W trakcie, gdy pisałam posta; Margo już dała odpowiedzi, zatem tu tylko takie uzupełnienie z naszego doświadczenia.
Jeżeli chodzi o gryzienie i skakanie, wszelki metody "siłowe" typu np. odpychanie działały na Łowcę przeciwnie do oczekiwanego rezultatu - jeszcze bardziej się nakręcał. U nas najlepiej sprawdziło się odwracanie do niego tyłem z założonymi rękami oraz komenda siad + przekierowanie chęci gryzienia na jakąś zabawkę. W tej chwili skacze na nas i łapie ręce w zęby z radości praktycznie tylko gdy wracamy do domu i wypuszczamy go z klatki, ale powyższymi metodami szybko daje się to opanować.
Gdy był całkiem mały, chodził po domu z przypiętą króciutką smyczką i w chwili napadu gryzawki za jej pomocą ograniczało mu się możliwość ruchu, co było dla niego dyskomfortem, a jednocześnie nie powodowało skojarzenia tego dyskomfortu z naszymi rękami. Puszczało się tę smyczkę natychmiast, gdy rezygnował z prób gryzienia, jednocześnie chwaląc itd.
Ale na to obawiam się, jest już za późno, choćby ze względu na obecne gabaryty suni.
Co do biegania za rowerami i ludźmi; to jest praca na każdym praktycznie spacerze. Dobrze by było poprosić jakiegoś rowerzystę, żeby jeździł nam przed nosem, jednocześnie trzymając sunię na siad - zostań, jednocześnie karmiąc i chwaląc. To samo z ludźmi, którzy np. biegają po parku; widzimy - biegnie (idzie) człowiek, robimy siad - chwalimy, karmimy aż człowiek nas wyminie.
Po pewnym czasie pies się przyzwyczaja, że to normalne.
Tak przynajmniej było u nas.
Powodzenia
PS
Hehe - metody na "wyściskanie na powitanie" nie znałam, może wypróbujemy kiedyś, jak Łowca będzie miał większy przypływ serdeczności.