Wolfdog.org forum

Wolfdog.org forum (http://www.wolfdog.org/forum/index.php)
-   Sport i szkolenie (http://www.wolfdog.org/forum/forumdisplay.php?f=26)
-   -   Szkolenie klikerowe (http://www.wolfdog.org/forum/showthread.php?t=9159)

AngelsDream 23-01-2010 15:54

Quote:

Ale faktem jest, że tak jak każda metoda szkoleniowa - kliker też musi spasować właścicielowi i psu. Nam się podoba, pewnie dzięki Zuli, która nauczyła nas właściwie się nim posługiwać.
To właśnie od rozmowy z panią Zulą uwierzyłam, że podołam klikerowi, chociaż pełnej metody nie stosuję i raczej nigdy nie będę - prawie rok zajęło mi nauczenie się, żeby się nie denerwować. Przyznam, że na obniżenie stopnia irytacji miało wpływ podejmowanie przez Baaja smakołyków.

Rona 24-01-2010 00:17

A propos Zuli, właśnie ukazała się jej książka http://www.axio.com.pl/porady.html

Pozwalam sobie o tym napisać na wd, bo sporo osób poznało Zulę na Galicyjskim.

Grin 25-01-2010 21:37

My też czasem sięgamy po kliker (fakt, że częściej, gdy ręce tak na dworze nie odmarzają :p ). Ostatnio sięgnęłam po niego też w domu próbując nauczyć Łowcę zabawy w "psa celnika". :D
Jako "towar" posłużył cynamon. :D Łowca owszem szuka cynamonu, ale bez jakiegoś ogromnego zapału. No ale w końcu to dopiero początki. Dobrze, że w ogóle raczył się zainteresować. Gdyby to było coś do jedzenia, zapał byłby na pewno ogromny. :D

I z innej beczki; tfu, tfu, odpukuję w niemalowane drzewo, ale CHYBA zajarzył o co chodzi w aporcie. W sensie, że zaczął go przynosić. :shock: Na razie co prawda piłeczkę, nie koziołek i tak jak pisała Margo - gdy brak rozproszenia w postaci obecności psów czy ciekawych zapachów, ale mam nadzieję, że jak już raz zajarzył, to może uda się coś z tego zrobić. W porównaniu z tym co było, to i tak chyba postęp. :)

AngelsDream 25-01-2010 21:40

A aport klikaliście? :)

Grin 25-01-2010 21:56

Quote:

Originally Posted by AngelsDream (Bericht 272169)
A aport klikaliście? :)

Aport wyszedł przypadkowo podejrzewam, ale jak już wyszedł, to teraz mu zaczęłam klikać, żeby utrwalić i ulepszyć. Z tym że na razie to tam jest więcej mojego "krzyku", entuzjazmu i zachęcania, niż jakiegoś "regularnego" aportowania. :)

Rona 25-01-2010 21:58

Quote:

Originally Posted by AngelsDream (Bericht 272169)
A aport klikaliście? :)

My wyklikaliśmy podawanie rzeczy. Zaczęliśmy od metalowego przedmiotu, potem był koziołek drewniany, potem pluszaki, itd. Teraz nawet fajnie przynosi, siada i oddaje. Pomogło osobne wyklikanie komendy 'puść'.

Aportowanie piłeczek omijamy starannym łukiem; wystarczy że psy innych ras od czasu do czasu mają na ich temat "dyskusje"8)

AngelsDream 25-01-2010 22:00

Się człowiek musi nawygłupiać, ale warto. :D

Baaj lubi aportować, ale próbuję - podkreślam próbuję - wyrobić w nim pewną precyzyjność i powtarzalność. Jakimś cudem przeniosło się to na stosunek do zabawek w ogóle.

Rona, to kiedy jakieś zawody? ;) [Wiem, że nie planowaliście, ale może jednak?]

Grin 25-01-2010 22:14

Quote:

Originally Posted by AngelsDream (Bericht 272176)
Się człowiek musi nawygłupiać, ale warto. :D

Ano. :D Fajny widok dla ewentualnych świadków. :D
Boję się tylko, że tak jak mu (Łowcy) nagle "przyszło", tak mu nagle "odejdzie".

AngelsDream 25-01-2010 22:20

Grin, zdziwiłabym się, serio. Może mieć kłopot z ładnym oddawaniem do ręki albo czasem gorszy dzień, ale sądzę, że główną ideę już załapał. Przyznam, że z perspektywy wydaje mi się, że szlifowanie jest gorsze od wstępu. Bardziej żmudne i czasami zwyczajnie frustrujące. Niestety nikt nie przewidział na egzaminie PT aportu z wody. ;)

Rona 25-01-2010 22:54

Quote:

Originally Posted by AngelsDream (Bericht 272176)

Rona, to kiedy jakieś zawody? ;) [Wiem, że nie planowaliście, ale może jednak?]

Zawody? :ehmmm A po co? :shock::lol:

AngelsDream 25-01-2010 23:18

Dla zabawy. :)

A tak na serio - to zawsze mnie przerażało w obi: aport metalowy, a Baaj lubi metalowe przedmioty, chociaż inaczej niż drewniane.

