![]() |
jak odebrać wilczakowi zdobyczne ścierwo.
Astri znajduje mnóstwo "smakołyków" w lesie. Wyżera jedzenie, którym ludzie dokarmiają gryzonie i ptaki. Zastanawia mnie dla jakiego dzikiego zwierza są podrzucane kości, bo lisów chyba u nas nie ma, tylko jeden wilk;). Staram się też omijać smietniki , bo to tez skarby niepojęte... Znacie jakieś skuteczne sposoby odbierania psu zdobyczy? Astri nie ma zamiaru być superpsem i nie chce oddać za smakołyk. Nie chcę reagować jakoś histerycznie, żeby nie zaczęła uciekać całkiem poza mój zasięg. Jak znajdzie coś naprawdę parszywego - póki co mam szansę jej odebrać siłowo. Parę dni temu pożarła chyba całe skrzydło gołębia, bo jak wyszła do światła to jeszcze pióra z pyska leciały! Wprawdzie dotychczas nie miała żadnego zatrucia, ale boję się, że jakieś choróbsko od ścierwa może łapać. Czy jedynym wyjściem z sytuacji jest kaganiec? |
Ja bym stawiała jednak na wymianę, bo słusznie przypuszczasz, że siłowo to się skończy ucieczką ze zdobyczą.
Ino, że ta wymiana to nie tylko na spacerach w sytuacjach podbramkowych, to jest cały proces przekonywania psa do tego, że może nam oddać wszystko i na tym nie straci. Czyli:wymiana kości, "wspólne" pałaszowanie miski (wkładanie ręki z dodatkowymi porcjami czy smaczkami, gmeranie w misce, wymiany w domu). To wszystko prowadzi do zaufania i przekonania, że można oddać i z głodu się przez to nie umrze::) Po prostu nie ma po co bronić żarcia bo nikt na nie nie nastaje:) Póki nie osiągniesz z młodą jako-takiego porozumienia w tej kwestii, dla bezpieczeństwa założyłabym jej kaganiec, bo drogocenna zdobycz plus brak przywołania to proszenie się o kłopoty. |
Myśmy na szkoleniu uczyli się jak nauczyć psa ignorowania jedzenia na dworze. Potrzebny był pies na smyczy, przewodnik ze smakowym smakiem w ręce i jedzonko porozkładane na drodze. Szło się razem z psiakiem koło jedzenia i gdy tylko pies zaczynał się interesować niedozwolonym pokarmem było "fe" i szarpnięcie smyczą. Jak tylko psiak spojrzał na nas była nagroda. Po paru takich przejściach niektóre psy jak przechodziły koło jedzenia zamiast się nim interesować od razu wpatrywały się w właścicieli.
Astarte akurat na tym etapie szkolenia ignorowała jedzenie, mnie też, za to interesowała się tylko innymi pieskami.... Za to miałyśmy pewien okres czasu gdzie wyćwiczyłyśmy puszczanie zdobyczy na mięso, ale skończyło się to troszkę tak, że Asta co chwilkę brała coś do pyska by usłyszeć "fe", puścić i zgarnąć nagrodę :D Więc przestałam to ćwiczyć, ale chyba muszę znów zacząć, bo ostatnio Aszczurex polubiła lody- czyli zamarznięte kupy psów i innych stworzeń.... |
Quote:
Co do nauki w szkole-nie znam tej metody (w końcu tyle ich jest) ale pamiętaj, że większość średnio inteligentnych psów doskonale wie, kiedy jest na smyczy a kiedy luzem (wtedy hulaj dusza!). |
Quote:
|
moja beaglica tą metodą nauczyła się robić "mapę stołówek". zbiera smaczki za grzeczne "fe" i zaraz potem robi angielskie wyjście by wrócić do miejsca z pychościami :?
|
Kiedyś była taka fajna dyskusja na którymś psim forum czy da się skutecznie i na 100 % oduczyć psa niepodejmowania pokarmu(takiego znaleźnego). Wyszło,że jednak nie bo wrogiem nam jest jeden z podstawowych instynktów i pies w odpowiednio sprzyjających warunkach zawsze porzuci wpajane nauki.
