![]() |
Zazdrość..
Mam pytanie,jak to u Was jest z psiakami i ich zazdoscia?
Np. u mnie Ishtarka jest straaaszną zazdrośnicą,w zaleznosci od sytuacji,jest zazdrosna o mnie lub Balego.. To zapewne wynika z jej charakteru,bo staram sie traktowac ich na rowni,a ze Ishtarka jest wieksza przylepa,to ona nawet jest czesciej miziana i wogole... Jednak mimo to,zawsze kiedy tylko chce pobawic sie z nimi obojgiem Ishtarka robi wszytko by byc na pierwszym planie i skutecznie odgania młodego puskiem lub w inny sposob.. A jak juz chce poprostu przytulic, wyglaskac itd. Balego to wtedy Ishtar robi sie wrecz nieznosna ta swoja zazdoscia,owszem to jest bardzo mile i wogole..ale chcialabym zeby zrozumiala ze oboje sa dla mnie najwazniejsi i tak mysle co robie zle... :( Bali juz sam czasami usuwa sie w cien,a mnei to strasznei boli... Znowuz jesli chodzi o zazdrosc o Balego,to nawet najlepszy przyklad byl do obejrzenia podczas wizyty Grejs(ktora swoja droga uwielbia Balego i nawet z wzajemnoscia) , kiedy ta probowala zaczepiac Balego,Ishtarka odrazu irokez,ogon w gorze i 'usmiech' w strone Grejs... Potem jak sie zwrocilo jej uwage to sie uspokoila,moze potem jeszcze probowala,ale pozniej to szaleli cala trojka... ehh i nie wiem co robic w tej sytuacji.. |
Wydaje mi sie ze zazdrosc u psow jest zupelnie naturalna, chociaz wystepuje w wiekszym lub w mniejszym stopniu. Oprocz Magri mam jeszcze 3 psy, ktore mieszkaja sobie razem, i to jest 1 ON i 2 wieloowocowe. Kazdorazowo jak sie z nimi widze jest walka kto na gorze i kto blizej, ale bardziej polega to na przepychaniu sie przez siebie i zajecie bardziej strategicznej pozycji do drapania glaskania itp. :lol:
Przy Magri jest inaczej. Jak to wilczak jest duzo bardziej niezalezny i na drapanie jest czas jak ona ma ochote, nie powiem zeby to byl wielki pieszczoch. Ale jesli na spacerze zaczynam tarmosic innego psa i co gorsza psu sie to podoba, Magri zaczyna swoj taniec zazdrosci - irokez wzorowy, ogon, i proba pokazania ze jest i to ona jest ta 1 i jedyna ktora moge drapac i tarmosic i wlasnie teraz jest ten moment zeby sie psem zajac ;). |
No u mnie jest inaczej, Ishtarce nigdy nie jest malo pieszczot,choc prosi sie o nie tylko rano kiedy mnie budzi,lub kiedy wroce,nawet jesli nieobecnosc ma trwala tylko kilka minut,jednak jesli tylko Bali jest na horyzoncie to non stop prosi sie o glaskanie,a nawet jesli nie to ona zawsze musi lezec,byc najblizej,jesli jestesmy w domu,a jesli na spacerze to albo gania z Balim albo nie dopuszcza go do mnie.. choc on wczesniej nie byl wcale takim miskiem,byl wielkim indywidualistom,myslam nawet ze przybycie Ishtar to zmieni,a tu nic.. dopiero ostatnio calkowita zmiana.. i dlatego zazdrosc Ishatrki zrobila sie meczaca i zcasem klopotliwa,bo czasami naprawde przesadza i jest mi smutno jak Bali robi te swoje 'pisie oczka'
|
Ja juz od dawna obserwuje, ze Iowa to zazdrosnica:roll: CZasami o człowieka, ale znacznie czesciej o drugiego psa. Pamietam jak kiedys z Kamilem i Iowa poszlismy na festyn zoologiczny organizowany przy warszawskim SGGW. Byly tam tez inne psy - mi szczegolnie do gustu przypadl jeden piesek i zaczelam go glaskac...ooo to sie nie spodobalo zazdrosnicy! Stanela pomiedzy nim a mna jak mur, skutecznie uniemozliwiajac dalsze glaskanie:lol:
Z kolei jak przychodze w odwiedziny do Joli i Kamila to zarowno Iowa jak i Dzana chca sie witac w tym samym czasie, ale niech tylko Dzanka podejdzie i niech nie daj boze ja poglaskam... to zaraz dostaje od Iowy łomot. Tak, wiec to ona musi byc w centrum uwagi, bo inaczej odbywa sie scena zazdrosci hi,hi! I takich przykładów jest całe mnóstwo! Ale ja to lubie, bo to takie...hmm...ludzkie;) |
Owszem, mi tez sie podobalo,nie przecze,czulam sie taka,wazna dla niej iw wogole.. ale teraz kiedy sie Bali zmienil to robi mi sie trasznie smutno gdy sposzcza lepek gdy kolejny raz Ishtarka go do mnie nie dopuszcza,a znowuz jaki jest happy,jak szczeniaczek kiedy zaczynam go glaskac i smerac za uchem... i chcialabym by sie wkoncu w miare dogadaly.. Bo uwielbiam jak sa oba przy mnie, albo jak spia ze mna,nawet jesli nie mam jak sie ruszyc.. sa takei spokojne...
