![]() |
Quote:
Byłem u niego dwukrotnie i za każdym razem kilkoro pacjentów czekało na skrobanie trzeciej powieki. On jako lekaż nie decyduje o tym sam i daje alternatywe włąścicielowi. Nie moja to wina, ze większosć lubi isć na łatwizne i pozbyć się problemu. Czasami zakraplanie oczu u wilczaka jest nielada wyczynem o czym zresztą miała okazje przekonać się Grin. Tak samo jak nie mija to po 2 godzinach. On sam jako lekaż jest rewelacyjny bo nie decyduje o niczym sam i bardzo dokładnie objaśnia wszystko, pytając się przy tym własciciela. Wiem ile się mi natłumaczył zanim podał dożylnie steryd Czamborowi. Niechciał ale z drugiej strony nie miał wyjscia i musiał to zrobić dla dobra psa. |
Quote:
Teraz postaram się coś wyjaśnić... I przekonać, że propozycja lekarza, żeby zrobić skrobankę nie jest spowodowane jego "zamiłowaniem do skrobania" :) Pies choruje, choroba jest przewlekła, nawet leczona może powracać, a leczenie wymaga podawania kropli. Pies jest w newralgicznym wieku, gdzie buduje relacje z właścicielem. Codzienne łąpanie psa kilka razy dziennie i wkraplanie mu czegoś do oka jest dla niego niewątpliwym stresem (z jego perspektywy). Jeżeli zdecydujemy się na zabieg- pies idzie na spacer (coś fajnego) albo jedzie na wycieczkę (też fajnie), potem wchodzi do leczniecy, gdzie dostaje zastrzyk (kłuj niefajny) i zasypia. Jak się budzi czuje się mniej więcej jak my się czujemy po spożyciu płynu pewnego w większej ilości. Trwa to kilka godzin i koniec. Grudek nie ma i więcej nie będą drapały w oczy. Nikt nie łapie kilka razy dziennie i nie majstruje przy piekących oczach. Będzie tylko kilka dni boleć oczko ale i tak bolało przez ostatnie tygodnie, więc nie ma różnicy... Więc jak widać z perspektywy psa chyba sprawa wygląda inaczej... |
Quote:
|
Quote:
Bo czytałam parokrotnie w różnych miejscach (nie pamiętam już gdzie, w związku z czym nie potrafię określić stopnia zaufania do tych źródeł), że taki zabieg również niestety nie daje stuprocentowej gwarancji załatwienia sprawy raz na zawsze. Cóż, poniekąd potwierdzałby to przypadek kumpelki Łowcy, która miała robione "skrobanie" chyba jeszcze w lutym, a z oczkami z tego co widzieliśmy dalej nie jest wszystko OK. :( I jeszcze w kwestii "rady" dla Kasi82; póki co się nie przejmujcie; dostaliście dosyć odległy termin kontroli (na końcówkę mają chyba), a to wg mnie najlepiej świadczy o tym, że pani doktor zdawała sobie świetnie sprawę z tego, że do tego czasu może mu tu przejść, no i że nie jest to sprawa strasznie pilna (no chyba, że pies by cierpiał, ale mam nadzieję, że u Łycka to nie będzie miało miejsca). W tzw. "międzyczasie" na pewno nie zaszkodzi przemywanie oczek świeżo zaparzonymi ziołami świetlika (wystudzonymi ma się rozumieć :p ), albo nawet herbatą. Do dnia wyznaczonej kontroli może sami zobaczycie, czy jest poprawa, czy ewentualnie podjąć jakieś bardziej radykalne kroki. |
Herbatą nie powinno sie przemywać oczu ;)
