Wolfdog.org forum

Wolfdog.org forum (http://www.wolfdog.org/forum/index.php)
-   Z życia wzięte.... (http://www.wolfdog.org/forum/forumdisplay.php?f=32)
-   -   Dwa wilczaki, dwa dzieciaki i.... (http://www.wolfdog.org/forum/showthread.php?t=6828)

maria_i_wilk 16-10-2007 19:31

Quote:

Originally Posted by Macia (Bericht 107646)
Też chętnie mogę odpowiedziec ;). Mam trzy psy i dwie fretki. Freyr jak wiadomo jest "niesprawna".

Tak widziałam...
Na stronie Wolf Parku (wolfpark.org) czasem ukazują się zdjęcia wilka Orca, który kiedyś stracił władzę w nogach po nieznanym urazie, i oni nadal go rehabilitują (masaże i terapia manualna) i czasem udaje mu się stać, a czasem nawet przejdzie kawałek. Bardzo chwytała za serce ta historia, bo Orca był wilkiem, który miał ogromną charyzmę i zapowiadał się na wspaniałego wilczego przywódcę stada.

A co do pytań, to, hihi... nareszcie mam, o com się prosił...;)

Najpierw - w jakie stado wprowadziła się Freyr, jak była mała?
Jak zareagowały na nią inne psy?
Kiedy się stało to, co się stało...?
Jak zareagowały na to inne psy?
Jak zmieniłaś zwyczaje swoje wobec psów w związku z dodatkowymi zajęciami dotyczącymi Freyr? Czy się zaczęły bardziej przepychać?
Jaką pomoc masz w tym, żeby nie przekarmiać suki? Sama mniej je, zależnie od wysiłku, czy nie?
Jakie zabawy możesz jeszcze robić z Freyr, które ona lubi i jej nie boli?
Jak poznajesz, czy ją boli?
Czego jej uczysz?

maria i wufi

sssmok 16-10-2007 20:24

Hmm... mialam sie rozpisywac na dogobserver'ze, ale jakos czasu brak.
Widze, ze tu sie temat rozbuchal, wiec skorzystam - Mario czekam na pytania :P
P.S. Przypomne: wilczak, nie-wilczak, kot i gryzonie :)