A Iowa na spotkaniu tez ostatnio pokazala zazdrosc i to jak jest za swoja pancią, trzeba bylo ja mocno trzymac by Jola mogla pojsc na obiadek ;) albo jak Dzane ustawiala nad zalewem,taka z niej dominantka troche;) Piekna maja wiez .. Jola i Aja ;) |
U mnie zazdrość przedstawia sie tak
Wyżełek sunia która jest najstarsza jest zazdrosna o wszystko każda kanapa jest jej każda miska i w ogóle wszystko myśleliśmy że to minie z czasem ale raczej nie u nas :? Bywają dni gdy ma wszystko gdzieś ale większość to jednak walka o wszystko . Wilczakom to nie przeszkadza bo one sobie świetnie z nią radzą a i rozrywkę w formie kontrolowanej walki mają zapewniona codziennie . Co do zazdrości między wilczakami to jest minimalna one dzielą się wszystkim i nie ma najmniejszego problemu z nimi doskonale wiedzą na co mogą sobie pozwolić względem siebie i kiedy jest to na poważnie i trzeba zastopować . Jeśli chodzi o głaskanie czy zabawę to staramy się to wszystkim w równym stopniu zapewnić jednak są śmieszne sytuacje gdy np. głaskamy Zygzaga a Hera wyciąga go za nogę bądź za ogon i szybciutko zajmuje jego miejsce on jest jeszcze w fazie szczenięcej i pozwala sobie na coś takiego odpuszczając i odchodząc ale to już niedługo:twisted: będzie trwało |
Quote:
|
Aneta no bedziesz w domu miala niedlugo rewolucje,jak tylko mlody poczuje sie psem,a nie szczeniakiem;) Ale chyba ta twoja srebrna wyzelka poczuje sie niezbyt,bo Hera to szybko zalapie o co chodzi, tak przynajmniej mi sie wydaje... Hmm tylko wszytkie sa w miare mlode to bedziesz miala duzo pracy by wiedzialy i byly pewne tego, iz kazde jest tak samo wazne...
Ana a Aja nie opuszczala Joli na krok,to zaden pies nie probowal sprawdzac jaka z niej zazdrosnica;) |
Masz racje shaluka wyżełek będzie miał przekichane bo wilczaki maja swój własny język i styl który za cholerę nie pasuje do wyżłów .
|
Zazdrosć u wilczaków jest czasami zabawna. Czambor jest jeszcze młody i właściwie nie reaguje zazdroscią na inne psy jakie głaskam. Choć czasami mnie wtedy traca nosem i też domaga się głaskania. Zupełnie inaczej przedstawia sie sytuacja jeśli chodzi o ludzi. Bardzo nie lubi jak się do mnie ktoś przytula zaczyna wtedy sie kłucić i odciąga mnie za ręke. Bardzo potem pyskuje na tą osobę jak sie do mnie zbliża. Oczywiście nie reaguje tak na wszystkich bo było by to trochę uciążliwe. Bardzo nie lubi też jak idziemy razem na spacer, a ja po drodze kogoś spotykam i zaczynam z nim rozmawiać. Mam tylko minutę bo za chwile jest chwyt za ręke i powiedzenie - idziemy koniec gadania. Nie mam wtedy wyjścia i 30 metrów jestem ciągnięty za ręke.
|
A jakby spojrzeć na to z innej strony (przedstawiam tylko próbę innego podejścia, nie neguję Twoich obserwacji) ? Młody decyduje za Was, za stado z kim, co i ile będziecie robić...czy;li z Was dwóch to on podejmuje decyzję. Jesli tak by było to powstaje pytanie co może wiecej zrobic pies, gdy te gesty nie wystarczą i zamaist odejść/dać się odciągnąć, dasz wyraxny sygnał, że pozostajecie w miejscu?
Jedno co może się wydawać niepokojące to reakcja na innych ludzi... Niedawno zaistaniała taka sytuacja: dorastający wilczak (starszy od Czambora), w sytuacji stresu, napięcia odreagował na znanej, stojącej obok osobie i całkiem poważnie ją pogryzł. W pewnym momencie zamienił dotychczasowe, delikatne gesty na silny, poważny atak...pogryzienia były na tyle niefajne, że gdyby znalazły się na twarzy - powaznie oszpeciłyby pogryzioną.:evil: Nie twierdzę oczywiście, że taka droga to Wasza przyszłość, ale może warto "porozmawiać" z psem i wyjaśnić mu, że pewne zachowania są niefajne. Albo wyspokoić psa, pokazać, że dana sytuacja jest neutralna i nie ma potrzeby przejmować w niej inicjatywy..albo wyrazić swój zdecydowany sprzeciw przeciw takim interwencjom ;) każdy ma swój sposób komuniakcji z psem :) |
evikzegar - wydaje mi się ze mały chce być szefem w Waszym stadzie. Musicie uważać aby nie przejął kontroli nad tym co robicie.
