Ciekawe dlaczego nie usłyszałam dziś budzika?
Dzięki, Przemek, że wolfdog już 'chodzi' i niedługo obejrzymy wszystkie nowe fotki w galeriach wolfdoga.
Najpierw, ja też, w kolejności, dziękuje wam za zaproszenie i spotkanie, i możliwość poznania wszystkich wolfdogowców. Oczywiście nie udało się poznać wszystkich, którzy byli, ani nawet tych, których imiona znałam z wolfdoga. Margo, Przemek, państwo Peronowie i sąsiedzi z Późnej zorganizowali spotkanie dla ponad 100 osób, z zaproszonymi 70 wilczakami, jakąś dziesiątką psów innych ras, i dali radę się jeszcze przy tym uśmiechać radośnie

Życie straciło kilka kóz, które po upieczeniu na ogromnym ruszcie nad ogniskiem smakowały WYŚMIENICIE, ale poza tym obeszło się bez większego przelewu krwi

Stoły się 'cudownie' zaopatrywały we wciąż nowe potrawy, sałatki, specjalności regionalne i dzięki temu ani ludzie ani psy nie chodzili głodni. Chociaż... niektóre szczeniaki trudno było przekonać, że nie muszą: a. walczyć w obronie tego kawałka kosteczki..., b. zakopywać wszędzie kolejnych mięsnych kości, bo tylko utrudniają żcyie innym szczeniakom, natycmiast odkopującym zasoby podziemne...
Napitki.... uzupełniały się w równie cudowny sposób...

i dzięki nim przez jakiś czas miałam wrażenie, że władam biegle słowackim... choć niemieckiego nie udało mi się zrozumieć nawet jednego słowa. Niesprawiedliwość jakaś... Jak się nazywał ten trunek? Fenrir, fernet czy jak? Warto zapamiętać!
Sąsiedzi, zwłaszcza dzieciaki, byli jak... OSWOJENI i tak PRZYJAŹNI dla każdego psa i człowieka, że mając w pamięci najczęściej widywany model 'miejski' - "Niech ten pies nie sika na mój trawnik!" - przyjęłam tą fantastyczną odmianę jako nowy wzorzec.
OGROMNE DZIĘKI WSZYSTKIM!
maria i wufi