Macia 16-10-2007 20:37

Dobrze. Więc po kolei:
1 i 2. Gdy Freyr przyjechała mieliśmy dwa psy Akire-pseudo Husky i Spinke-powiedzmy,że Bernardyn (obydwa bezpapierowe). Na początku nie miały wielkiego kontaktu, bo obawialiśmy się reakcji Akiry. Najpierw zapoznała się ze Spinką, która jest "przywódcą" w psim stadzie. Ta ją
zaakceptowała lecz bez entuzjazmu. Z Akirą poznała się po kilku dniach i od razu było widac niezadowolenie haszczaka (jeż na grzbiecie, burczenie). Jednak tylko ją powąchała i poszła. Psy dośc długi czas nie wykazywały wogóle zainteresowania Młodą w przeciwieństwie do tego jak przyszła Queen. Trzeba jednak przyznac, że po jej uśpieniu bardzo długo były "nieswoje" i wciąż jej szukały. Później było już dobrze, ale Freyr do dzisiaj wie, że z Akirą się nie zaczyna, ale za to ze Spinką można zrobic wszystko, bo ona tylko straszy, ale nic nie robi.
3. Dnia 22.02.2007 r. Freyr, wydostała się poza ogrodzenie i została potrącona przez samochód. Do dziś nie wiadomo jak to zrobiła, ponieważ były zabezpieczenia. Przez godzinę leżała w kałuży ponieważ Straż Miejska nie reagowała na telefony od osób widzących zdarzenie. W końcu jacyś ludzie się zlitowali i zawieźli ją do weterynarzy. Nie wiedzieliśmy nic o tym i dopiero gdy rodzice wrócili do domu okazało się że nie ma psa. Dzwoniłam do wszystkich lecznic i w końcu okazało się że jest w jednej. Wyglądała strasznie, w chwili przyjazdu miała 36,4 stopnie. Temperatura jednak wzrosła, a pies został na noc w lecznicy. Na drugi dzień weterynarze powiedzieli, że są problemy z jej tylnymi nogami i nie może na nich ustać (prześwietlenie nie wykazało żadnych urazów). Tego samego dnia pojechaliśmy do Wrocławia gdzie sprawdzili jej łapy i
powiedzieli, że przepiszą leki, a jeśli w ciągu trzech dni nie będzie lepiej zrobimy kontrast. Leki były podawane (steryd w dużej ilości, nivalin, witaminy B). Pies miał zachowane czucie głębokie. W niedziele dała radę ustać sekunde. Weterynarz z Wrocławia powiedział, że w takim razie mamy nie jechać tylko czekać. Później przyjechał inny weterynarz i powiedział, że wygląda to kiepsko. Umówiono nas do Wrocławia do Niedzielskiego. Rodzice pojechali i okazało się (po ponownym zdjęciu RTG), że jest złamany kręgosłup. Do nas należała decyzja, czy chcemy, by operował. Powiedział, że są dwie możliwości : rdzeń jest cały, tylko krąg jest złamany i wtedy są szanse lub rdzeń jest przerwany, a pies pozostanie foczką. Zdecydowaliśmy, że bez względu na wszystko my jej nie uśpimy. Na szczęście rdzeń był cały. Przez kilka tygodni po operacji Freyr nie mogła nawet wstac, by niczego nie uszkodzic. Spaliśmy z nią we dwie osoby na podłodze. Nie reagowała na środki uspokajające więc były to ciężkie przeprawy. Była wtedy bardzo młoda, energiczna i nie wiedziała co się dzieje. Spaliśmy czasem dwie, czasem trzy godziny...Miała też pampersa by nie brudziła się non-stop, a przez niechęc do leżenia na jednym boku i ciągłe próby odwracania się na prawej łapie powstała duża odleżyna. Przewijanie jej i zmienianie opatrunków zajmowało ponad 30 min., a robiliśmy to kilka razy dziennie. W tym czasie Freyr zachowywała się strasznie. Cały czas miała kaganiec, bo każdy miał ślady jej zębów na rękach. Wiem, że było to wywołane ciągłym bezruchem, ale straszne było patrzenie na własnego psa miotającego się i uważanie by nie ściągnął kagańca, bo gryzła dośc mocno. Gdy zaczęła się poruszac uspokoiła się. Minęło już pół roku i wciąż walczymy. Freyr ma lepsze i gorsze okresy. Aktualnie jeździmy do Legnicy na akupunkture i widac znaczną poprawę. Mamy nadzieje, że się uda i dają jej taką szanse.
4. Po operacji psy nie miały dostępu do Freyr ponieważ ta nie mogła się ruszac. Gdy się spotkały, psy były mocno zdziwione, ale nie reagowały agresywnie, poza tym widywały się przez okno na tarasie. Tylko Freyr rozpuszczona przez przebywanie ciągle w domu, przeganiała je ze "swojego terenu".Bardzo nie lubiła obwąchiwania "tyłu".
5. Przyznaje, że przez pewien okres psy były zaniedbywane ponieważ wszyscy byli tak wykończeni, że padli z nóg. Potem to się zmieniło, jednak Freyr głośno przeżywa każde wyjścia psów. Psy aktualnie przebywają częściej w domu, potrzebują kontaktu z nami po okresie gdy do domu nie miały wstępu. Wiadac dużą zazdrośc Freyr, ale Akira potrafi ją ustawic. Haszczakowi wynagrodziłam to wyjazdem na obóz do Rynu gdzie przebywałyśmy razem przez dwa tygodnie i nie czuła się odrzucona tym bardziej, że jest to energiczny, inteligentny pies, który lubi coś robic.
6. Freyr lubi jeśc i nigdy nie musieliśmy jej dokarmiac, jednak nie robi tego zachłannie. Weterynarz mówi, że mamy ją podtuczyc bo jest za chuda. Wbrew temu co mogłoby się wydawac Freyr jest bardzo żywa i na codzień przebywa z psami w ogrodzie. Ma zabandażowane łapy, by ich nie raniła. Gania z resztą, szczeka, wyje...po prostu zachowuje się jak normalny pies. Dodatkowo wychodze z nią wieczorami na spacery do parku, by mogła się wyszalec. Wychodzimy oczywiście na "kocyku", by się nie poraniała.
7. Dla Freyr najlepszą zabawą jest właśnie wychodzenie do parku gdzie spotyka i bawi się z innymi psami (tak to też jest możliwe). Przez długi czas przychodził do niej mały Husky i razem się bawiły. Freyr uwielbia gonienie ludzi (nie śmiac się :P) oraz przeciąganie (łatwiej jej się wstaje).
8. Co do bólu to Freyr go nie odczuwa. Ona tył ma po części bezwładny, nie czuje go więc bólu też nie. Frajer potrafi sama wejśc po schodzach i z nich zejśc bez zrobienia sobie krzywdy. Czucie ma po części zachowane jednak nie w takim stopniu by ją to bolało.
9. Przede wszystkim ucze ją chodzenia na smyczy gdy jedną ręką musze trzymac kocyk, bo nie jest to proste. Na cmoknięcie podnosi się z ziemi, na gwizd idzie za mną. Robiłam to odruchowo i się nauczyła, choc dużo pracy przed nami. Ucze ją też jak tylko mam czas sztuczek. Wiele robic nie da rady, ale coś tam można wymyślic. Umie przybijac piątke, kłaśc się ,robic chrząszczyka, wybierac ręke z przysmakiem...Narvana widziała, że potrafi zostawac i kłusowac :P. Trzeba miec po prostu wyobraźnie...

