenie z rottkiem na smyczy bo się bała go wyminąć), ale jak widzę człowieka idącego z np. kaukazem (czy nawet jamnikiem) na klikumetrowej smyczy na zaludnionym chodniku to też krew mnie zalewa bo piesek idzie z jednej strony chodnika, właściciel z drugiej a na środku barierka ze smyczy i co ja mam skakać przez tą smycz? A jak idę z ciężkimi zakupami a czyjś pies mi wpada pod nogi to mam się cieszyć? Po prostu trzeba zachować pewien umiar i mieć świadomość tego, że nie jest się samemu a nie wszyscy ludzie muszą lubić psie towarzystwo. Konfliktów nie da się całkowicie uniknąć ale czasami wystarczyłoby tylko trochę pomyśleć o innych.

wilczakrew 27-08-2008 18:19

Quote:

Originally Posted by maillevin (Bericht 154698)
:shock:To nie jest normalne. Fakt, że niektórzy ludzie przesadzają na sam widok dużego psa (chociaż ja na szczęście takich nie spotkałam, ale sąsiadkę jakaś babka opieprzyła za samo chodzenie z rottkiem na smyczy bo się bała go wyminąć), ale jak widzę człowieka idącego z np. kaukazem (czy nawet jamnikiem) na klikumetrowej smyczy na zaludnionym chodniku to też krew mnie zalewa bo piesek idzie z jednej strony chodnika, właściciel z drugiej a na środku barierka ze smyczy i co ja mam skakać przez tą smycz? A jak idę z ciężkimi zakupami a czyjś pies mi wpada pod nogi to mam się cieszyć? Po prostu trzeba zachować pewien umiar i mieć świadomość tego, że nie jest się samemu a nie wszyscy ludzie muszą lubić psie towarzystwo. Konfliktów nie da się całkowicie uniknąć ale czasami wystarczyłoby tylko trochę pomyśleć o innych.

Mnie bardziej chodziło tu o sytuacje kiedy idę z psem chodnikiem , a ludzie omijają mnie dużym łukiem. Pies jest wtedy zawsze na smyczy i zawsze przy nodze. Nie biega sobie luźno. Poprostu ludzie boją się przejść w odległości metra czy dwóch bo widzą dużego psa. Oczywiście prawie zawsze jest komentarz odnośnie kagańca tak jak by ich miał od razu źjeść.

maillevin 27-08-2008 18:24

No to są już reakcje przesadzone ludzi którzy albo psów nie lubią albo się ich boją albo jeszcze coś, jednak na szczęście ze swojej strony powiem że to raczej jest dość rzadkie. A co do kagańca to przypomniała mi się historia jak szłam z pieskiem na smyczy (pies wielkości małego jamnika) a jakaś pani skomentowała "bardzo ładnie, że na smyczy ale jeszcze kaganiec powinien mieć", tutaj miałam chęć powiedzieć żeby sama go sobie założyła.

Nemi 27-08-2008 18:33

:shock: Bardzo to zadziwiające, co piszecie. Mam dwa duże psy (ras różnych), chodzimy na spacery w mieście i NIGDY się z czymś takim nie spotkałam. Nie używamy kagańców ani podobnego sprzętu. Spotykają nas raczej całkiem przeciwne reakcje. Kiedyś nawet mnie denerwowało, że obcy ludzie pchają się z łapami do psa :) Ale to w sumie bywa miłe.

Gaga 27-08-2008 19:05

Wilczaki, jako generalnie dość ciche psy, nie wpadające w ujadanie, są chyba łatwo tolerowane. Ilez to razy jakis inny pies wsciekał sie na smyczy, ujadał, na widpok Cheya... I oczywiście tamten pies uchodził za agresora.. podczas gdy cichy, stojący i patrzący tylko Chey - za aniołka ;D
Ludzie widza czasem nie te rzeczy, które sa naprawdę.. w tym przypadku - nam to zwykle na plus ;P
Ale częściej jednak zwycięża u ludzi ciekawośc, zainteersowanie niż strach. Z niechęcia jakos udało nam sie do tej pory nie spotykac.. ale może to znów ...inna dzielnica? ;)

