Quote:
Originally Posted by Margo
Mozesz zobaczyc... bo wlasciciele biednego Imbuska nie karmia...  Wystarczy mu dac kostke i ZADEN pies nie podejdzie.... 
|
No a ja już myślałam, że minęła mnie jakaś aferka

Ja nie widziałam żadnych poważnych spięć oprócz prób obrony czegoś ważnego dla psów w danej chwili. Bywał to kawałek kości, bywała suka, a najczęściej bywało prawo do "tego kawałka podłogi"*. To jest zwłaszcza u huskich ważne - utrzymanie obcego elementu w odpowiedniej odległości. Zwykle u psów ta odległość jest dużo większa, niż się nam ludziom wydaje, a u huskich i mamutów szczególnie. Nie wiem jak wilczaki, ale najprawdopodobniej i one mają tę swoją świętą ziemię, nienaruszalną, którą będą bronić przed nieznanym, albo przynajmniej będą go uczciwie straszyć. Dora zdziwił mnie stwierdzeniem/ pytaniem o agresywne zachowanie mojego psa. Zamurowało mnie, bo niby jak to - ja nie zauważyłam, będąc z moim psem cały czas? Ale dość szybko zrozumiałam, że na standardy psa nieagresywnego, to mój pies się z pewnością nie łapie, bo gdy podejdzie do niego szybko albo bardzo szybko jakiś młodziak, pies nieznający jeszcze zasad lub pobudzony sytuacją, to Wufek go obwarczy, postraszy, spróbuje przycisnąć do ziemi (spłaszczyć). No tylko że ja tego zachowania nie uważam za agresywne. Za agresywne uznałabym dopiero stawianie się dwóch psów wobec siebie na obcej ziemi na powitanie, gdy psy są luzem, a żaden nie uznał za słuszne ominąć okazji spotkania. Widzieliście pewnie takie mocne, sztywne, wysokie stanie, gdy się dwa psy spotkają ze sobą. I znowu - nie wspominam spotkań wymuszonych przez ludzi, gdy psy na smyczach są prowadzone na siebie tak blisko, że muszą na siebie wejść! Ale to bardzo szeroki temat i kto chce pogadać, poopowiadać, to może na dogobserverze (na flickr.com) W każdym razie Dora, który przecież zna się znakomicie na takich różnych drobiazgach, które uspokajają psa, mnie zaskoczył oczekiwaniami, że nieznane sobie psy będą się zachowywały jak w stadzie. I to bez zwględu na otoczenie, które było pełne czynników stresujących...
Co do żarłoczności i umiejętności zadbania o zaopatrzenie miski, to z tego co widziałam najlepszy był Marin czyli Ilmarinen czyli Zygzaczek. Ten to każdy znaleziony kawałek wyłuskiwał z ziemi albo z obcego psa i targał do swojej budy.
*móóój jest ten kawałek podłogi... UUUU..."