My mamy ten problem już za sobą... Trochę to trwało, ale minęło bez lyżeczkowania :) Pani wet powiedziała nam, że jeśli nie pomogą krople, to alternatywą jest zabieg, ale jego też trzeba co jakiś czas powtarzać, więc wolałam go uniknąć. Podawaliśmy kropelki wyznaczony czas, odstawialiśmy, znowu podawaliśmy (dla K-lee nie było to żadnym problemem, ona leżała, a ja ciach kropelki, więc nie było stresu związanego z łapaniem i kropieniem). Potem była maść na noc dodatkowo doocznie. Ja dodatkowo zaczęłam jej przemywać oczka borasolem na jałowej gazie. Zawsze po spacerku, po sporo syfu przynosiła w oczach ze spacerów i wtedy, gdy widziałam, że ma w oczach "śpiochy". Nawet sama nie zauważyłam kiedy problem minął i póki co (odpukać!!) nie wraca :) |
Quote:
Quote:
To jest jednak kwas w końcu. |
Ale bardzo rozcieńczony i wiadomo, że nie wlewałam jej go do oka, tylko nasączoną gazą przemywałam, przy czym K-lee automatycznie przymykała oko ;)
Co jest z tą herbatą to nie wiem, bo wetem nie jestem, ale tak zasłyszałam od wetów, a wcześniej też sama przemywałam herbatą i dziwiłam się, że jakos tak średnio pomaga... |
dzięki za wszystkie rady
ide dziś po pracy po to ziele świetlika u nas jest tak że Łycko sie nie stresuje kroplami siada grzecznie i trzy razy dziennie ciach ciach i po robocie wcale łapać go nie trzeba martwie sie jednak że to skrobanie będzie nieuchronne bo jemu z obu oczu lecą cały czas krwawe łzy dodam że mieszkamy na nowym osiedlu i dookoła nas ciągle sie pyli bo leżą kopy piachu więc Łycko dodatkowo codziennie zbiera ten cały tzw "syf" ale .. póki co nie poddam się i skoro pies dobrze znosi krople i przecieranie czystą wodą to i ziele świetlika nie powinno być straszne |
Quote:
Ja to wytłumacze zupełnie z innej strony. Pies ma zapalenie, fakt jeśli choroba rozwinie się nadmiernie jest to dla psa uciążliwe. Jest tak kiedy nie zwróciliśmy na to uwagi w pierwszym stadium zapalenia. Czy zakraplanie oczu nie moze być budowaniem relacji z psem. Jeśli go to boli i mu przeszkadza to można mu tłumaczyć i robić to bardzo delikatnie. Jesli zakraplanie przynosi psu ulgę to zacznie to robić znacznie chętniej i z jego perspektywy to my jesteśmy Tymi dobrymi co przynoszą mu w pewnym stopniu ulgę. Oczy można przemywać tak jak robił to Gia, można je masowac tak jak robię to ja. Czambor bardzo lubi masarz oczek bo sprawia mu to przyjemność, na zakraplanie praktycznie nie raguje, a jak w danym momencie nie chce to mu tłumacze, ze musi i robi to bez problemu. Więc skrobanie nie jest ostatecznością jeśli sie w pore zareaguje i zacznie działac. Co do tego czy po takim zabiegu pozbywamy sie problemu to nie jestem tego pewien. Bardzo dużo na ten temat można przeczytać w internecie na temat nawrotów nawet i u starszych potem psów, a jest przekonanie , ze to przypadłosć wieku szczeniecego. Więc nie jest to tak do końca. Zresztą ja wiem jak zareagował mój pies po narkozie i jakie miałem z nim problemy przez nastepne kilka tygodni. Pies staje się zupełnie zdezorientowany i ogłupiały, nie wie co sie dzieje. Ja przynajmniej przez miesiąc nie mogłem go zostawić nawet na chwile samego nawet z kimś kogo znał. Musiałem zacząć zmudna prace z zostawaniem od początku. Nawet w samochodzie, ktory jest jego oazą i bardzo lubi w nim zostawać to wył niemiłosiernie. W sklepie tak samo nawet jak poszedłem na chwile do sklepu. wiec moze wszystko zalezy od podejścia do problemu i do psa. Bo zawsze można inaczej. :) |
Quote:
|
A czy od piachu nie ma czasem zatkanych kanalików łzowych?