Dlatego pewnie wolę oddawania czy wypuszczanie nawet po komendzie z dużej odległości niż walkę z wiatrakami ;) (chyba od wilczaków nauczyłam się chodzenia na skróty :P ) Quote:
Chey zwolnił przepuszczając nas ("panie przodem") i czekając aż przejdziemy punkt krytyczny i zostawimy go sam na sam z kolejną możliwością kradzieży :) Był bardzo zdecydowany stać w tym miejscu i czekać na sprzyjające warunki. Musiałam gnoja pognać do przodu...:evil_2 |
Quote:
A co do metody niejedzenia z ziemi, to nie sprawdzałam jej, tylko przekazuję jak nam mówiono w szkole :) Ja naukę nie jedzenia z ziemi sama sobie psuję, bo często jak mi coś spadnie np. jak robię obiad to każę Astarte szukać i posprzątać :) Ot, taki leń ze mnie :D |
Quote:
|
Na smyczy czy lince pesteczka... Problem zaczyna się "luzem" - Baaj jeszcze chętnie się wymienia i zwykle (podkreślam zwykle) ładnie odpuszcza, ale Celarowi trudno przyswoić "marnację" jedzenia, które dobrze zna i pamięta. Dlatego czasem wolę dla spokoju ducha i psich żołądków korzystać z kagańca, bo nie ze wszystkim wygram. Jeszcze, jeśli chodzi o końskie kupy, mogę to zrozumieć i najwyżej odrobaczyć psy wcześniej, ale resztki ludzkiego jedzenia naprawdę mnie martwią. Do tej pory pamiętam pokrojony w równą kostkę chleb, którego nie ruszyło nic, co było żywe na osiedlu, a Baaj obchodził go ostentacyjnym wręcz łukiem - okej, nie jest entuzjastą pieczywa, ale jedzenie kocha, a wtedy po prostu całym sobą pokazał, że nie i już, a zauważył to przed nami, więc nie wyczytał reakcji z języka ciała. Pomijam, że pierwszego dnia wyglądało to po prostu na chleb dla ptaków. W końcu z trawnika zniknął i stety/niestety w okolicy pojawiły się padłe gołębie, na które uważaliśmy jeszcze bardziej, bo wiadomo - padlina...
|
Quote:
Ale pamiętam też, że Aneta (nasza "główna" trenerka) od początku nie robiła nam złudzeń (pamiętasz Magda? :) ), że ta metoda niepodejmowania jedzenia zadziała na odległość - gdy piesek sobie buszuje po terenie. Instynkt to jednak instynkt. To może zadziałać i owszem, ale na krótkie dystanse, gdy pies jest pod naszą (pełną kontrolą). Co do problemu Atah; rozumiem Cię baaaardzo dobrze, bo Łowca jest w tym temacie akurat bardzo uparty. W domu wymieniał się zawsze grzecznie wszystkim, ale co łup na dworze, to łup na dworze. :D Niestety też na początku nie ustrzegliśmy się z rodziną błędów odbierania na szybko i "na siłę", które wzięły się oczywiście ze strachu - aby się nie zatruł (lub ewentualnie czegoś nie zniszczył, jeżeli łup był akurat czymś cennym dla nas). Po jakimś czasie dotarło do nas, że to nie tędy droga. Teraz różnie to bywa. Łowca dalej jest napalony na jedzenie, jak jakiś głupi, a wyschnięta wygotowana kostka spod bloku jest nawet niekiedy cenniejsza, niż ta mięsna - "domowa", ale z jej oddawaniem jest znacznie lepiej, niż było kiedyś. No i zaczął przybiegać do nas z niektórymi łupami. Dzisiaj rano przyniósł mężowi... nogę. Chyba zająca, ale pewności nie ma. (Zaznaczam - to była znaleźna noga, a nie że tak powiem "zdobyta osobiście" przez Łowcę ;) ). A nie tak dawno, gdy bawiłam się z nim w aportowanie, w pewnym momencie "zaaportował" mi bułkę :D Natomiast znalezioną kiedyś słoninkę dla ptaszków niecnie zjadł paskudnik. |
Quote:
A i tak najbezpieczniej jest puścić Astarte razem z Łowcą, wtedy mam pewność prawie 100%, że nic nie zje :D Bo Łowca jej nie pozwoli :D |
Quote:
Quote:
PS Z końskimi kupami to ja akurat nie robię psu problemu, bo to ponoć najlepsza dla nich flora bakteryjne, choć z punktu widzenia konsekwencji powinno być, ża jak nic, to nic. |
Szczytem szczytów była sytuacja z Baajem szczeniaczkiem, który w wielkiej trawie coś znalazł - z pyska wystawało piórko, powiedziałam puść, bo myślałam, że to tylko to piórko. Piórko okazało się pisklakiem w całości, już lekko płaskim i podsuszonym, bez oczu i z innymi gratisami, a wylądował mi ten stwór na butach. Zamiast witać się ze śniadaniem, zapiszczałam:
- Dobry pies. - Zrobiłam się zielona i podałam smakołyk. Na trawnikach mijaliśmy już czekoladę, lody, pieczywo wszelkiego rodzaju, kiełbasy i mięsa... Normalnie uczta. Raz nawet znalazł taką kość, której nie chciał ruszyć z wyraźnym obrzydzeniem na pysku. My i tak jesteśmy niekonsekwentni, ponieważ pozwalamy Baajowi jeść jabłka i mirabelki. |
Quote:
Wygląda na to, że być może uratowałam mu życie, dzięki temu, że Łowca w tym wypadku (o dziwo) posłuchał komendy. :D Cóż było robić - wzięłam kreta za ten ogonek i zaniosłam z powrotem do norki. :D |
Quote:
Kiedyś bawiła się ładnie drewienkiem... podrzucała, łapała... coś zbyt długo jak na Leszka wyczucie... Okazało się, że to był martwy, zamarznięty krecik :twisted: |
Wy to macie przeboje ;) Moja sucza, chyba dlatego, że mieszka z fretkami, goni ptaki, koty, owce itp, ale nawet jak dogoni to odpuszcza. Do głowy jej jeszcze nie przyszło, żeby dziabnąć. No może delikatnie podszczypywała owce, ale na to jej pozwalam, bo będziemy się uczyć pasienia, choć pewnie nic z tego nie wyjdzie :twisted:
Za to jak znajdzie pod blokiem kostkę, to różnie bywa, raz puszcza, raz nie, co niewątpliwie przysparza mi zmartwień. |
Dzis przyszły szczekacze:) Zanim wdrożę długotrwały proces szkoleniowy kaganiec musi wystarczyć. Astri już kocha koszyk bo póki co daje jej mięsko tak ze musi wsadzić mordę w kaganiec:twisted:. I problem gryzienia przechodniów będzie przy okazji załatwiony:lol:. Na tym etapie nie potrafie sobie wyobrazić jakimi atrakcjami mogłabym przebic zdobycze znaleźne, bo jak Aszczurka podbiega żeby się pochwalić skarbem oczy jej płoną z podniecenia:twisted:. Ale przyznam , ze zjedzenie skrzydła gołębia razem z piórami trochę mnie przeraziło i trzeba wprowadzić radykalne środki...
|
na spacerniaku nam się nie trafiły jeszcze takie sytuacje, ale w domu to mała szaleje... chwila nieuwagi i... ostatnio na raz zabrała mi z talerza dwie wielkie kanapki :shock: ja jej jednak nie odpuszczam, żeby nie myślała że jej wolno tak robić. jeśli mogę to wyciągam jej z pyska co się da. ona po prostu by non stop jadła... pewnie jak prawie każdy pies. ostatnio się jednak zaczyna hamować jak widzi, że jest obserwowana :p
|
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
|
W domu? ...
|
Quote:
|
Quote:
|
Musiałam się upewnić:) W domu młoda jest przegrana, nie ma siły-dopadniesz ją. Sorry ale kradzież jedzenia nie ma nic wspólnego z wymianami. Ona kradnie więc dopadasz i zabierasz, bez dyskusji. Jak polowanie: łapiesz, zabierasz. Koniec. Nie udało się ukraść.