Przepraszam, że tak dużo, ale i tak starałam się streścic wszystko jak najbardziej. Wiem, że pewnie jest troche nieskładnie, ale dużo tego jest. Aha musze pisac c, bo znak polski mi nie wchodzi.

Narvana 16-10-2007 21:53

no wiec odpowiadam na to ;)
Quote:

Originally Posted by maria_i_wilk (Bericht 107637)
Co JEST nagrodą dla rudej, i czy byłoby to nagrodą dla Trejsi czy Pirata?

dla Rudej-zalezy.
Jesli jest to tropienie, nie potrzebuje nagrody
Nawet jesli dostaje zarcie ode mnie, czy tez zabawke (zabawa ze mna) ma to gdzies i dalej chce tropic.
Ona ma nagrode z tego, ze tropi... :)
Jesli jest to posluszenstwo-zalezy od cwiczenia.
Uwielbia bawic sie ze mna w przeciaganie!
Ale zarcie tez jest super, dostaje zazwyczaj na dokladnosc.
Poza tym na zarcie mimo wszystko jest bardziej skupiona, mimo, ze zabawka jest super extra :)
Trejsi natomiast woli delikatniej, u niej wystarczy samo "super piesek", glaskanie i kawalek zarcia, zabawka tez jest ok.
Pirat ma swira na punkcie zabawy-on jest jak belg.
Poza tym on kocha prace ze mna, wiec ma sama satysfakcje z tego, ze cos robi.
Jedzenie jest ok, ale na odwrot Garudy-Pirat jest bardziej skupiony na zabawke.

maria_i_wilk 17-10-2007 18:46

Quote:

Originally Posted by Narvana (Bericht 107661)
Ale zarcie tez jest super, dostaje zazwyczaj na dokladnosc.
Poza tym na zarcie mimo wszystko jest bardziej skupiona, mimo, ze zabawka jest super extra :)
Trejsi natomiast woli delikatniej, u niej wystarczy samo "super piesek", glaskanie i kawalek zarcia, zabawka tez jest ok.
Pirat ma swira na punkcie zabawy-on jest jak belg.

