Komputer w dfalszym ciągu nie daje głosu zycia, w chwili obecniej piszę od brata a i od niego mało mogę, bo on mnie szybciutko stąd zgania
Sprawa z Vargiem wygląda następująco: wymioty mu się skończyły, podczas gdy biegunka... już nawet nie wiem, czy się choc trochę polepszyła. Co jak co, ale pare dni już nasz kochany jedzie na lekach i mało mu to daje. Je bardzo niewiele i pije, co mnie tak martwi, że aż mi się płakać chce, jak na niego spoglądam. Szczególnie na te okropnie smutną minę. To jest tak bardzo wesoły, towarzystki, kontaktowy pies... A teraz tylko spoglada na nas tymi smutnymi oczami, a my nic nie możemy na to poradzić. W końcu nie powie, co go boli... :-( Schudł poza tym jakieś pięć kilo :-((( Od poniedziałku codziennie jesteśmy u weta, z początku podejżewano, że nasz Varg ma coś może z trzustką. Nawet pani weterynarz powiedziała, że takie "wilkowate psy" często mają problemy z trzustką... I to mnie zdziwiło nieco, bo pierwsze słyszę cos takiego. Jak z Waszymi CzW? Faktycznie mają z tym problemy?
Dziś od teorii chorej trzustki weterynarz odszedł, stwietrdzil natmiast, że może jest to jakiś wirus. Ale w tym to wszystko chyba najgorsze jest, że po prostu nie wiadomo, co mu się stało :-( Niby Święta są i w ogóle, ale jezdzimy do weterynarza. Varg dziś dostał podskórnie chyba pół litra glukozy, jakieś zastrzyki... Z jednego leku przeszli na drugi. Mam nadzieję, że jutro już chociaż będzie widac jakieś efekty... Czas najwyższy. Już przecież powinno widać.
Pocieszające jest to, że dzisiaj Varguś zjadł trochę więcej niż np. wczoraj. W sume to duzo więcej. Mam nadzieję, że mogę to traktowac jako dobry znak. On taki słabiutki teraz jest, smutny... :-(