No cóż, wrócilismy i żyjemy, ale....można było się spodziewać: ulica pełna psów biegających bezpańsko + Varg = kłopoty

) Jadąc nad rzekę, było fatalnie

, Varg oczywiście wyprzedzał mi rower i ciągnął z taka siłą w stronę psów, że oj! Wracając natomiast było idealnie, ale to chyba dlatego, że deszcz się rozpadał i wszystkie burki się pochowały.....


Varg jest straszliwie narwany na obce psy, nie wiem, z czego to wynika.
Za to pływać w rzece było pyyyysznie.....

(pływał oczywiście pies, nie ja).