Chodzicie z nim na jakieś szkolenie??? |
Baaj z początku też nie lubił, jak mnie ktoś dotykał, nie przepadał też za rozmowami przez telefon. Powoli, cierpliwie, stanowczo udało się wyjaśnić psu, że to moja decyzja, kto do mnie podchodzi, z kim rozmawiam, a telefon nie kradnie mnie do innego wymiaru. Z głaskaniem innych psów bywa różnie - jeśli dobrze zna psa jest ok, przy pbcym psie muszę trochę bardziej uważać, ale po chwili zwykle też jest dobrze.
|
Wiem wiem wiem. Psiak jest już po szkoleniu. Ja mam z nim układ partnerski i zarówno on jak i ja wiemy na co możemy sobie pozwolić. To ja decyduje czy chce dalej rozmawiać z rozmówcą czy nie i jak jest mi wygodniej. On już zaczoł nas wszystkich dominować w wieku 4 miesięcy więc jak miał 5 to został wysłany na miesięczne szkolenie. Obaj doskonale się rozumiemy i każdy z nas dobrze wie co ma zrobić. Nie powiem, ze czasami sie ze mną nie kłuci aby coś wymusić bo to domena wilczaków. On dobrze wie co mu wolno, a czego nie, choć zawsze będzie chciał to zmienić. Jeszcze ja decyduje o tym co i jak ale doskonale zdaje sobie sprawę, że to będzie ulegać zmianie, a ja nie mogę do tego dopuścić. dziękuje za rady bo są one bardzo pomocne w wychowywaniu wilczaka. Pozdrawiam
|
A szkolenie prowadzicie też dalej sami?
|
Tak cały czas ćwiczymy z nim. Wiem, ze wilczak szybko zapomina i trzeba mu cały czas przypominać o tym kto jest Panem.
|
Teraz też jak skończy rok chce go dać na szkolenie. Również indywidualne.
|
Ja mam albo podróbę wilczaka albo wszystko dopiero przede mną. Małej nie przeszkadza, gdy spotkam kogoś znajomego i się zagadam, kładzie się obok i cierpliwie czeka. Gdy rozmawiam przez telefon idzie się bawić z Przemkiem, zajmuje się sobą albo knuje co tu zbroić. Od małego ma wyjątkowo dużo kontaktów z psami, więc i o nie nie jest zazdrosna. Spokojnie mogę inne psy głaskać. Bardzo rzadko, ale jednak próbuje mnie wtedy rozdzielić z głaskanym psem, ale wtedy delikatnie, acz stanowczo ją odsuwam i tłumaczę, że my razem jesteśmy na codzień, a znajomego psa widzę od czasu do czasu. Po jednym takim odsunięciu ustępuje i przygląda się, albo ostentacyjnie wywala do góry kopytami :twisted:
|
Więc ja Ci Ewuś powiem, ze to jeszcze przed Tobą. Z moim Czamborem było dokładnie tak samo. Ty będziesz miała lżej bo to sunia. On ostatnio zaczyna mnie coraz bardziej zaskakiwać bo po woli zaczyna dorastać. Muszę być w stosunku do niego bardzo konsekwentny. Nawet jak mu na cos nie pozwole, albo pokaże swój zdecydowany sprzeciw to dalej muszę go pilnować , bo gdy tylko nie widzi mojego wzroku to patrzy jak mi się odgryźć.
|
Grzesiu, sądzę, że nasze przypadki to 2 różne sprawy. Już zauważyłam, że jak czegoś zabraniasz Czamborowi to i tak mówisz do niego miłym głosem ;) Ja się nauczyłam przy Kalince tak gruchnąć, że na razie się słucha. Wcześniej byłam dla niej zbyt delikatna, bo nie chciałam niczego uzyskiwać krzykiem. Przemek mój też powoli się przekonuje, że małą rozpieściliśmy zbyt małą stanowczością. Teraz to my rządzimy w domu i basta. Zupełnie inny pies ;)
|
Mnie uczono, że komenda Nie ma być wypowiadana takim samym głosem, jak każda inna, ale sobie darowałam ;)
|
ewuś to tak tylko wygląda. On musi wiedzieć co ma zrobić i to musi zrobić. Oczywiscie robi wszystko i udaje nawet głupa. Jednak czasami nie wiesz jak ja na niego rykne to on w sekundzie jest potulny i dokładnie wie co ma zrobić. Jednak zdaża się to żadko bo ja nie chcę go wychowywać na siłę, a broń boże siłowo. Chcę jak najdłuzej utrzymać kontakt partnerski, ale wiem, ze jak przekroczy granice to będzie koniec i wtedy wychowanie będzie szło zupełnie w innym kierunku. Tak szczerze mnie ten układ na razie odpowiada i pies mi niczego nie niszczy, nikogo nie atakuje. Zupełnie inaczej to wygląda jak jest z innymi osobami. On dobrze wie kiedy jest zabawa, a kiedy nie. Ja mam większy problem ze znajomymi niż z psem bo oni nie rozumieją tego co do nich mówię. Podchodzą do niego jak do psa, a to jest błąd. On wtedy wchodzi im na głowę. Natomiast Ci którzy słuchają jak mają z nim postępować są potem zaskoczeni . Ja mojego rozpieszczam ile mogę, ale nie wychowuje go zupełnie bezstresowo. On musi wiedzieć dokładnie co może czego nie i jak ma się zachowywać. Pewnych instynktów nie da się wyeliminować ale można je próbować tłumić. Dlatego też on był tak wcześnie oddany na szkolenie na posłuszeństwo w toku indywidualnym, gdzie miał codziennie 2 godziny szkolenia i to przez trzy tygodnie bez mojej obecności. On cały czas kalkuluje czy opłaca mu się wykonać komende i ja muszę robić wszystko aby przynajmniej w 8/10 razach wybrał mnie. To mi w zupełnosci odpowiada.
