17-05-2009, 21:40
|
#62
|
VIP Member
Join Date: Sep 2003
Location: Los Dientitos
Posts: 6,856
|
Quote:
Originally Posted by Grin
To teraz przy okazji ja zapytam. 
Rozumiem, że udało się Wam pokonać te "rozpraszacze" także w życiu codziennym?
Bo w tej chwili największym wyzwaniem i największą sztuką jawi się dla mnie przełożenie nabywanych i szlifowanych umiejętności z placu szkoleniowego na wszystkie miejsca poza nim, także na wybieg dla psów. 
|
tak, tzn pies oczywiście ma swój nos i ma instynkt więc temat istnieje ale upór aby nie tracił słuchu i rozumu w obliczu tak ciekawych podniet jak kumpel czy cudnie pachnąca suka, dał rezultat.
Na naszych pierwszych zawodach Chey zaliczył dyskwę bo poleciał przywitać się na chwilę do Dewi (inna sprawa, ze wystartowałam go do niej każąc skakać przeszkodę wprost na nią) i to mi dało do myślenia, nie mogę przecież zagwarantować ,że zawsze zabezpieczę sobie otoczenie. Więc albo nici z trenowania i wystawiania albo przez to przebrniemy. Każde kolejne zawody były już na ocenę doskonała i nigdy psu do głowy nie przyszło przekroczyć granic ringu Ale mielismy dołek, tak w okolicy 10-12 miesiąca, wszystko było ważniejsze od ćwiczeń. Cofnęliśmy się więc do początków, naprowadzania tak aby psu za każdym razem sie udało i potem znów wszystko ruszyło
Satysfakcja tym większa im większe trudności po drodze Zawsze było mi łatwiej jak pamiętałam, że mam wilczaka a nie BC czy ONa
__________________
Hodowca psów to nie funkcja, to nie zawód i nie nazwa hobby - to tytuł i godność. Trzeba na nią zasłużyć i dobrze piastować.
チェイタン。
|
|
|