A co jest karą dla każdego z nich? (nieprzyjemnością)

Jak się wtedy zachowują? (po czym widać, że tego nie lubią)

Jak mocno zapamiętują i czy zawsze potem unikają tego, co powodowało karę?
maria i wufi

maria_i_wilk 17-10-2007 19:18

Quote:

Originally Posted by Macia (Bericht 107653)
na codzień przebywa z psami w ogrodzie. Ma zabandażowane łapy, by ich nie raniła. Gania z resztą

To znaczy, że staje?

Quote:

Originally Posted by Macia (Bericht 107653)
Co do bólu to Freyr go nie odczuwa. Ona tył ma po części bezwładny, nie czuje go więc bólu też nie.

Jak byś poznała, że ją boli? To jest dla właściciela najtrudniejsze do poznania, nawet gdy dotyczy psa, którego zna się bardzo, bardzo dobrze, jak na przykład po 1o latach... Spróbuj odpowiedzieć. Brak czucia nie wyklucza pojawienia się bólu właśnie z powodu BRAKU czucia (jak na przykład w bólu fantomowym, który u ludzi pojawia się przy całkowitym braku dopływu czucia, z powodu braku kończyny).

Quote:

Originally Posted by Macia (Bericht 107653)
Frajer potrafi sama wejśc po schodzach i z nich zejśc bez zrobienia sobie krzywdy.

:)

Quote:

Originally Posted by Macia (Bericht 107653)
Umie [...]robic chrząszczyka

Co to jest chrząszczyk?

Quote:

Originally Posted by Macia (Bericht 107653)
Przepraszam, że tak dużo, ale i tak starałam się streścic wszystko jak najbardziej.

Dobrze że to opisałaś. Dzięki.
maria i wufi (też wredny husky ;o)

Macia 17-10-2007 19:51

Znów odpowiem po kolei numerując:
1. Freyr nie staja, biega mając pod sobą tylne łapy. Trzeba jej jednak przyznac, że jest bardzo szybka i wyprzedza reszte. Co do stawanie to ogólnie staje, coraz częściej i pewniej, ale w momencie gdy zauważy coś ciekawego zapomina o "tyle". Kto ją widział wie, że mięsie przednich łap ma jak kamienie, stąd problem by zaczęła używac również tylnych. Po prostu nauczyła się do tego, ale gdy położy się jej dłoń na karku to unosi zadek. Ona już nigdy nie będzie chodzic całkiem normalnie. Po operacji powstała najprawdopodobniej "blizna" na kręgu i impuls od tego mometu nie idzie dalej. Gdyby była człowiekiem nie chodziła by nigdy, ale jako pies ma odruchy automatyczne i to o nie walczymy. Nieważne, że może chodzic całkiem niesoordynowanie, ważne że będzie!
2. To, że nie odczuwa bólu jest skutkiem tej właśnie blizny. Jednak ja nie wierze, że nic nie czuje ponieważ potrafi poczuc muchy chodzące po łapie itp. Freyr miała kilkakrotnie zapalenie pęcherza i widac było, że ją to boli. Kładzie się wtedy, piszczy i wylizuje cały "tył" jakby nie wiedziała dokładnie gdzie ją boli. Jest to bardzo charakterystyczne, ale potrafi też z pełnego biegu "zejśc" po schodach i ja widząc to czuje ból, lecz na niej nie robi to wrażenia. Teraz im dłużej jeździmy do Legnicy tym więcej "odruchów" widzimy. Dlatego mamy nadzieje, że będzie dobrze. Plusem jest też to, że choc podejrzewano na początku porażenie pęcherza Frajer załatwia się sama (wtedy wstaje na cztery łapy i zaczyna chodzic) i umie trzymac całą noc. Na początku jednak trzeba było ją "wysikiwac" bo wstac nie mogła i miała opory przed załatwianiem się w takiej pozycji.
3. Chrząszczyk to pozycja na plecach "kołami do góry". Frajer potrafi to doskonale, choc po wypadku tył nie brał w tym udziału, ale to też się zmienia.
Prosze też o trzymanie kciuków za Freyr 26.10 bo ma sterylizacje (taka jest nasza decyzja, bo cieczka już się skończyła, a nie ma po co tego przedłużac).