|
[quote=evikzegar;154307]. Dlatego też on był tak wcześnie oddany na szkolenie na posłuszeństwo w toku indywidualnym, gdzie miał codziennie 2 godziny szkolenia i to przez trzy tygodnie bez mojej obecności. [quote]
A czy Ty z nim też ćwiczyłeś? To bardzo ważne aby w czasie ćwieczeń nawiązać właściwy kontakt z psem. Czy to nie jest tak że w takim przypadku pies nawiązał kontakt z szkoleniowcem ?? Ja sama chodziłam z Imbusem na szkolenie. A jak to jest jak oddajesz psa do kogoś innego??? |
Mnie oddawanie psa na szkolenie nie przekonuje - co z tego, że pies pracuje z trenerem, jak ma pracować ze mną?
|
Tak kolejne 2 tygodnie ćwiczyłem już ja z nim. Muszę powiedzieć, ze jest to ciężkie i kosztowne ale daje dobre rezultaty. Wilczaki szybko łapią o co biega i nie można z nimi tego ćwiczyć w nieskończoność. Dlatego też ćwiczenia musiały być przeplatane spacerami, zabawą. To było tak specyficznie ułożone pod psa.
|
Quote:
Pies najpierw musi być szkolony przez trenera, a dopiero potem przez własciciela. My często robimy błędy, które potem jest problem wyeliminować. Dobry szkoleniowiec pokaże nam jak tego uniknąć. |
Pod tym względem Warszawa jest bardzo ok - wielu trenerów zgadza się indywidualnie pracować z psem i z właścicielem. A błędy może popełnić nawet najlepszy szkoleniowiec, więc wolę mieć psa na oku.
I jeszcze jedna sprawa - mi się jakoś kłóci idea partnerstwa z pokazywaniem psu, kto jest panem. Zresztą nie każdy pies do partnerstwa się nadaje. Zdarzają się takie - nie tylko u wilczaków, które pięknie potrafią właścicielowi wejść na głowę, a ten zdaje sobie z tego sprawę, gdy już jest po fakcie. |
Quote:
Quote:
W naszej szkółce również prowadzone są szkolenia stacjonarne, ale... proponowane są tylko osobom, które ewidentnie nie radzą sobie z własnym psem. Na normalnym (grupowym/indywidualnym) szkoleniu najwpierw uczy się przewodnik a potem pod okiem instruktora przewodnik uczy psa. Powiem Ci, że ja nigdy nie oddałabym swojego psa na szkolenie stacjonarne. Quote:
|
Quote:
|
Quote:
Ty wg mnie podchodzisz tutaj do sprawy bardzo instrumentalnie, pies ma umieć to i to, ma robić tak i tak a że Ty nie potrafisz się nim zająć to go wysyłasz gdzieś tam i myślisz, że to załatwi sprawę, cóż, można i tak ale chyba nie z tą rasą. Nie życzę Ci niemiłego rozczarowania kiedy pies w najelpszym razie zacznie mieć Cię gdzieś a Ty rozłożysz ręce i nie będziesz wiedział o co chodzi. Pytanie tylko co zrobisz wtedy, wyślesz na 2 miesiące szkolenia? |
Quote:
|
Naprawdę bez urazy dla nikogo, ale gdybym była hodowcą nie sprzedałabym psa temu Panu :/
|
Quote:
|
Zgadzam się z tym co wyżej napisałeś ale to mi w ogóle nie pasuje do odsyłania psa do kogoś obcego na szkolenie. Ja doskonale rozumiem konieczność szkolenia psów ale na pewno nie na odległość i bez właściciela. A odnośnie zostawiania i wiedzy psa o tym, że się po niego wróci to wydaje mi się, że jednak jest różnica pomiędzy wyjściem z domu i powrotem po paru godzinach czy nawet wyjazdem i zostawieniem psa z rodziną a wywiezieniem gdzieś do kogoś i zostawieniem na szkolenie. Do mnie to nie przemawia, nie wyobrażam sobie jak kochający swojego psa właściciel może oddać psa na miesiąc czy ileś tam zupełnie obcej osobie, która nagle będzie go też między innymi karciła.
|
Quote:
|
Ja np. wiem, że Baaj jest jaki jest właśnie dlatego, że szkolimy go sami. Powoli i małymi kroczkami jesteśmy w stanie zachęcić psa do wykonania nawet tak dziwnej rzeczy, jak zjechanie po zjeżdżalni... Inna sprawa, że mam alergię na tłumaczenie wszystkich zachowań psa chęcią dominacji, bo teoretycznie Baaj wszelkie założenia spełnia, a i tak lęk separacyjny się ujawnił...
|
Quote:
|
Szczerze? Pies, który odgryza się właścicielowi za wydanie polecenia nie jest dobrze wyszkolonym psem i o ile mogę to zrozumieć u psa po jakimś tam śraednim szkoleniu w szkółce, to zupełnie nie rozumiem czegoś takiego po stacjanorce, której przecież są poddawane wszystkie psy pracujące.