W jednej z książek Zofia Mrzewińska opisała jak jej suka zapolowała na kurę, lekcja polegała na tym, że suka została zawarowana z pierzastym truchłem przed nosem i miała tak trwać z zakazem ruszania kury. :) podobnie nam wyszło podczas JEDYNEJ kradzieży z talerza. Przenosiłam akurat talerzyk z ciastem tuz obok psiego nosa i ciasto znalazło się w paszczy. Młody dostał burę a a talerz wylądował przed jego nosem na podłodze...przy każdej próbie sięgnięcia nieprzyjemnie burczałam na winowajcę i co chwila zerkałam złym okiem ;) Ciasto ocalało.Gdy psi nos za bardzo zaglądał mi do talerza (a stół mam akurat na wysokości psiej brody) to zbliżałam twarz do niego i patrzyłam mu się w oczy.. nic więcej nie robiłam, zwierz się wycofywał. Dla opornych łowców (wybacz Grin:) ) wzięłabym jedyną, godna zapamiętania rzecz z Fischera: puszka po napoju z czymś w środku i w razie zobaczenia kradzieży walnęłabym owa puszką gdzieś w podłogę niedaleko psa. Niestety, obawiam się, ze taka metoda nie nadaje się dla delikatnych psychicznie piesków. Ale mozna spróbować nauczyć np. kapcie latać przez pokój- generalnie chodzi o to aby w tym momencie zadziało się coś nieprzyjemnego dla psa, nie pochodziło od nas (rzut zza ściany np) a przynajmniej coś odwracającego jego uwagę od "zwierzyny", w tym czasie masz czas na wkroczenie ze zdecydowanym NIE na ustach. Nauka szanowania naszych talerzy to jeden z elementów nauki znaczenia słowa NIE, a to nie może być mile i przyjemne. Nie oznacza to, że mamay jakkolwiek znęcać się nad psem bo to czas budowania relacji i zaufania:):) Dla porównania.. dorosła suka z warkotem złapałaby młodą za pysk i byłoby po sprawie:) Wystarczą krótkie, zdecydowane działania |
Quote:
Z perspektywy zaledwie roku widzę, że każdy moment kiedy przemagaliśmy i przemagamy własną wygodę, żeby sucz wychowywać jest tego warty!:lol: |
Quote:
Na początku był grzeczny; nie interesował się stołem, ani blatami kuchennymi, a my z żelazną konsekwencją przestrzegaliśmy zasady, żeby nie dawać mu ani okrucha przy stole lub przy blacie. Niestety szybko się to zmieniło - podejrzewam, że za sprawą kota, który bezczelnie maszeruje po wszelkich meblach. No w końcu który wilczak by to zniósł? :) No i się zaczęło. Jego szybkość jest tak "przerażająca", że człowiek czasem nawet i teraz nie zdąży zareagować, gdy np. zapoluje na kocie żarcie, które kot dostaje na blacie właśnie. Z tym że po czasie okazywania mu, jak bardzo jesteśmy niezadowoleni z takiego zachowania, przyjął zasadę, że "poluje" głównie, jak nas nie ma w kuchni. Rzadko mu się co prawda udaje, bo też jesteśmy przewidujący, ale to że wcześniej się parę razy udało, zrobiło swoje. I nawet spróbowaliśmy zastosować odmianę tego, co radziła Gaga z tą puszką; mianowicie szynka na blacie przymocowana do całego zestawu garnków, pokrywek itp. Taaaaa, pierwszy złapał się w pułapkę kot; dorwał się do szynki, piramida spadła, narobiła rumoru, kot uciekł. Przyszedł Łowca, podniósł spokojnie szynkę z podłogi i zeżarł... (znaczy to wszystko trwało ułamek sekundy :D ). Chyba Łowca zaczenie w najbliższym czasie warować przy kocim żarciu i przy różnych innych rzeczach, a potem będziemy sobie dłuuuugo patrzeć w oczy. :twisted: |
