Mi sie wilczaki przewijaly napsiej liscie w postaci Bola , ale wtedy jeszcze bylam swiezo upieczona, szczesliwa posiadaczka ONa to podziwialam sobie bez zadnych podtekstow. Potem na wystawie warszawskiej zobaczylam jedne womene ( wzielam ja wtedy za Margo

) z wielkim , pieknym wilczakiem - stalam wmurowana dosc porzadnie. Byl to pierwszy wilczak widziany za zywo ( jakby teraz dobrze poszukac to moze bym sie doszukala co to byl za pies ...ciekawe czy nadal bylby dla mnie taki piekny :P )...a potem mam przerwe w zyciorysie bo nie pamietam jak do mnie bumerangiem wilczaki wrocily ze zdwojona sila ...i tak juz pozostalo

( ale po drodze platal mi sie dosc mocno czarny ruski...odpadl ze wzgledu na strzyzenie - ja nie mam nabozenstwa do zabiegow na koafiurze psa)