Słuchajcie postanowiłem opisać sytuację, która zdarzyła się nam wczoraj (niedziela)ok godz. 13.30. NAjpierw jednak małe wprowadzenie.
Taro od zawsze polował na latające owady. Pszczoły, osy muchy, komary, trzmiele. Uśmiercał je i zjadał. Nigdy tefo nie pochwalałem i staram się unikać takich sytuacji albo kierować zainteresowanie na coś innego; w kryzysowej sytuacji poprostu używam mocnych argumentów

.
No i wczoraj wróciliśmy ze spacerku, Nela wróciła się jeszcze po jakieś zakupy. Do mieszkania wleciała osa (niestety na naszym podwórku jest piekarnia ciastek i ciast..). Uzbrojony udałem się na eksterminację. Niestety mój psiak okazał się znów szybszy i zanim ubiłem owada on go upolował, zaczął kłapać paszczą co jak się okazało za pewien czas nie było milusie.
Zaraz czmychnął do przedpokoju ale wrócił wypluł insekta więc próbowałem go natychmiast przejąć ale CSV okazał się szybszy i znów uciekł. Po jakimś czasie słyszę, że próbuje wciągnać powietrze przz nozdrza i ma problemy tak się zapowietrza. Przyszedł do kuchni, wróciła Nela więc opowiedziałem jej co się stało. I troszkę byłem już przerażony, noc mu się powiększył jak u krowy nozdrza jakby chciały pokazać wnętrze, prawe oko mu leciało/zamykało się a on był "trzyćwierci". Ok szybka decyzja może mamy wapno? Dajemy, dajemy też lód aby zminiejszyć obrzęk i dzwonimy do naszego weta. Taro tymczasem podchodzi do mnie siada przede mną jakby chciał pokazać, że mu coraz gorzej- wyciągam dłoń on kładzie głowę kolo leci. Weteryniarz miał wyłaczoną komórkę - no tak przecież on ma urlop ok ale mamy jeszcze jego 2 nr telefonów. Jeden jak się okazuje ktoś odbiera. Nela zdziwiona głosem streszcza zdarzenie, po drugiej stronie słuchawki słowa, że siedzą właśnie w lecznicy i mamy sie pojawić. No więc galopem bo to niedaleko nas. Patrzymy a tam oczywiście małżeństwo zastępujące naszego weta , które już znamy z zesżłego roku( fajni fachowi ludzie). Oglądają Taro, pysk, wnętrze i diagnoza oczywiście uczulenie i 50mg dodupnie Hydrocortizonu. Uffffffff . Słuchajcie to oczywiście zadziałało......Nasz mały "gad" jak mu totalnie przeszło to tego dnia i tak dał popis witalności. No a my juz od dziś będzięmy w każdej torebce spacerowej nosili dla Taro zestaw 50mg Hydry i strzykaweczkę z igłą. Coś czuje, że bęknę podejrzany o posiadanie hehe.
No to tak tytułem profilaktyki bo może ktoś będzie w podobnej sytuacji, a nie będzie miał akurat zimnokrwistej służby zdrowia pod ręką czytaj mojej żony.
Do tej pory jak pisałem na początku młodego nic nie brało jak zdarzył mu się trzmiel lub inne latające ale jak widać moja obawa i próby oduczania go miały jakieś podstawy skoro znalazła się jedna mocno złośliwa ..