Agnieszka 17-10-2007 20:18

Maciu mam pytanie, które już od dawna mnie nurtuje. Co takiego stało się Waszej Freyr? Czy to był jakiś wypadek?

Macia 17-10-2007 20:26

Wpadła pod samochód. Dokładniej wszystko jest opisane w moim poście z wczoraj nr 3 ;).

maria_i_wilk 17-10-2007 20:28

Quote:

Originally Posted by Macia (Bericht 107755)
zapalenie pęcherza i widac było, że ją to boli. Kładzie się wtedy, piszczy i wylizuje cały "tył" jakby nie wiedziała dokładnie gdzie ją boli.

To dobrze, że tak to widać. Jak z czasem zauważysz coś innego, to napisz.

Quote:

Originally Posted by Macia (Bericht 107755)
Plusem jest też to, że choc podejrzewano na początku porażenie pęcherza Frajer załatwia się sama (wtedy wstaje na cztery łapy i zaczyna chodzic) i umie trzymac całą noc.

U ludzi porażonych pojawia się automatyzm pęcherza i mocz nie leci bezwiednie przez cały czas, tylko w określonej sytuacji.
Ja bym się wahała nad zastosowaniem sterylizacji, która obciążona jest niewielką, ale jednak realną możliwością upośledzenia w zakresie bezwiednego oddawania moczu.
maria i wufi

Macia 17-10-2007 20:34

Jednak sterylizacja i tak się odbędzie prędzej czy później, a nie chcemy ryzykowac. Teraz jest czas gdy ktoś będzie z nią non-stop więc nic się nie stanie. Konsultowaliśmy to z naszymi weterynarzami jak i z weterynarzem z Legnicy i nie było zastrzeżeń. Nie chcemy też obciążyc jej zabiegiem gdy już "stanie na nogi", by nie spowodowało to pogorszenia. Na razie sytuacja jest wyśrodkowana i będzie można działac dalej.

Dodam jeszcze, że gdyby nastąpiło porażenie pęcherza Freyr nie załatwiałaby się sama. To nie tak, że robiłaby pod siebie, ale po prostu trzeba by robic to za nią. Weterynarz, który operował mówił nam o kocie,który już chodzi, ale do końca trzeba go będzie wysikiwac. Dobry objawem jest też to, że gdy się załatwia zaczyna chodzic i unosi ogon, bo coś jednak do niej dociera.

maria_i_wilk 17-10-2007 20:57

Quote:

Originally Posted by Macia (Bericht 107761)
Jednak sterylizacja i tak się odbędzie prędzej czy później, a nie chcemy ryzykowac. Teraz jest czas gdy ktoś będzie z nią non-stop więc nic się nie stanie. Konsultowaliśmy to z naszymi weterynarzami jak i z weterynarzem z Legnicy i nie było zastrzeżeń. Nie chcemy też obciążyc jej zabiegiem gdy już "stanie na nogi", by nie spowodowało to pogorszenia. Na razie sytuacja jest wyśrodkowana i będzie można działac dalej.

Macia, masz ogromnie wiele hartu ducha, ale nie daj się pokonać samej sobie. Tak ogromne zadanie, jakie sobie przedsięwzięłaś, myśle, może pokonać nawet osobę doświadczoną w radzeniu sobie z przewlekłym stresem. Trzeba bardzo uważać, żeby nie przesadzić. Czyli - umieć wziąć sobie wolne. Całkowicie wolne. Nawet bez planów. Dać płynąć rzece.

Pilnuj, byś(cie) miała też niedziele. Odpoczynek, frajda i bezmyślność, bez pilnowania, żeby "wszystko było dobrze".