|
Po prostu nie jestem i nigdy nie będę zwolenniczką wysyłania psa na szkolenia stacjonarne, z tego co widzę to nikt w tym wątku nie poparł takiego sposobu nauki. Ja wolałabym jeździć te 70km w tą i z powrotem z psem niż go tam zostawić (fakt koszta, ale o tym się myśli dużo wcześniej przed wzięciem psa). I to nie jest ocena bo nie mówię, że jesteś złym właścicielem tylko, że wg mnie sposób szkolenia przez Ciebie wybrany jest niewłaściwy, no chyba że sobie z nim nie radzisz ale o tym nie piszesz wiec chyba tak nie jest. Dla mnie taki sposób jest nie do przyjęcia (chyba, że pies jest wyjątkowo trudny, po przejściach itp.).
|
Quote:
|
Bez obrazy, ale twoje posty się niekiedy wzajemnie wykluczają... Może przez przypadek, ale jednak tak jest.
|
Quote:
|
Quote:
|
To ze spacerem to chyba oczywiste ;)
Co do karcenia to nie miałam namyśli karcenia fizycznego. Więc skoro tak dobrze znasz swojego psa to czy nie lepiej żebyś Ty był przewodnikiem podczas szkolenia a nie trener? Funkcją trenera jest uczyć właściciela jak uczyć psa lub uczyć psa w asyście właściciela. Ja mam psa od 14 lat i nie wyobrażam i nigdy nie wyobrażałam sobie gdziekolwiek go zostawić, nawet pozostawienie u weta na 3h podczas zabiegów było dla mnie ciężkim przeżyciem (no bo jak to, mój pies obudzi się sam w metalowej klatce). Interesuję się szkoleniem psów od paru ładnych lat, niejedno szkolenie widziałam, nie z jednym psem miałam do czynienia, niejedne metody i niejedną książkę o psiej psychice i uczeniu psów przeczytałam i po prostu na tej podstawie mówię "nie" szkoleniom stacjonarnym. |
Quote:
|
Quote:
Quote:
|
Quote:
|
Opiszę jeszcze sytuacje jaka miała miejsce dzisiaj. Idąc do pracy spotkaliśmy po drodze owczarka, który biegał luźno ale w kagańcu. ja swojebo miałem na smyczy. czambor skulił uszy, a owczarek wystartował do niego. Rozległ się wielki skowyt i piersze co było to ściągnięcie sobie obroży i unik, następnie schowanie za mnie i pyskowanie do psa i do mnie. On nie wiedział dlaczego ten pies tak zareagował. Niestety w tym wypadku ja się musiałem podpożądkować i iść tą drogą do pracy ( przynajmniej częściowo ) co chciał Czambor, bo obok tamtego psa nie chciał już iść.
|
Bardziej chodziło mi o to czego dokładnie Czambor uczył się podczas szkolenia stacjonarnego...
Wiesz pewnie, że ten pies co jest hałaśliwy i pyskaty stara się odstraszyć potencjalnego przeciwnika swoim zachowaniem(na zapas), zazwyczj atakuje mniejszych i słabszych od siebie i bardzo w nim mało pewności siebie... A w dodatku dość często jest nieświadomie "nakręcany" przez przewodnika. Quote:
|
Powiedziałam już wyżej, że rozumiem takie szkolenie jesli pies jest wyjątkowo trudny lub po przejściach, tylko że Ty masz psa od szczeniaka więc nie powinien on do tych należeć. Zauważ, że wiele osób ma tutaj samce mniej lub bardziej dominujące ale nie wybierają takich rozwiązań. Pies będzie chciał w pewnym momencie pokazać kto tu rządzi i wtedy trzeba odpowiednio zareagować, zauważ że psy nie traktują ludzi identycznie, to że nie pokaże zębów trenerowi nie oznacza, że któregoś dnia nie spróbuje zdominować Ciebie, takie szkolenia uczą psy komend i pokory przed trenerem ale nie przed właścicielem (przecież to dla psa inna - czyt. osobna postać), ktoś już zresztą wyżej o tym pisał, jak zrozumie co jest grane to po prostu pokaże Ci zęby a Ty co zrobisz? Po to własnie są też szkolenia, żeby właściciel uczył się "na gorąco" opanować sytuację a nie dostawał wyuczonego psa z suchą "instrukcją obsługi". I tak, masz rację, że szkolenie dla ONkow nie jest odpowiednie dla wilczaka.
Skulenie uszu czesto jest uprzedzeniem ataku (w zaleznosci od mowy reszty ciala, sytuacji itp), ON mogl to po prostu wyczuc i chcial pokazac kto tu rzadzi, lub Twoj pies sie wystraszyl, zlozyl uszy a ONek i tak chcial go przegonic. |
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
Quote:
Quote:
|
Quote:
|
Napisałeś to w taki sposób, że można by odebrać to tak jakby pies swoim potulnym zachowaniem przygotowywał jakąś zasadzkę na innego psa, stąd napisałam że troszkę przesadzasz bo psy takich rzeczy raczej nie robią, nie udają respektu jeśli go nie czują. Co do badania na ile sobie może pozwolić to w zasadzie nie spotkałam szczenięcia które by nie próbowało tego sprawdzać i wtedy Twoja wypowiedź ma sens, pies jest młody więc ulega większemu/starszemu a jak ten go akceptuje to sprawdza co wolno.
|
Ponawiam pytanie bo ciekawa jestem bardzo...