Quote:
Próbowałam parę razy udawać, że idę do łazienki, nawet puszczałam wodę i się rozbierałam, ale ona i tak zawsze wie:evil: Nie mówiąc już o tym, że opanowała ciche wyjadanie z misek więc jak jestem w jakimś miejscu gdzie nie widzę kuchni(mam ten plus, że z większości miejsc w mieszkaniu ją widzę, bo jest otwarta i na środku) Astarte z lubością pałaszuje kocie jedzenie. I doszłam w końcu do tego, że czego oczy nie widzą tego sercu nie żal, a przynajmniej nie trzeba wyrzucać zeschniętej kociej karmy :D |
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
Akcje pomykania i wypluwania calych ptaszkow Ibona ma opanowana do perfekcji... 8) Quote:
Quote:
Pierwsze czego psa sie uczy to SWIETOSC talerza... Nasze jedzenie jest TYLKO nasze... I jesli szczeniak/pies tego nie lapie to: karcimy tak jak to robi suka (przy probie kradziezy), albo... wyciagamy jedzenie chocby z gardla ;) jesli kradziez sie powiedzie... Jednak dotyczy to jedynie talerzy "uzywanych" - zostawienie jedzenia to dla psa jasny sygnal, ze alfa sie juz najadla i zostawila tez cos dla niego... :rock_3 |
:evil: chwila nieobecności w kuchni (10 sekund może więcej) i właśnie pozbyłem się obiadu (pyszny gorący schabowy z kością smażony na domowej roboty feciku) aszczur twierdzi że był pyszny:evil:
To pisalem ja WITEK ------------------------------------------------- A ja pragnę zaznaczyć, że stało się to w owym magicznym czasie jak ja brałam prysznic... Bo jak stoję na straży to piesek grzecznie śpi !! ;> A to pisałam ja- Magda :) |
:D :D
Jakie to typowe; ile to razy ja wołałam z łazienki: "Jaaaacek, pies buszuje po kuchni." :D |
Quote:
|
Biorac pod uwage nazwe topiku to temat zrobil sie nam troche OFF.... :lol:
|
Quote:
|
Quote:
Quote:
Ale temat ten pokazuja rowniez jak cwane potrafia byc wilczaki... Zerknijcie na te toki myslenia, obserwowanie i zapamietywanie, planowanie jak sie do tego dorwac... Rezultat jest denerwujacy, ale cale planowanie - NIESAMOWCIE INTELIGENTNE... |
Quote:
To pisałem ja WITEK:lol: |
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
Ale zauważyłam u Lorki cechę, którą miała też Tinka... Jeśli bestii uda się coś zbroić, to ciągle do tego wraca... Jeśli czegoś nie pozwala jej się ruszyć dostatecznie długo, to po jakimś czasie uznaje to za święte... np. mogłaby otworzyć lodówkę bez trudu, ale tego nie robi, bu uznała, że lodówek się nie otwiera...8) |
Quote:
Z zalozenia przy nas psy co najwyzej medza lub robia smutne miny, ale nie kradna. Zmora pilnuje porzadku, bo moze cos jej za to skapnie ;) Maja jeden stosowany nagminnie patent na uziemienie jedzenia - "kłodowanie". Zawilczakuja nam cala podloge i udaja, ze spia. Jak tylko ktos sie potknie i wypadnie mu kawalek jedzenia - w sekunde zostaje tajemniczo wchloniety, przez ktoras spiaca klode ;) ------------------------------------------------------------------------- Wracajac do tematu. U nas na poczatku bylo stosowane FUJ i wymiana. Tylko, ze wymiana byla troche inna. Jesli pies oddal cos co mial w pysku i okazywalo sie to niegrozne, to dostawal z powrotem. Jesli