wilczakrew 27-08-2008 19:06

Więc jeśli chodzi o moje miasto to nie jest to przesadzone. Tak reagują ludzie. Raz nawet jak byłem na spacerze w takim lasko-parku ze znajomą i dwoma wilczakami, które biegały luzem i cały czas przy nas. One ani my nie zaczepiliśmy nikogo. Psy dostały po kopniaku od rowerzysty gdzie szły normalnie przy nas oczywiście zero reakcji ze strony psów, a na mój komentarz " człowieku co robisz " dostałem w zęby. Każda napotkana osoba choć psy nie zbliżyły się do niej na odległość 5 metrów zwracała nam uwagę i straszyła policją. Nawet jak wychodzę na specjalny wybieg dla psów to inni właściciele jak widzą mnie z psem to uciekają i często mam straż miejską. Większosć ludzi poprostu ma paranoje, a jak już usłyszą w telewizji, ze znowu pies kogos zagryzł lub pogryzł to ja sie boję wyjsć na spacer. Najzabawniejsze jest to, ze często reagują tak właściciele innych psów, które atakują mojego. Do mnie mają pretensje, ze pies bez kagańca bo ich jest agresywny to musi chodzić. Czasami to sie zaczynam zastanawiać kto jest bardziej agresywny psy czy ludzie i komu powinno zakładać się kagańce. Wczoraj zwyzywał mnie facet na chodniku jak wracałem z psem do domu piechotą. Pies szedł spokojnie przy nodze i zero reakcji na ludzi. Facet jak mnie zobaczył to obrzucił mnie różnymi epitetami odniósł sie, ze mam bardzo groźnego psa morderce i muszę chodzić w kagańcu i na grubej smyczy itd. Ja to skomentowałem w ten sposób, że nie rozumiem co Pan chce ode mnie bo ani ja ani mój pies pana nie zaczepilismy , a jak na razie to jedyną osobą agresywną jest pan i chyba by trzeba było kaganieć i smycz założyć komuś innemu. To usłyszałem " jak Ci przypierdole smarkaczu to zobaczysz. " Wiec skwitowałem " to proszę ale za psa nie ręcze. " facet jeszcze cos bełkotał, a my odeszlismy bo moje ciśnienie było już na granicy.

wilczakrew 27-08-2008 19:15

Gaga ja Ci poprostu zazdroszczę. Ostatnio jak wychodziłem z mieszkania równocześnie z sąsiadką to jej mało co drzwi z futryny nie wyskoczyły na widok psa. Oczywiście mieszkam tu od niedawna więc nie wiedziała, ze mam psa bo wcześniej nie było okazji się spotkać.Sama ma psa takiego małego pyrtka co cały czas ujada. Natomiast jest sąsiadka z 2 pietra co jak zobaczyła mnie pierwszy raz to myślałem, ze psa zagłaszcze na śmierć. Ludzie są różni jak i zwierzeta. Natomiast jak jestem na osiedlu obok pracy to właściwie nie mam żadnego problemu bo wszyscy psa znają. Kazdy sie z nim wita, a on zresztą też.

wilczakrew 27-08-2008 19:21

Quote:

Originally Posted by Gaga (Bericht 154714)
Wilczaki, jako generalnie dość ciche psy, nie wpadające w ujadanie, są chyba łatwo tolerowane. Ilez to razy jakis inny pies wsciekał sie na smyczy, ujadał, na widpok Cheya... I oczywiście tamten pies uchodził za agresora.. podczas gdy cichy, stojący i patrzący tylko Chey - za aniołka ;D
Ludzie widza czasem nie te rzeczy, które sa naprawdę.. w tym przypadku - nam to zwykle na plus ;P
Ale częściej jednak zwycięża u ludzi ciekawośc, zainteersowanie niż strach. Z niechęcia jakos udało nam sie do tej pory nie spotykac.. ale może to znów ...inna dzielnica? ;)

Gaga tu się mylisz. Agresorem jest mój pieś bo wtedy idą tego typu komentarze " weź pan tego psa bo mój się go boi / boze bo on go zje itp " oczywiście zawsze jest wtedy nerwowe ściąganie psa do siebie. Wilczak zazwyczaj w takich sytuacjach patrzy na tego psa jak na idiotę i nie chce wiedzieć co myśli.

Gaga 27-08-2008 19:39

Quote:

Originally Posted by evikzegar (Bericht 154720)
Gaga ja Ci poprostu zazdroszczę.