A wetom trzeba zadać odpowiednie pytania, żeby uzyskać odpowiednią odpowiedź. Na dogobserverze był kiedyś wątek na temat niewłaściwego funkcjonowania przepony miednicznej po sterylizacji, i był on prowadzony przez osobę, która się na tym zna. Zresztą, ja też już się na tym znam ;o) nawet nie mając suczki, bo w sieci bardzo wiele można znaleźć.
maria i wufi
ps. tu jest serwis też emailowych porad http://www.vetserwis.pl/index2.html
ps2. wysikiwania można nauczyć. Może wywoływać je wyuczone delikatne muśnięcie lub postukiwanie (w skórę; brzucha albo kończyny).
ps3. http://www.vetserwis.pl/kregoslup_pies.html

Macia 17-10-2007 21:09

Co do stresu to teraz nie jest źle. Najgorsze były godziny gdy nie wiedziałam gdzie jest pies, a potem co mu jest. Ciężko było gdy dwie osoby próbowały utrzymac szczeniaka, który gdyby tylko mógł użyłby zębów. Nie mam zdjęc z tamtego okresu (świadomie, by nie pamiętac) lecz pies wygolony od połowy do zera, z blizną, odleżyną i gulką na grzbiecie (powstała na bliźnie, najprawdopodobniej, częśc materiału użyta przy operacji nie została "przyjęta") to było ciężkie. W porównaniu do tego co było, aktualne problemy to nic. Sterylizacja mnie nie przeraża. W tej chwili Freyr jednak zajmuje już tak wysokie miejsca, tak glęboko jest to zakorzenione, że trudno przestac o niej myślec. Może to przez poczucie winy, że coś można było zrobic, by temu zapobiec...
Co do weterynarzy to jeszcze porozmawiamy i będziemy się konsultowac, tym bardziej, że jutro kolejny wyjazd do Legnicy.

Louve 17-10-2007 21:20

No, to teraz kolej na mnie;)
*)Koty zajmują cały dom łącznie ze stołami i innymi meblami. Niestety udają, że nie rozumieją o co nam chodzi.
*)Pierwsza wita mnie Cora. A gdzie wtedy jest??? To oczywiste. Skacze na mnie.
*)Koty śpią wszędzie, kiedy chcą i jak chcą. Pies śpi ze mną i się rozpycha.
*)Viki(kotka) ma 1 kuwetę z Borysem(kocurem), a kotka nr.2(nie ma imienia) ma własną kuwetkę i zamiast żwirku ma w niej chusteczki, ponieważ "nie ma najmniejszej chęci" załatwiać się do żwirku.
*)Borysek i Cora bawią się razem, niestety kot musi mieć podcięte pazurki, bo kiedyś drapnął Corę. Zabawa wygłąda tak, że pies łapie kota za ogon oraz podgryza go, a on bije ją po głowie. Kotki bawią się ze sobą, ale tak delikatne i słodko to wygląda.
*)To różnie. Raz jedno zaczyna zabawę, raz drugie.
*)Był taki czas, że Cora chodziła po meblach(wszędzie gdzie potrafiła wskoczyć). Teraz tylko w zabawie używa przednich łapek. Koty nie naśladują psa.
*)Szczenie nie podąża za kotem jak za matką, ewentualnie podąża jak za żywą zabawką.
A teraz o zwierzątkach:
- Viktoria ma 2,5 roku. Znalazłam ogłoszenie w gazecie po śmierci mojego pierwszego kota Felka:cry:. Urodziła się w piwnicy.
- Borys ma 1,5 roku. Wzięłam go z ulicy, gdzie prawdopodebniej się urodził.
- Kotka nr.2 ma ponad 2 miesiące znalazłam ją pod pomnikiem kiedy miała 1 tydzień.
- Cora nie muszę pisać;)
Jakieś pytania jeszcze???:p

aneta1 18-10-2007 08:33

Wiesz Macia jestem pod ogromnym wrażeniem jestem pewna że ja i moja rodzina nie poradziła by sobie z takim obciążeniem i oby nie musiała
Nasze Gratulacje za twój stosunek do Psa i jego problemów:klatsch