Rona 26-01-2010 00:33

Quote:

Originally Posted by AngelsDream (Bericht 272206)
Dla zabawy. :)

A tak na serio - to zawsze mnie przerażało w obi: aport metalowy, a Baaj lubi metalowe przedmioty, chociaż inaczej niż drewniane.

My szkolimy się wyłącznie dla przyjemności, egzaminy zdajemy codziennie na ulicach, w sklepach, w tramwajach, autobusach, na naszym placu zabaw, kiedy przychodzą do nas goście, fachowcy itd. itp. :p Natomiast wystawy, zawody i wszelkie formy współzawodnictwa "na psy" są niestety, wbrew mojej naturze, więc nie zamierzam brać w nich udziału. 8)

Natomiast to co mnie fascynuje w szkoleniu, to stereotypy, które Lorka tworzy w swoim psim łebku kiedy poznaje nowe polecenia (NB tak samo jak robiła to Tina....) Na przykład kiedy była u nas Paula wypracowała z Lorką ignorowanie ptaków. Tzn. tak nam się wówczas wydawało.8) Okazało się jednak, że dziewczyny wyćwiczyły ignorowanie wyłącznie... gołębi :twisted: Teraz pracujemy nad innymi gatunkami pierzastych! :p;)

AngelsDream 26-01-2010 00:41

Jasne, rozumiem to. Tak samo mnie bardziej interesuje to, czy Baaj odwoła się od psa, będąc luzem, niż to czy wykona to starannie w hermetycznych warunkach placu - oba odwołania są ważne, ale to pierwsze jest w praktyce istotniejsze, żeby nie trzeba było sobie za często psuć nerwów i przepraszać ludzi.

Baaj w pewnych miejscach nie reaguje na komendę "głos", mimo że zna ją dość dobrze i naprawdę lubi.

Grin 26-01-2010 09:58

Quote:

Originally Posted by AngelsDream (Bericht 272236)
Tak samo mnie bardziej interesuje to, czy Baaj odwoła się od psa, będąc luzem, niż to czy wykona to starannie w hermetycznych warunkach placu

Tak to prawda; zaraz na początku szkolenia stwierdziłam, że największym dla mnie wyzwaniem jest to, żeby rzeczy wyuczone "na placu" przenieść do życia codziennego. A są to często dwie zupełnie różne sprawy; pies na placu szkoleniowym po prostu "wie", że tam się pracuje, natomiast takie miejsce jak np. Muchowiec, kojarzyło mu się od początku z zabawą. Trudna to sprawa.

Natomiast to co w naszym przypadku przemawia za "obroną" sensowności przystąpienia do egzaminu, to po pierwsze ogromna mobilizacja. Po drugie wystąpiła konieczność wyjścia z ćwiczeniami z placyku szkoleniowego w różne, trawiaste miejsca i ćwiczenia w różnych okolicznościach. Bo przecież egzaminu nie zdawaliśmy na placu szkoleniowym, tylko w miejscu zupełnie dla nas nowym i w licznym towarzystwie psów zupełnie nam nieznanych. Z tego też powodu ćwiczyliśmy także nawet na Muchowcu, który wcześniej był tylko miejscem zabaw. Niestety, nie oznacza to wcale od tego momentu pasma sukcesów np. przywoływawczych. :D Gdzie tam! To jednak orka na ugorze. :p
Ale jeśli kiedyś jeszcze zdecyduję się na przystąpienie z Łowcą do jakiegoś egzaminu, będzie to spowodowane głównie koniecznością tej wspomnianej wyżej mobilizacji do pracy. Wtedy po prostu nie ma zmiłuj. :p

Witek 26-01-2010 10:53

My po spotkaniu z Kalinką i Ewą wróciłyśmy do podstaw i klikania,ale znów odpuszczamy :( Kliker i smaczki nie zostały stworzone z myślą o mrozach.... Niestety pewno jak już się ociepli będę zmuszona wracać do podstaw podstaw, no ale mówi się trudno....

Rona 26-01-2010 11:25

Quote:

Originally Posted by trunksia&witgor (Bericht 272268)
My po spotkaniu z Kalinką i Ewą wróciłyśmy do podstaw i klikania,ale znów odpuszczamy :( Kliker i smaczki nie zostały stworzone z myślą o mrozach.... Niestety pewno jak już się ociepli będę zmuszona wracać do podstaw podstaw, no ale mówi się trudno....

Magda, a co ma klikanie wspólnego z pogodą? Klikać można wszędzie! :p
Komendę "puść" wyklikałyśmy w kuchni na wielkiej kości cielęcej i ciasteczkach wątróbkowo-pasztetowych na wymianę :lol:

Katka 26-01-2010 11:49

Quote:

Originally Posted by AngelsDream (Bericht 272206)
A tak na serio - to zawsze mnie przerażało w obi: aport metalowy, a Baaj lubi metalowe przedmioty, chociaż inaczej niż drewniane.

Heh, Atka uwielbia "obgryzać" hantle mojego chłopaka... nie tylko te ogumowane. Może coś w tym jest?