No jak Was czytam to ja sobie tez :)
jesli mam czegos trochę dość to pytań o psa :) Staram sie być zawsze cierpliwa i odpowiadać na pytania bo w końcu tacy mili ludzie to, jak widzę skarb :) Zresztą to był od zawsze sposób na socjal młodego - głaskali go wszyscy:dzieciaczki, dorosli, żule itp
Chey nie jest aniołkiem i innych samców musimy się wystrzegać, ale ludzie? Faaajni są ;) Tylko bedne dzieci jak chcą burego pogłaskać a mają pluszaka w rączce... tzn za chwiilę nie mają :D

Mieszkam w środkowej części miasta, w bloku, okolica zapsiona do granic możliwości więc wiadomo- konflikty między psami są na porządku dziennym. Ale jakoś niezwykle rzadko zdarzają sie pyskówki między ludżmi, z innymi spacerującymi z duzymi psami (zwłaszcza rano) mijamy się z daleka, ustępujemy drogi...
na bazarek wchodzimy, tarasujemy drzwi do budki z miesem i zamiast pretensji mamy zainteresowanie.. no weźcie sie przeprowadźcie do nas , będzie lepiej :) Zapraszam: Warszawa-Mokotów ;P

Gaga 27-08-2008 19:50

Quote:

Originally Posted by evikzegar (Bericht 154723)
Gaga tu się mylisz. Agresorem jest mój pieś .

Zawiąz mu jakąs czerwona bandanke lbo cos w tym rodzaju.( kolorowe szelki? ). Kiedys zrobiłam ze znajomymi eksperyment, ja miałam ONka, oni duzego czarnego mieszanca. ONki ludzie sie nie bali bo to takie dlugowlose, ladniutkie to nie kojarzyli z garesja. Czarnego duzego, mimo ze aniol nie pies- bali sie.
Olsnilo nas gdy psy dostaly gumowe, zarowiaste pilki i niosly je w pyskach. Zero strachu- tylko smieszne zaczepki, ciumkania itp.
Poszlismy dalej - mlody dostal czerwone szelki, bandane... dzis juz chodzi bez bandany, tylko w szelkach... no i taki pies w czerwonych paskach nie moze byc groźny ! ;) Może u Was tez to zadziała? ( nie polecam tylko yorkowych, różowych kubraczków) :D

wilczakrew 27-08-2008 20:00

Quote:

Originally Posted by Gaga (Bericht 154727)
jesli mam czegos trochę dość to pytań o psa :) Staram sie być zawsze cierpliwa i odpowiadać na pytania bo w końcu tacy mili ludzie to, jak widzę skarb :) Zresztą to był od zawsze sposób na socjal młodego - głaskali go wszyscy:dzieciaczki, dorosli, żule itp
Chey nie jest aniołkiem i innych samców musimy się wystrzegać, ale ludzie? Faaajni są ;) Tylko bedne dzieci jak chcą burego pogłaskać a mają pluszaka w rączce... tzn za chwiilę nie mają :D

To z głaskaniem to jest fakt ale u mnie to jest żadkosć. Natomiast jak byłem z nim w Bieszczadach nie mogłem się nigdzie ruszyć bo co chwila pytania, głaskanie, zdjęcia i ogólnie 5 minut drogi pokonywaliśmy w 30 min. Z dziećmi mam identycznie wszystkie pluszaki muszą się trzymać na baczności. Jednak na osiedlu muszę go pilnować bo raz miałem taką reakcje mamy , że wyglądało to podobnie jak w czerwonym kapturku. Zresztą ja się nie dziwię bo pewnie na jej miejscu też bym się wystraszył jak Czambor z wielką radością wyrwał dziecku pluszaka i zaczoł go tarmosić. Podejrzewam, ze matka wyobraziła sobie za chwile na tym miejscu swoje dziecko.

wilczakrew 27-08-2008 20:02

Quote:

Originally Posted by Gaga (Bericht 154732)
Zawiąz mu jakąs czerwona bandanke lbo cos w tym rodzaju.( kolorowe szelki? ). Kiedys zrobiłam ze znajomymi eksperyment, ja miałam ONka, oni duzego czarnego mieszanca. ONki ludzie sie nie bali bo to takie dlugowlose, ladniutkie to nie kojarzyli z garesja. Czarnego duzego, mimo ze aniol nie pies- bali sie.
Olsnilo nas gdy psy dostaly gumowe, zarowiaste pilki i niosly je w pyskach. Zero strachu- tylko smieszne zaczepki, ciumkania itp.
Poszlismy dalej - mlody dostal czerwone szelki, bandane... dzis juz chodzi bez bandany, tylko w szelkach... no i taki pies w czerwonych paskach nie moze byc groźny ! ;) Może u Was tez to zadziała? ( nie polecam tylko yorkowych, różowych kubraczków) :D