Rona 18-10-2007 08:49

Quote:

Originally Posted by aneta1 (Bericht 107772)
Wiesz Macia jestem pod ogromnym wrażeniem jestem pewna że ja i moja rodzina nie poradziła by sobie z takim obciążeniem i oby nie musiała Nasze Gratulacje za twój stosunek do Psa i jego problemów:klatsch

Macia jest BARDZO dzielna i chwała jej za to...:klatsch

Wiesz Aneto, gdy trzeba - człowiek potrafi znaleźć w sobie takie pokłady determinacji, energii i siły, że aż trudno sobie to wcześniej i później wyobrazić... Obyś nigdy nie musiała się przekonać że też je masz, ale... jestem pewna że masz. 8)

Narvana 18-10-2007 09:10

Quote:

Originally Posted by maria_i_wilk (Bericht 107740)
A co jest karą dla każdego z nich? (nieprzyjemnością)

Dla Garudy wystarczy krzyk, czasem jak juz bardzo przegnie potrzasanie za kark.
Dla Trejsi wystarczy krzywe spojrzenie, rzadko ja w inny sposob karam, tylko mimika twarzy czy ostrzejszy ton.
Dla Pirata najgorsze jest to, jesli nie dostanie zabawki :lol:
tu wlasciwie w ogole nie uzywam zadnej kary
Quote:

Originally Posted by maria_i_wilk (Bericht 107740)
Jak się wtedy zachowują? (po czym widać, że tego nie lubią)

Garuda-kladzie uszy po sobie, oblizuje sie, macha ogonem, jest malutka strasznie i "przeprasza"
Trejsi kladzie uszy i robi mine kota ze Shreka ;)
Pirat natomiast stara sie robic wszystko, co tylko potrafi, zeby dostac jak najszybciej nagrode 8)

Quote:

Originally Posted by maria_i_wilk (Bericht 107740)
Jak mocno zapamiętują i czy zawsze potem unikają tego, co powodowało karę?

Garuda doskonale pamieta co zrobila zle, ale zawsze mimo to stara sie jeszcze zrobic pare razy to samo, wiesz takie "a moze tym razem nic mi nie zrobi". Takie sprawdzanie.
Trejsi unika takich sytuacji.
A Pirat to luzak, w sumie jak wyzej. Tzn chce jaknajszybciej nagrode, wiec on czasem nie mysli, czy to jest dobre czy zle, on sprawdza co jest dobre i za co dostanie nagrode. Pies zakochany w pilce ;)

shaluka 18-10-2007 13:57

Ja zgodze sie z Rona, moj pies rowniez wpadl pod samochod,jednak zginal na miejscu, dowiedzialam sie o tym po prawie pol roku intensywnych poszukiwan.. Nigdy nie sadzilam ze moge byc tak wytrwala.. ile wowczas wykonalam telefonow,ile kilometrow przeszlam,przejechalam.. Tego sie nie da zliczyc..Tak samo bylo z moją kałkazka kiedy dostała raka macici,lekarze ja przekreslalai ale stralismy sie zrobic wszytko,nawet przeszla operacje ktora wedlog wszytkich nie miala sensu,jednka dala jej jeszcze rok zycia i to bylo najwazniejsze... Tak poprostu sie dzieje z czalowiekiem ze kiedy jest naprawde zle odnajduje w sobie sily o ktorych do tej pory nawet nie marzyl,a napewno nie zdawal sobie sprawy ze je posiada.. Takie sa poprostu uczucia... czy to do czlowieka czy do innego stworzenia..