Quote:

Originally Posted by Grin (Bericht 272261)
Tak to prawda; zaraz na początku szkolenia stwierdziłam, że największym dla mnie wyzwaniem jest to, żeby rzeczy wyuczone "na placu" przenieść do życia codziennego. A są to często dwie zupełnie różne sprawy; pies na placu szkoleniowym po prostu "wie", że tam się pracuje, natomiast takie miejsce jak np. Muchowiec, kojarzyło mu się od początku z zabawą.

Na początku ćwiczyłam z Atką klikerem właśnie na dworze na spacerach, żeby kojarzyła dom z wyciszeniem i odpoczynkiem. Wymagam od niej na przykład grzecznego siedzenia jak odpinam smycz. Potem zapisałyśmy się do psiego przedszkola, ale zajęcia były bardzo nieregularne i przeważnie chodziłyśmy do dorosłej grupy. Metoda pozytywna ale nie kliker, więc ten odszedł w zapomnienie. Zajęcia były takie sobie, a efekt - Atka pracuje tylko za smaczki. Co mnie zaskoczyło to fakt, że nie tyle pies rozumiał bardziej kliker, ile ja bardziej kumałam tą metodę niż to co się działo na szkoleniu. Niedługo powrót do klikera - najpierw muszę się zaopatrzyć w dwa takie same.

Grin 26-01-2010 12:05

U nas do klikera zachęcano jeszcze w trakcie pierwszego spotkania - wykładu odbywającego się bez psów.
Ale nie traktowano tego w sposób fanatyczny. Po prostu pokazano jako jedną z metod, wyjaśniono ideę i dano pod rozwagę.
W trakcie samych zajęć nikt od nas ani nie wymagał klikera, ani nie zabraniał go mieć. Kto chciał to miał, kto nie chciał, ten nie miał.
Generalnie z tego co widzę (także po sobie), na etapie przedszkolnym ludzie często jeszcze trochę się "boją" klikera, bo to trzeba wyćwiczyć także manualnie.

AngelsDream 26-01-2010 12:22

Quote:

Zajęcia były takie sobie, a efekt - Atka pracuje tylko za smaczki.
Pracuje czy się słucha? Bo to często dwie różne rzeczy. Wielokrotnie i do znudzenia dyskutowałam z ludźmi, którzy tłumaczyli mi - czasami cierpliwie, czasami mniej grzecznie - że dorosły, duży pies ma wykonywać wszystkie moje polecenia, bo tak! Bo ja mu każę! Pan na Polu swego czasu uświadomił mnie, że bardzo źle robię, ponieważ karmię Baaja wyłącznie na spacerach. Pies wtedy ćwiczył bardzo dużo i wychodziło tak, że z dziennej porcji w misce lądowało pół kubka - pan kompletnie nie rozumiał, o co mi chodzi, a ja machnęłam na niego ręką. Tak samo zresztą, jak na rady ludzi, którzy nigdy Baaja nie widzieli nawet, ale mają tysiąc pomysłów na to, co z nim zrobić i dlaczego. I żeby to były propozycje - nie to były niemal rozkazy... Nieistotne.

W każdym razie Baaj do tej pory, a jest prawie dwulatkiem, pracuje za nagrody. Różnica polega na tym, że mały Baaj widział nagrodę w dłoni, duży nie wie, kiedy ją dostanie i czy zawsze będzie to jedzenie, ale punktujemy każdą dobrze wykonaną rzecz. Z dużym naciskiem na odwołanie. Pilnujemy, żeby mieć chociaż pięć granulek karmy w kieszeni na wypadek, gdyby zdarzyło się coś trudnego, coś, co go z jakiegoś powodu przerasta, ale są rzeczy, które musi wykonać już i bez szemrania. Nie wiem, czy napisałam to jasno, bo najprościej pokazać to na spacerze, a nie pisząc, ale osobiście nie widzę niczego złego w pracy za nagrody. :) Takie czy inne. Aczkolwiek rozumiem, że są psy nie podejmujące smaków i są ludzie, którzy maja kompletnie inne spojrzenie na temat pracy i posłuszeństwa.

Ja klikera używam również w mrozy, ale nawet ja czasem wymiękam. Tyle dobrego, że Baaj nauczył się podejmować smakołyki delikatnie - skutkuje to na mnie, Michale i znajomej, która go tego nauczyła, ale jest błogosławieństwem.

Grin 26-01-2010 12:38

Quote:

Originally Posted by AngelsDream (Bericht 272294)
Pan na Polu swego czasu uświadomił mnie, że bardzo źle robię, ponieważ karmię Baaja wyłącznie na spacerach. Pies wtedy ćwiczył bardzo dużo i wychodziło tak, że z dziennej porcji w misce lądowało pół kubka - pan kompletnie nie rozumiał, o co mi chodzi

No proszę, a nasza trenerka zraziła już do siebie niejednego właściciela (właścicielkę) psa proponując właśnie, aby większą część (bądź nawet całą w przypadku oporniejszego osobnika) dziennej racji przeznaczyć na skarmianie w trakcie szkolenia. :D


All times are GMT +2. The time now is 02:39.

Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org