Wiesz co na to nie wpadłem. Muszę to przetestować. Zobaczymy jaka będzie reakcja. Zdam potem relacje. Dzięki.

wilczakrew 27-08-2008 20:07

Kurde właśnie sobie wyobraziłem mojego Czambora 70 cm w kłębie w tym różowym yorkowym kubraczku. Wiesz co ty jesteś aparatka. Tak poza tematem będziecie w Późnej.

Gaga 27-08-2008 20:31

Quote:

Originally Posted by evikzegar (Bericht 154745)
Kurde właśnie sobie wyobraziłem mojego Czambora 70 cm w kłębie w tym różowym yorkowym kubraczku.

zawsze mozesz zacząc od czegos takiego :

http://www.pelna-miska.pl/sklep/_var...f877a3cc52.jpg
:lol:

Quote:

Tak poza tematem będziecie w Późnej.
Ni... ja w czasie spotkania mam najgorętszy okres w roku, w pracy :cry:

Galicja 27-08-2008 21:40

Ja tylko wtrącę swoje dwa słowa odnośnie zachowania ludzi. Mieszkam , powiedzmy, na osiedlu domków jednorodzinnych, ale w odległości spaceru mam różnego rodzaju osiedla, w zależności w którą strone sie wybiorę tam usłysze odpowiednie epitety odnośnie moich psów. jak ide w jedną stronę psy sa super i kochane, jak ide na bardziej 'snobistyczne" osiedle wtedy prowadze na smyczy dziką bestię. Wiem że większość z Was nie zna mnie osobiście ani Blitz, ale wyobraźcie sobie "matke POlkę" pchającą wózek z 3-latkiem i człapiąca spokojnie sunie przy nodze. I na ten widok jakaś matka łapie swoje 7-letnie dziecko na ręce a drugie ucieka.. ale ja wiem że to wina rodziców, że nie tłumaczą , nie pokazują. Ja się normalnie przestraszyłam ja ta matka porwała to dziecko na ręce i zagadałam ją że jeśli chce przekonac dziecko do psów, to nie ma problemu, bo Blitz jest przyzwyczajona do dzieci (patrz to w wózku ;) ) ale Pani mi odpowiedziała że takich strasznych psów to sie boją.I co tu robić?

maillevin 27-08-2008 21:46

Zasadniczo z dużym psem i tak jest łatwiej. Mój jest dość mały i ludzie mają tendencje do tupania, straszenia, udawania że ją gonią itp. a ona przecież wszystkich omija wielkim łukiem więc nie ma tu mowy o jakimś zaczepianiu przez psa. Sąsiadka miała ratlerka, starszy pies, nigdy nawet nie słyszałam żeby szczekał, bardzo spokojny, ta pani zawsze z nim spacerowała. No i szedł jakiś kretyn i po prostu podszedł do psa i go kopnął, ot tak sobie, pies nawet go nie widział, weterynarz całą noc psa ratował ale wstrząs mózgu, do tego zawał i było po psie. Jak tylko widzę z naprzeciwka człowieka to biorę psa do nogi. Wilczaka raczej nikt przy zdrowych zmysłach nie zaatakuje.

AngelsDream 27-08-2008 21:51

Przy zdrowych nie, ale chorzy też są wśród nas. I między innymi dlatego nie zostawiamy Baaja pod sklepem.

