U nas czasami jest tak z apotrem, że jak Varg go dłuższy czas nie widział i potem zobaczy, to mi go aż wyrywa z rąk i biega z nim w pysku po całym podwórzu, rzucam mu i z uciechą przynosi, ale jeśli ja sama z siebie będę mu kazała go przynieść chociażby na szkoleniu to... klapa. Przyniesie za pierwszym razem poparwnie, za drugim nieco gorzej, a za trzecim to już w ogóle