Quote:
|
Quote:
Quote:
Pomiajjąc fakt, czy faktycznie Czambor jest dominantem.. to sorry ale nie każ wierzyć w szkolenie bez awersji, w takim czasie. Nie istnieje taka mozliwość, nawet jeśli trener jest genialny i potrafi doskonale zmotywować psa do pracy to chcąc wypracować/wyeliminować pewne zachowania MUSI użyć awersji.. kolce?...prąd?... inne?... :roll: Nie bujajmy się, że jak ktoś powierza psa na szkolenie stacjonarne, a szkoleniowiec bierze za to kasę to wszystko odbywa się na zasadzie rozmów z głębokim patrzeniem sobie w oczy :) Klient po 2 tygodniach czy miesiącu wraca po "zrobionego" psa i skoro płaci to bezwzględnie ma widzieć efekt. Tu nie ma miejsca na ciumkanie.. ma być osiągnęty cel i koniec lropka. NIkt się z psem cackał nie będzie. Pomijam już oczywisty fakt, że ktoś kto 'zrobił" wilczaka w 2 tygodnie jest absolutnym mistrzenm świata.. szkoda tylko, że nieprawdziwym :D Sluchaj, ja nie neguję Twoich wyborów, chcesz psa oddawać to oddajesz, Twoje decyzje, Twój pies..nic mi do tego. Ale nie przekonuj, że stacjonarka to wakacje bo tak nie jest. Pies to nie komputer, w 2 tygodnie to możesz mu futro wyczesać a nie wyszkolić ;) Quote:
Yyyyyyyyyyy no klasyczne zachowanie strachobździela... a gdzie był wtedy dominant? :rock_3 Nie gniewaj sie ale nawet młody dominant nie dziamga skulony zza nóg właściciela... " tatusiu ratuj! chca mnie zabic " :))) Właściwie to ja bym się na Twoim miejscu cieszyła, lepiej jest mieć psa, który unika starcia niż do niego dązy.. Dlatego określenie "starchobździel" nie jest tu w żadnyn przypadku pejoratywne....i nie stawia określanego psa niżej niz dowolnego , omawianego dominanta...:) |
Quote:
Celem szkolenia było nauczenie psa aby nie podejmował pewnych żeczy z ziemi oraz wracał na określone komendy, lub pozostawał na miejscu. Szkolenie niestety odbywało się na zasadzie nagradzania i dziennie pies poza posiłkami zjadał ponad kilogram kiełbasy w nagrodach. Całkowitym celem szkolenia było to aby go nauczyć , ze opłaca mu się przyść lub pozostać albo czegoś nie zjeść bo wtedy dostanie coś dobrego. Dwu krotnie próbowaiśmy nauczyć go aby nie podejmował padliny przy pomocy prądu ale on i tak sobie z tego nic nie robił więc z tej metody zrezygnowaliśmy. Jedynym narzędziem szkoleniowym były latające łańcuszki obok niego i duża ilosć kiełbasy. Niestety po szkoleniu musiał mieć diete bo się zbytnio zaokrąglił. Niestety co do efektów szkolenia to było to ustalone , ze efekty nie są najważniejsze i nie chciałem ich za wszelką cenę. Wiec to nie było tak, ze przy odbiorze psa on miał być jak " supermen" |
Quote:
prąd nie podziałał? A jak Czambor reaguje teraz jak śmigniesz mu łancuchem po ziemi, gdzieś obok niego? Kiedyś na dogobserverze mieliśmy dyskusję na temat możliwości skutecznego nauczenia psa nie podejmowania pokarmu. I chyba wyszło nam, że wszelakie próby walki z podstawowymi instynktami z góry skazane są na niepowodzenie. Bo przyjdzie taki czas, gdy pies mimo odbytej "nauki", jednak pokarm podejmie :) ( będzie sam, zabraknie bodźców w postaci człowieka, będzie głodny.. no wystarczy po prostu wyjątkowo "korzystny" zbieg okoliczności) :) Z praktyki - ne wiem, nigdy nie znalazłam zastosowania dla uczenia psa tego właśnie...:) |
Baaja nauczyliśmy 'znajdki' wypuszczać. Teraz częśto sam coś podnosi, a po chwili wypuszcza. Ale prawda jest taka, że mogę się założyć o dużo, że jakby nas nie było, to by np. jabłko zjadł, bo kocha i uwielbia.
A co do rzucania łańcuszka - ku zgrozie szkoleniowców Baaj na rzucanie łańcuszkiem nie reaguje ;) A wszystko moja wina :P Ja od razu zastrzegłam - żadnego rzucania w kierunku psa. Raz opowiedziano mi o psie, ktory dostał w głowę puszką wypełnioną monetami i podziękowałam tej metodzie - wolę inne. To w sumie dobrze, że każdy może wybrac swoją drogę szkolenia: najważniejsze, żeby działała na psa i go nie krzywdziła. |
Quote:
|
Quote:
Niestety mój jak nie widzę lub mnie nie ma w pobliżu to pewnie zrobił by to samo. Jak na razie mam taką możliwość przebywać z nim nonstop, a pod opiekę oddaje go tylko zaufanym osobom, które wiedzą jak z nim postępować. Czasami niestety muszę bo u nas jest jakas taka psychoza i z psem nie wszędzie można isć. czasami idę i się kłucę, bo jak na razie to nikt nie był w stanie pokazać mi odpowiedniego przepisu, ze nie wolno. Dlatego często chodzimy pospacerować pasażem w markecie. |
Szczerze mówiąc nie zostawiłąbym psa pod sklepem w ogóle, ale jak juz to tylko przywiązanego - wołowina wołowiną, ale jednak to lekka przesada moim zdaniem. Szczególnie, że to nie 5 kg pipmpuś, tylko pies, któy jak sam napisałes potrafi pokazać, że coś mu się nie podoba.