Gia 27-08-2008 23:55

Gaga, nie ukrywam, że rozważamy przeprowadzkę ;) ale troszkę dalej niż do Wawy :D Do straży miejskiej nie dotarłam, ale mała była ze mną w knajpie na piwku, a potem na obiadku :) wszędzie było super, w knajpie dostała miskę z wodą. Żyć nie umierać. Zapytałam panią z obsługi, czy w zimie można z psem wejść do środka (bo mowa oczywiście o ogródkach), dowiedziałam się, że jeśli pies grzeczny (to w ocenie właściciela) to nie ma problemu ;)

Ale w tramwaju znowu mnie dobito... Moja sucz jeszcze nie jeździła autobusem, bo ja sama się boję i nimi nie jeżdżę... z powodu psa przekonałam się do tramwajów, więc czasem sobie jeździmy i suka super, zero stresu, siedzi sobie albo kładzie się na podłodze. Już nawet nie zaczepia ludzi, bo kiedyś z każdym musiała się pomiziać :) No więc weszłyśmy do tramwaju, skasowałam te 4 bilety, a że nie było miejsca siedzącego choć luźno to ustawiłam się przy barierce. Bardzo 'niemiły' pan przegonił nas z krzykiem: 'Tam sobie idźcie!!, odsuń się pani z tym psem ode mnie bo mi spodnie ubrudzi/obślini' :/ Dodam, że mała nawet go nie dotknęła :( Miała też kantarek, który robi u nas za kaganiec... za to podczas kupowania biletów w kiosku K-lee wskoczyła przednimi łapami za ladę, pan się bardzo ucieszył, wymiział, wygłaskał, skomplementował i prawie się rozpłakał, bo dopiero co odeszła mu suczka ON-ka...

Powinni Wrocław daleko na wschód przesunąć :/ A ja oszaleję w tym niesympatycznym mieście...

AngelsDream 28-08-2008 00:02

Warszawa też nie słodka i lukrowana ;)

Gia 28-08-2008 00:09

Kiedyś spacerowałam z psem po Mokotowie, jakieś 2 tygodnie, codziennie i tam akurat byli przesympatyczni ludzie :) To była suczka ON-ka, wszędzie pozwalano mi z nią wchodzić ;) Dlatego Warszawę/Mokotów naprawdę miło wspominam :)

AngelsDream 28-08-2008 00:53

My znamy te lepsze i te gorsze części stolicy - ale jedno, co mogę powiedzieć, że trudna okolica dobrze kształtuje psa, a raczej pomaga go kształtować, jeśli ma silną psychikę.

btd 28-08-2008 08:35

Współczuje wam :-/ Mieszkać w okolicy z tyloma debilami.
Całe szczęście że w 'mojej' części Tychów są normalni ludzie. Jasne, też są idioci atakujący 'czemu ten pies nie ma kagańca' (tyskie przepisy mówią że pies ma mieć kaganiec lub smycz), ale ich się szybko gasi tekstem 'jak na razie to pani się należy za głupie szczekanie'. Ale takich jest mało, a i tak udało się ich wytresować.

A większość jest naprawdę super - porozmawia, da się powąchać, pogłaszcze, nikt nie zabiera nerwowo dziecka na drugą stronę tylko jak widzę że maluch chce zobaczyć taaakiego dużego pieska to Ciri siada a mały może jej dać parę smaczków (co zwykle kończy się mokrym buziakiem dawanym przez Ciri).

Konflikty z psami wiadomo, są - ale jak na razie właściciele doskonale zdają sobie z tego sprawę że nie wszystkie psy się lubią i jest normalnie.

Gaga 28-08-2008 08:41

Quote:

Originally Posted by Gia (Bericht 154813)
Kiedyś spacerowałam z psem po Mokotowie, jakieś 2 tygodnie, codziennie i tam akurat byli przesympatyczni ludzie :) To była suczka ON-ka, wszędzie pozwalano mi z nią wchodzić ;) Dlatego Warszawę/Mokotów naprawdę miło wspominam :)

No widzisz ;) DLa socjalizacji malucha mamy Dolinkę Służewiecką - Chey biegał tam codziennie prze pierwszy rok. Socjal-gigant bo mnogośc ras psów, które poznał dało mu super doświadczenia. Bawił sie chyba ze wszystkimi :) Później musielismy sie wynieśc bo młody dorósł i niestety inne chłopaki były juz 'be".. z wyjatkiem tych znanych oczywiście. Ale rzut kamieniem z Dolinka sa łąki pod skarpą, pola wilanowskie i..... wielgachne tereny nad Wisłą, jest gdzie chodzić/jeździć/ rowerować.
Jak wyprowadzałam sie z Saskiej Kepy to mi żal było parku Skaryszewskiego... ale teraz nie żałuję - zamieniłam na lepsze ;)


All times are GMT +2. The time now is 07:35.

Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org