okazywalo sie jakims blizej niezidentyfikowanym swinstwem - dostawal zwacz, plucko czy inna smierdzaca nagrode. Sprawdzilo sie jak na razie na wszystkich. W zaleznosci od odleglosci albo wypluwaja co jadly i ida dalej, albo przynosza i pokazuja. Zmora moze tak przynosic przez godzine, bo moze cos jej jednak zostawie do zucia. Kiedys przyniosla mi prawie caly szkielet swini w kawalkach (SERIO) - dostala w koncu zuchwe i byla przeszczesliwa. Jedyne swinstwo, na ktore nic nie dziala przy sukach - to kocie kupy. Jest tylko wciagniecie a la spagetti i tyle widzieli. Czasami - bardzo rzadko - jak zdaze przed faza spagetti - wypluja. Ale trzeba byc szybszym niz blyskawica 8) |
Jeszcze jedno:
Jesli nie widzisz ani nie slyszysz swojego wilczaka - to na pewno cos knuje. U nas standardem jest zagwizdanie na psy, jesli nie sa w zasiegu wzroku i sluchu. Zazwyczaj pojawiaja sie wychodzace z kuchni lub innego pomieszczenia, pospiesznie czyms plujace :D |
Quote:
to pisałem ja WITEK |
Quote:
|
Quote:
|
Przekonanie wilczaka, ze ścierwo nie jest fajne jest bardzo trudne. Jednak udało mi się znaleźć dla Astri coś bardziej atrakcyjnego - surowe żołądki wołowe z zawartością. Co prawda po rozmrożeniu tego smakołyku trzeba wietrzyć mieszkanie, niemniej ze względu na skuteczność warto stosować:) Wystarczą 3 dni (!!!) żeby zauwazyć wyraźny spadek zainteresowania padliną i fekaliami! minusem jest to - ze to środek doraźny i trzeba by podawać codziennie.
|
Quote:
U nas (Ardala) jak pojawiało się zainteresowanie kupą, podawaliśmy Ardalowi Rumen Tabs i momentalnie kupa stawała się dla niego równie nieatrakcyjna jak dla nas;-) I nie trzeba wietrzyć przy tym mieszkania, co chyba jest atutem tej metody:) |
Quote:
|
Quote:
|
Kilka tygodni temu wracałam z Lorka ze spaceru przez park, gdzie spotkaliśmy ulubionego boksera, Bruna. Puściliśmy psy luzem (wbrew przepisom :oops:), szalały przez chwilę, a potem nagle cisza. Podeszłam pełna najgorszych przeczuć i zobaczyłam moją wypieszczoną jedynaczkę z wielką BARDZO martwą wiewiórką w pysku. Łapki zwisały po bokach pyska, brrr.... W pierwszej chwili spanikowałam bo wiewiórka mogła być wściekła albo zatruta:cry:, zaczęłam wrzeszczeć 'puść" i biec w jej kierunku. Sucz miała chyba super zabawę bo podpuszczała mnie i śmigała gdy byłam blisko.
Kiedy uświadomiłam sobie, że w ten sposób tylko ją nakręcam, stanęłam i zaczęłam patrzeć w innym kierunku... Po chwili Lorka też stanęła. Wtedy utkwiłam oczy w jej ślepiach i wydałam najlepiej opanowaną komendę, czyli SIAD. Sucz, ku mojemu zdziwieniu ... usiadła. Dodałam ZOSTAŃ i spokojnie, ale zdecydowanie zaczęłam iść w jej kierunku. Kiedy byłam dwa kroki od niej pomyślałam, że pewnie zaraz mi śmignie, więc na wszelki wypadek powtórzyłam "zostań". Wzięłam za obrożę (ona wciąż z wiewiórką, bardzo duma z siebie :twisted:) i mówię: "puść". Młoda o dziwo .... puściła!!!:o Teraz przynajmniej na pewno wiem, że szkolenie ma głęboki sens i nie jest tylko sztuką dla sztuki, choć może się czasem tak wydawać! :lol: |
Quote:
|
Quote:
|
All times are GMT +2. The time now is 18:04. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org