|
Quote:
|
Quote:
odbierasz psa po szkoleniu, dostajesz do łapki psa, do drugiej łancuch i na spacerze mówisz NIE. Nie działa? - masz "przypominacz".. czyli "zostaw to bo oberwiesz łancuchem" .. i nie ma tu znaczenia, że Ty rzucacsz w ziemie.. Ty masz juz TYLKO przypominacz.. ale tak samo jak pies musial poznac znaczenie "nie", tak samo z jakiegos pwoodu unika łańcucha.. unika do tego stopnia, ze ma odruch. Czyli ktos mu to uwarunkował ;) CHodzi mi o to, że mimo Twoich pokojowych metod- na szkoleniu awersja raczej była ;) Żeby nie było- łancuch byw a[omoca szkoelniowa, jak kolce czy parę innych rzeczy.. i nie oceniamy tu w kategoriach dobry/zły. :) |
Quote:
|
Pozwolisz, że nie będę tego komentować - z doświadczenia wiem już, że i tak nie zrozumiesz o co mi chodzi, a ja nie mam ochoty wałkować po raz kolejny tej smaej rzeczy, jaką jest odpowiedzialność właściciela psa za otoczenie w ktorym jego pies przebywa. Mam nadzieję, że się nie zdziwisz kiedyś, jak ktoś podejdzie, bo go będzie kręcił strach i zadzieranie z wilkiem...
|
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
Zarówno w Szwajcarii jak i we Włoszech ludzie nie mają problemu z wchodzeniem z psem do sklepu, marteku itp. .... :) Taka mała dygresja. |
Quote:
|
Włąściwie to ta dyskusja nie prowadzi do niczego. każdy z nas jest inny i pies też. W zasadzie nie wiem po co na siłe każdy z nas się do czegoś przekonuje, ze jest to lepsze rozwiązanie. ja wiem swoje i mam takie zdanie, wy możecie wysnówać swoje wnioski, a ja się mogę z nimi nie zgadzać. W rezultacie i tak kazdy z nas ma rację.
Ja nie odbierałem po szkoleniu kukiełki bo tak szczerze to nawet szkolący nie chciał przyjąc reszty pieniędzy bo twierdził, że nie nauczył psa tego czego powinien. Tak jak ja zaznaczyłem mnie zalezało na pewnych elementach i odpowiednim toku szkolenia i dla mnie cel został osiągnięty. celem szkolenia nie było uzyskanie marionetki. Uważam, ze dalsza dyskusja jest zbyteczna bo i tak mija się z tematem forum. Pozdrawiam. |
W Polsce też by pewnie nie było problemu, gdyby nie to, że większość psów jednak nie umie się zachować.
|
Quote:
|
Quote:
W weekend chciałam wejść z psem do Obi. Nie mam samochodu, więc szlam do Obi pieszo, a nie zostawię psa z robotnikami w klatce gdy trwa remont. Znaczka zakazu nie ma, artykułów spożywczych nie ma. Pies miał kaganiec uzdowy/kantarek, ale ochroniarz nas nie wpuścił. Za to mi puściły nerwy, kiedy powiedział, że mamy przywiązać psa przed sklepem :shock: przecież nikt go nie ukradnie... Wchodziliśmy do sklepu na raty, najpierw Przemek kupić co potrzebuje, potem ja wybierać oświetlenie. Druga osoba siedziała z psem pod sklepem. Moje nerwy były na granicy wytrzymałości, gdy zobaczyłam, że ze sklepu wychodzi pies, bez smyczy, bez kagańca, tyle że mniejszy, west highland white terier (?) Pani w spódniczce i na obcasach raczej nie wyglądała jakby go miała na rękach w sklepie... Potem doprowadził mnie do szału facet, który mi wmawiał, że nie można takiego czegoś (tu: kantarek) zakładać psu. Na moje ostre BO???? bo pies nie może oddychać... no to mu zademonstrowałam otwartą paszczę K-lee i dodałam, że pies w tym potrafi jeść, pić, ziajać, jak i gryźć!! Facet przestraszył się chyba mnie, przeprosił i zwiał. sorki za offtopa, ale musiałam się wygadać... jest dyskryminacja w świecie psów. Mały biały i kochany może, a duży, bury 'kundel' już nie... |
Quote:
Grzesiu gdzie są takie miasta?? |
Cóż... w sprawie praw psów i obowiązków właścicieli Polska jest jeszcze trochę w tyle i dopóki psy nie będą układane, to raczej nie ma co liczyć na przyjazne przyjęcie tych większych w sklepach. Co do tego 'nie ukradnie' to nie byłabym taka pewna, bo już o różnych sytuacjach z psami pod sklepem słyszałam. I bardzo chciałabym, żeby były zmyślone.
