![]() |
Stosuję też inne nagrody jak rzucanie śnieżkami, nacieranie śniegiem i przepychanki itp, ale chcę na nowo wypracować skupienie, a ostatnio nawet udawało mi się to nawet jako tako klikierem. I poza tym bardzo chcę Astarte nauczyć turlania się, a w domu nie mam na to miejsca :( Często źle wymierzę turlnięcie i Asta ląduje mi np. na szafie, albo na krześle... I chyba przez to do końca nie wie o co mi biega... A jak było jeszcze troszkę cieplej na dworze to nawet nam szło :)
|
Dobra wiadomość jest taka, że będzie cieplej. :)
My się dopiero odwracamy na plecy. Do turlania daleka droga i faktycznie chyba poczekamy z tym do wiosny. |
Astarte zna coraz lepiej komendę "bok" (takie pies zdechł, ale mnie się krócej mówi ;)) a z tego od razu przechodzimy do turlnięcia... I wychodzi... Chyba, że nie można ominąć etapu na plecach??
|
http://www.youtube.com/watch?v=A2o-NQ29LOA
:D Wszystko można. My po prostu idziemy etapami. ^^ Czasem Baaj już sam się turla. Trup jest świetny u lekarza. Opatrywaliśmy w tej komendzie łapę Baaja i nawet nie drgnął. |
Nasze "zdechł pies" to komenda "pac" i zrobione bez klikera :)
Pracujemy nad turlaniem (komenda "bzyk"), ale tylko na dworze, bo w domu za ślisko :( |
My trupa doklikaliśmy. Tak samo ukłon. Ale np. wstydzenie od początku zrobiliśmy na kliker, bo nie wyobrażam sobie inaczej. ;)
Z podawania łap na kolana wyciągniemy krok paradny, ale to potem. Na razie uczymy się przytakiwać, nie podejmować smakołyka z łapy i ruszać nosem. Szlifujemy też obroty i podstawy - głównie wykonywanie każdej komendy po innej, a nie tylko, że trup to z warowania, a z wstań ukłon. |
My dopiero zaczęłyśmy klikanie na aporcie. Kłanianie mamy ze stój, trup już jest z siad/waruj/stój, choć często muszę kilka razy powtórzyć komendę. Wstydzić się nie umiemy, choć chałabym tego suczysko nauczyć, ale nie wiem jak :rock_3
|
Są dwie szkoły - wyłap jak się drapie łapą po pysku albo naklej jej plasterek na kufie. :D My mamy na plasterek zrobione właśnie. I teraz jak Baaj zapomina, wystarczy, że go podrapie po kufie.
|
Quote:
Metody "siłowe" nigdy nie były skuteczne w przypadku Łowcy (albo też my ich za takie nie uznawaliśmy), może oprócz krótkiego okresu, gdy był małym szkrabem. Zadziałało stopniowe przyzwyczajanie i spokojne działanie na komendę. Np. gdybym się zabrała do obcinania pazurów ot tak bez żadnego uprzedzenia, byłaby panika. Ale gdy wezmę do kieszeni parę smaczków, powiem waruj, pazury, zabieg robi się bezproblemowo. :p Wyciąganie kleszczy bez odpowiedniego przygotowania psa, też może być wyzwaniem. Właścicielka psa w typie nowofundlanda opowiadała kiedyś trenerce na szkoleniu, jak u nich w domu wygląda wyciąganie kleszcza właśnie; wygląda to tak, że dwie osoby na psie siedzą, trzecia wyciąga. :D Cóż, nie wiem, czy ten numer wyszedłby z wilczakiem i wolałabym nie próbować, dlatego Łowcę od początku uczyliśmy komendy badanie, dotykając, przybliżając się itd. Muszę stwierdzić, że latem się to sprawdziło. Wydaje mi się, że gorzej jest na początku, gdy pies odczuwa jeszcze (Łowca odczuwał) dyskomfort, jeśli człowiek się zanadto do niego przybliża, nachyla, gdy musi dłużej przebywać bez ruchu, no i nie wie, co się z nim stanie, (a nuż mu łapę utną, albo coś jeszcze gorszego? :D ) Potem powinno być łatwiej, bo pies nabiera stopniowo coraz większego zaufania do właściciela, przyzwyczaja do zabiegów, dociera do niego, że dotyk człowieka jest fajny itp. :) |
Quote:
|
A co do klikera - uczyliśmy Baaja mierzenia temperatury. Termometr piszczy jak zmierzy, prawda? Baaj, jako maluch, dostawał smakołyk za każde mierzenie. Kiedyś u weta termometr zasygnalizował, że temperatura zmierzona, a pies, kompletnie olewając, co się dzieje z tyłu, tryknął nosem kieszeń, uświadamiając mnie, że pora na jedzenie. Lekarz miał z nas ubaw, ale w praktyce to się przydało, kiedy zlecono badanie prostaty w związku z zapleniem pęcherza. Panom nie muszę tłumaczyć, że Baaj nie był najszczęśliwszy, ale wiedział, że trzeba się zachować. Inna sprawa, że procentuje również zaprzyjaźnienie z lekarzem, jego podejście i to, że weterynarz wie, kogo obsługuje. :)
Jeszcze z ciekawych spraw. Baaj bał się pędzli. Na sam widok włosia, cofał się o metr i nie podszedł, a ponieważ jestem zdania, że każdy strach może powodować inne, pracowaliśmy nad tym, żeby pędzle nie były straszne. Jeden śliczny pędzelek zakończył żywot ku chwale nauki, potem targetowaliśmy różne części innych, aż pies zrozumiał, że włosie nie ma zamiaru go zabić. Kompletnie nie wiem, skąd wzięła mu się pędzlowa trauma - ważne, że przeszła. |
Quote:
|
Quote:
|
All times are GMT +2. The time now is 21:18. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org