![]() |
Quote:
|
A propos Zuli, właśnie ukazała się jej książka http://www.axio.com.pl/porady.html
Pozwalam sobie o tym napisać na wd, bo sporo osób poznało Zulę na Galicyjskim. |
My też czasem sięgamy po kliker (fakt, że częściej, gdy ręce tak na dworze nie odmarzają :p ). Ostatnio sięgnęłam po niego też w domu próbując nauczyć Łowcę zabawy w "psa celnika". :D
Jako "towar" posłużył cynamon. :D Łowca owszem szuka cynamonu, ale bez jakiegoś ogromnego zapału. No ale w końcu to dopiero początki. Dobrze, że w ogóle raczył się zainteresować. Gdyby to było coś do jedzenia, zapał byłby na pewno ogromny. :D I z innej beczki; tfu, tfu, odpukuję w niemalowane drzewo, ale CHYBA zajarzył o co chodzi w aporcie. W sensie, że zaczął go przynosić. :shock: Na razie co prawda piłeczkę, nie koziołek i tak jak pisała Margo - gdy brak rozproszenia w postaci obecności psów czy ciekawych zapachów, ale mam nadzieję, że jak już raz zajarzył, to może uda się coś z tego zrobić. W porównaniu z tym co było, to i tak chyba postęp. :) |
A aport klikaliście? :)
|
Quote:
|
Quote:
Aportowanie piłeczek omijamy starannym łukiem; wystarczy że psy innych ras od czasu do czasu mają na ich temat "dyskusje"8) |
Się człowiek musi nawygłupiać, ale warto. :D
Baaj lubi aportować, ale próbuję - podkreślam próbuję - wyrobić w nim pewną precyzyjność i powtarzalność. Jakimś cudem przeniosło się to na stosunek do zabawek w ogóle. Rona, to kiedy jakieś zawody? ;) [Wiem, że nie planowaliście, ale może jednak?] |
Quote:
Boję się tylko, że tak jak mu (Łowcy) nagle "przyszło", tak mu nagle "odejdzie". |
Grin, zdziwiłabym się, serio. Może mieć kłopot z ładnym oddawaniem do ręki albo czasem gorszy dzień, ale sądzę, że główną ideę już załapał. Przyznam, że z perspektywy wydaje mi się, że szlifowanie jest gorsze od wstępu. Bardziej żmudne i czasami zwyczajnie frustrujące. Niestety nikt nie przewidział na egzaminie PT aportu z wody. ;)
|
Quote:
|
Dla zabawy. :)
A tak na serio - to zawsze mnie przerażało w obi: aport metalowy, a Baaj lubi metalowe przedmioty, chociaż inaczej niż drewniane. |
Quote:
Natomiast to co mnie fascynuje w szkoleniu, to stereotypy, które Lorka tworzy w swoim psim łebku kiedy poznaje nowe polecenia (NB tak samo jak robiła to Tina....) Na przykład kiedy była u nas Paula wypracowała z Lorką ignorowanie ptaków. Tzn. tak nam się wówczas wydawało.8) Okazało się jednak, że dziewczyny wyćwiczyły ignorowanie wyłącznie... gołębi :twisted: Teraz pracujemy nad innymi gatunkami pierzastych! :p;) |
Jasne, rozumiem to. Tak samo mnie bardziej interesuje to, czy Baaj odwoła się od psa, będąc luzem, niż to czy wykona to starannie w hermetycznych warunkach placu - oba odwołania są ważne, ale to pierwsze jest w praktyce istotniejsze, żeby nie trzeba było sobie za często psuć nerwów i przepraszać ludzi.
Baaj w pewnych miejscach nie reaguje na komendę "głos", mimo że zna ją dość dobrze i naprawdę lubi. |
Quote:
Natomiast to co w naszym przypadku przemawia za "obroną" sensowności przystąpienia do egzaminu, to po pierwsze ogromna mobilizacja. Po drugie wystąpiła konieczność wyjścia z ćwiczeniami z placyku szkoleniowego w różne, trawiaste miejsca i ćwiczenia w różnych okolicznościach. Bo przecież egzaminu nie zdawaliśmy na placu szkoleniowym, tylko w miejscu zupełnie dla nas nowym i w licznym towarzystwie psów zupełnie nam nieznanych. Z tego też powodu ćwiczyliśmy także nawet na Muchowcu, który wcześniej był tylko miejscem zabaw. Niestety, nie oznacza to wcale od tego momentu pasma sukcesów np. przywoływawczych. :D Gdzie tam! To jednak orka na ugorze. :p Ale jeśli kiedyś jeszcze zdecyduję się na przystąpienie z Łowcą do jakiegoś egzaminu, będzie to spowodowane głównie koniecznością tej wspomnianej wyżej mobilizacji do pracy. Wtedy po prostu nie ma zmiłuj. :p |
My po spotkaniu z Kalinką i Ewą wróciłyśmy do podstaw i klikania,ale znów odpuszczamy :( Kliker i smaczki nie zostały stworzone z myślą o mrozach.... Niestety pewno jak już się ociepli będę zmuszona wracać do podstaw podstaw, no ale mówi się trudno....
|
Quote:
Komendę "puść" wyklikałyśmy w kuchni na wielkiej kości cielęcej i ciasteczkach wątróbkowo-pasztetowych na wymianę :lol: |
Quote:
Quote:
|
U nas do klikera zachęcano jeszcze w trakcie pierwszego spotkania - wykładu odbywającego się bez psów.
Ale nie traktowano tego w sposób fanatyczny. Po prostu pokazano jako jedną z metod, wyjaśniono ideę i dano pod rozwagę. W trakcie samych zajęć nikt od nas ani nie wymagał klikera, ani nie zabraniał go mieć. Kto chciał to miał, kto nie chciał, ten nie miał. Generalnie z tego co widzę (także po sobie), na etapie przedszkolnym ludzie często jeszcze trochę się "boją" klikera, bo to trzeba wyćwiczyć także manualnie. |
Quote:
W każdym razie Baaj do tej pory, a jest prawie dwulatkiem, pracuje za nagrody. Różnica polega na tym, że mały Baaj widział nagrodę w dłoni, duży nie wie, kiedy ją dostanie i czy zawsze będzie to jedzenie, ale punktujemy każdą dobrze wykonaną rzecz. Z dużym naciskiem na odwołanie. Pilnujemy, żeby mieć chociaż pięć granulek karmy w kieszeni na wypadek, gdyby zdarzyło się coś trudnego, coś, co go z jakiegoś powodu przerasta, ale są rzeczy, które musi wykonać już i bez szemrania. Nie wiem, czy napisałam to jasno, bo najprościej pokazać to na spacerze, a nie pisząc, ale osobiście nie widzę niczego złego w pracy za nagrody. :) Takie czy inne. Aczkolwiek rozumiem, że są psy nie podejmujące smaków i są ludzie, którzy maja kompletnie inne spojrzenie na temat pracy i posłuszeństwa. Ja klikera używam również w mrozy, ale nawet ja czasem wymiękam. Tyle dobrego, że Baaj nauczył się podejmować smakołyki delikatnie - skutkuje to na mnie, Michale i znajomej, która go tego nauczyła, ale jest błogosławieństwem. |
Quote:
|
All times are GMT +2. The time now is 02:39. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org