|
Dlatego w życiu nie zostawiłabym psa pod takim sklepem w tak ruchliwym miejscu. Co innego jak uczyliśmy małą zostawania samej pod sklepikiem osiedlowym, gdzie cały czas miałam ją na oku. Wiem, że grzecznie czeka, ale tak jak jestem w stanie pogodzić się z ukradzeniem mi samochodu, tak nie przeżyłabym kradzieży psa. A wiem, że K-lee nie do końca nauczona jest jeszcze niepodejmowania pokarmu i brania od obcych. Ludzi kocha i sprzedałaby się za kawałek kiełbasy...
|
Inna sprawa, że każdy za swojego psa odpowiada, i gdybym nie miała pewności, że w sklepie będzie grzeczna, nawet nie próbowałabym z nią do sklepu wejść. W Żorach w Leroy Merlin nie było żadnego problemu. Pies na smyczy, nie lata luzem i nie zrzuca z półek towarów. A obsługa się cieszyła, że piesio merda ogonkiem.
|
A tak jeszcze, jeśli chodzi o przepisy, to proszę cytat z przepisów dla Dąbrowy Górniczej:
Quote:
|
Czyli proste: jest znaczek - nie wchodzimy, nie ma znaczka - ładujemy się do środka ;)
|
Tak, ale też nie zostawiamy psów bez dozoru, nie przywiązanych. Dla Wrocławia przepisy mogą być inne. Dla każdego z miast trochę się różnią. :)
|
Quote:
|
Jeśli chodzi o Dąbrowę Górniczą to mają najbardziej rygorystyczne przepisy w Kraju, a i tak nie mogą mnie ukarać jeśli pies jest bez kagańca. Zresztą ja teraz mieszkam w Będzinie i już miałem rozmowy ze strażą miejską nawet na wybiegu dla psów. Niestety nie mogli mi nic zrobić po rozmowie z przełożonym.
|
Quote:
Nie wiem, gdzie znaleźć przepisy dot. Wrocławia... :/ |
Quote:
Mnie już jeden ochroniarz powiedział, ze nawet jak by ten pies kosztował milion to go mam zostawić przed sklepem na co ja mu odpowiedziałem, ze milion to za mało bo to nie jest pies tylko wilk. facet zdębiał i nie wiedział co powiedzieć. |
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
|
|
Quote:
http://www.dogomania.pl/forum/showth...?t=2568&page=5 Przytacza je Olgierd. |
Quote:
I tak np dzieki tej rozmowie, ja sie dowiedziałam o pierwszym wilczaku, ktory byl na stacjonarce... Juz pisalam wczesniej - masz to, co sobie wychowasz i jesli Tobie pasuje- to jest OK ;) A czy mozna w takim czasie wilczaka 'zrobic" bez awersji czy nie- to juz zupelnie inna historia ;P |
To żeśmy sie zdublowały AngelsDream ;)
|
Quote:
Romus za to ma dodatkowe atrakcje w postaci młodych pań, blokujacych inne samocho0dy na ulicy bo trzeba sie zatrzymac i zapytac o wilczaka :D Nie wiem, może taka dzielnica?? W kazdym razie tu nerwy Ci nie beda puszczaly , polecam ;) P.S. jakies 3 lata temu, gdy goscilismy Margo z Przemkiem i cala banda ich burych poszlismy na spacer.. caly chodnik nasz.. i jakas mamuska puscila swoja 2-letnia corcie wprost na idace szare futra.. :D Nas zmrozilo.. ale oczywiscie nic sie nie stalo ;) |
Dzięki dziewczyny ;)
Niech mi jeszcze tylko ktoś wytłumaczy co rozumieć pod pojęciem: budynki użyteczności publicznej ;) |
Quote:
|
Z tego wynika, że we Wrocku nigdzie nie wolno wejść z psem... ale sobie miasto wybrałam :roll: http://www.elektro.info.pl/index.php...243&Itemid=172[/quote]
|
Przepisy mamy takie, jakie mamy, ponieważ zatrważająca ilość psów nie ma odpowiedniego obycia, żeby spokojnie je wpuścić do urzędu czy banku. Z małym psem jeszcze wejdziesz, z dużym może być różnie. Wszystko zależy też od okolicy - my np. mamy zaprzyjaźnioną cukiernię, gdzie Baaj może wejśc, ale i tak sadzam go prze wejściu, a sama włażę na długość smyczy - nie chcę robić pani problemów.
Inna sprawa, że wciąż łatwiej jest wydac przepis o konieczności noszenia kagańca, niż np. promować szkolenie psa. |
W swoim rodzinnym mieście weszłam z psem (w kantarku) do sklepu typu Żabka, na stację benzynową i do sklepu z zaopatrzeniem medycznym. W tym ostatnim pan zaprosił nas razem do środka, kiedy prosiłam, żeby wyszedł do drzwi bo chcę coś kupić a jestem z psem :twisted:. I nikt nie robił problemów. Wrocław niby taki zachodni, a daleko w tyle, mogliby chociaż zaznaczyć, że psy na smyczy, w kagańcu, nad którymi właściciel sprawuje kontrolę, mogą wejść choć w niektóre miejsca... :roll:
|
All times are GMT +2. The time now is 12:38. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org