Macia 18-10-2007 15:36

Również zgodze się z Roną, ąe gdy siły są potrzebne to zawsze się odnajdą. U nas trzeba było ich "szukać" po raz pierwszy gdy dowiedzieliśmy się o chorobie Queen. Wtedy było najtrudniej bo wiedzieliśmy, że w końcu i tak nadejdzie dzień gdy będzie trzeba podjąć, ostateczną tym razem decyzje, ale z drugiej strony to pozwoliło nam się przygotować.
Z Freyr to całkiem inna sytuacja. To zdarzyło się tak nagle, niespodziewanie...Każdy w pierwszej chwili jest załamany, zastanawia się co zrobił źle i najczęstsze pytanie "co by było gdyby...". Potem nadchodzi jednak pora gdy mówisz sobie, że rozmyślanie nad tym co można było zrobić nic nie da...i wtedy zaczynasz walczyć. Nie jest i nigdy nie będzie to łatwe, ale w tej chwili mamy wielką wprawę w dbaniu o rany, wcześniej w przewijaniu, zmianie opatrunków, że nawet brzydka rana na łapie nie jest dla nas straszna. Zapewne każdy był kiedyś u weterynarza i widział osoby z ciężko chorymi psami, pewnie im wtedy współczuliście i cieszyliście się jednak w duchu, że macie szczęście i zdrowe zwierze. Ja teraz już wiem jak to jest być na ich miejscu. Freyr nie jest ciężko chora ale jej "ułomność" jest tak widoczna, że od razu zwraca uwage. My jednak przyzwyczailiśmy się do tego i nie jest to dla nas nic dziwnego. Freyr jest dla nas bardzo ważna i nigdy nie było mowy o jej uśpieniu. Młoda jest bardzo szczęśliwym zwierzakiem. To jest dobre u psów, że one nie myślą o tym jak wyglądają, nie zadają sobie pytania"dlaczego ja?" lecz uczą się żyć jak potrafią najlepiej. Freyr jest określana przez pewnego pana jako "najszczęśliwszy pies na świecie" ponieważ nigdy nie ma złego humoru. Jest wspaniałym zwierzakiem i jej wygląd nie ma nic do tego. Czasem gdy mam gorszy dzień wystarczy, że spojrze na biegającą po ogrodzie Freyr i wiem, że warto! Ten wypadek bardzo nas do niej zbliżył i może to marne, ale przynamniej znikome pocieszenie.
Wiem, że jest to napisane trochę chaotycznie, ale próbowałam napisać wiele myśli jednocześnie, a o połowie i tak pewnie zapomniałam.

Fori 18-10-2007 16:41

Quote:

Originally Posted by Macia (Bericht 107823)
Również zgodze się z Roną, ąe gdy siły są potrzebne to zawsze się odnajdą.
Freyr jest określana przez pewnego pana jako "najszczęśliwszy pies na świecie" ponieważ nigdy nie ma złego humoru. Jest wspaniałym zwierzakiem i jej wygląd nie ma nic do tego. Czasem gdy mam gorszy dzień wystarczy, że spojrze na biegającą po ogrodzie Freyr i wiem, że warto!


Obie Panie mają rację, że w najtrudniejszych chwilach potrafimy dla Przyjaciół wydobyć z siebie nieziemskie wręcz siły. I potem z perspektywy wspomnień nawet nas zaskakuje jak nam się to udało, skąd tyle samozaparcia w walce z chorobą, urazem powypadkowym...

Foras to pies, który całe swoje dzieciństwo zmagał się z chorobami. I on również przez weta jest określony "najszczęśliwszym psem na świecie" a jego radość życia emanuje z niego każdego dnia. W dzieciństwie gdy każda noc była ogromną niepewnością, gdy walczył o niemal każdy oddech, wskakiwal rano na łóżko i cieszył się ogromnie. Jakby wołał "hura, przeżyłem noc! cieszysz się?-ja żyję!" Tak mu zostało do dzisiaj ale teraz opiera się na łóżku, macha ogonem i popiskując liże mnie po twarzy. I to są najpiekniejsze chwile, chwile dzięki którym te miesiące walki, nieprzespanych nocy i nasłuchiwań czy pies oddycha są już tylko wspomnieniem.
Teraz role się odwracają i to Foras swoją radością życia, chęcią zabawy i przytulenia dodaje mi sił i sprawia że się uśmiecham na sam jego widok


All times are GMT +2. The time now is 05:04.

Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org