Nysa wylala - spora czesc lak jest pod woda. A poniewaz wlasnie zniknal lod,
wiec rozpoczelismy sezon plywacki. Jak sobie przypomne jak kiedys
panikowalismy, bo ONa zamoczyl sie nam zima w stawie (przeciez taka zabawa
wedlug wielu ksiazek moze skonczyc sie smiercia psa)....

))
Bolo to prawdziwy potwor z Loch Ness - czasem lepiej miec przy sobie linke,
bo trudno go wyciagnac z wody. Dzieki smyczy czasem udaje sie go doholowac
do brzegu. Skoki do wody i nurkowanie tez nie sa mu obce. Temperatura wody
nie gra roli. Jednak gdy jest cieplo, to juz calkiem mozna zapomniec, ze
opusci zbiornik wodny choc na chwile.
Jolek to na pierwszy rzut oka prawdziwa dama - nie zamoczy sie bardziej niz
do brzucha. Ale jak zwykle pozory myla - ona po prostu wie, ze kazde wejscie
do wody, moze miec przebieg jak film "Szczeki" - zostanie wciagnieta w
glebiny przez Bola. Juz nie raz utopienia uniknela jedynie o wlos. Gdy Bolka
nie ma w poblizu, lubi sobie spokojnie poplywac.
Belka - tez woda jej nie straszna, ale do wody podejdzie tylko, gdy dwoch
wyzej wymienionych nie ma w poblizu. Narazie denerwuje ja, ze jest jeszcze
zbyt mala i woda, gdzie Bolo i Jollo urzadzaja sobie wyscigi, jest dla niej
zbyt gleboka....
Pozdrawiam,
Margo & paczka morsow (z jednym wyjatkiem - Dora, ktora ma uczulenie na
wode)