|
Nam to wetka tłumaczyła, że GZTP robi się własnie z zanieczyszenia trzeciej powieki. Tam zbiera się kurz, tłuszcz, a wiadomo, że szczenior wszędzie wsadzi łeb i nas to się potwierdziło.
|
Quote:
Prawdopodobieństwo u ZDROWEGO psa powikłań ponarkozowych jest małe. A pytanie o bezpieczeństwo jest niezasadne; tak czy owak- dużo szybszą śmierć może spowodować np. ugryzienie pszczoły, podanie penicyliny czy iwermektyny psom wrażliwym. Dlaczego nikt nie dostaje gęsiej skórki, gdy przelatuje nad psem pszczoła? Druga rzecz- nawet jak są problemy związane z narkozą, w porządnej lecznicy podczas zabiegu pies jest cały czas monitorowany, a pod ręką są leki do reanimacji- pamiętaj, że stoi nad nim lekarz i wie co robić. Uważam, że obawa przed narkozą jest niewspółmierna do zagrożenia. Ale to są stereotypy, z którymi nikomu nie chce się walczyć. Wiem, że to temat rzeka i jest kontrowersyjny, każdy ma swoje zdanie i nikogo nie chcę przekonywać. Każdy postępuje według własnych przekonań i ja to szanuję. Los każdego psa leży w rękach właściciela i to on decyduje co dla niego jest najlepsze. Chciałam tylko zwrócić uwagę na to, że narkoza u psa nie jest AŻ TAK straszna jak się wielu osobom wydaje. Przecież większość wilczaków jest usypiana w celu prześwietlenia w kierunku HD. Ile z nich miało powikłania? |
Quote:
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
Gdy kastrowaliśmy pierwszego naszego kocura - było podobnie, kota nam wydano jeszcze pod wpływem działania narkozy i trzeba było uważać, żeby m.in. nie udławił się własnym językiem. :shock: Za to teraz, gdy parę miesięcy temu kastrowany był nasz obecny kocurek w przychodni w Chorzowie, tam od razu nam powiedziano, że kot zostanie wydany dopiero po CAŁKOWITYM wybudzeniu, bo do tego czasu musi być pod stałą obserwacją. I to rozumiem. |
Quote:
|
Quote:
My mielismy mala smieszna sytuacje u dr Siembiedy jak przeswietlalismy Garude. Weszlismy do poczekalni, zobaczyl Garude "aha, wilczak" i poszedl. Akurat byla jakas mloda kobieta, nie wiem, czy juz weterynarka mloda, czy praktyki, czy staz itd, w kazdym razie miala jaska podac Garudzie. Podala i poszla. Po jakis 15 minutach Garuda nadal stala tak jak stala, dr. przyszedl, spojrzal i do panny "mowilem, wieksza dawke, bo to wilczak" :lol: |
Quote:
|
odświeżę trochę temat
zaczęłam od tego że Łycko miał grudkowe zapalenie ... ale takie fest oba oczka płakały krwawo codziennie... napisałam "miał" bo nasz upór i dobre rady ulubionej cioci Łycko czyli Agnieszki :) :) :)sprawiły, że zwykły świetlik wygrał z kroplami od weta za 30 zł po 1,5 tygodniu świetlikowania wyleczyło się jedno oczko a po następnych dwóch tygodniach i drugie oczko chyba dało sobie spokoj :p (na marginesie dodam, że krople od weta nie zwojowały zupełnie nic) teraz swietlik profilaktycznie raz dziennie plus od tygodnia przemywamy oczka solą fizjologiczną też raz dziennie ..... no chyba, że młotek nr1 czyli miszczunio Chey i młotek nr2 czyli Łycko postanowią zaorać pole sąsiada raz jeszcze... |
All times are GMT +2. The time now is 05:04. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org