Pierwszy wyjazd urlopowy z wilczakiem za nami.

Wszyscy żyją, mają się dobrze, sprzęty, pościel i sam pokój w którym nocowaliśmy na szczęście pozostały w stanie (prawie) nienaruszonym (jest więc szansa, że gospodarze przyjmą nas w przyszłości

), 9 godzin podróży zarówno tam jak i z powrotem rewelacyjnie, zatem nie było źle.
Nawet to czego najbardziej się baliśmy - czyli pogoni za sarenkami - nie okazało się takie straszne. To co najbardziej nas wkurzało, to niesamowity instynkt zdobywania pożywienia u Łowcy (sarenki się najwyraźniej do pożywienia nie zaliczają, natomiast śmieci pozostawione przez grzybiarzy już tak

), co w zestawieniu z jego niesamowitym węchem, wręcz szóstym zmysłem w namierzaniu wszystkiego i ogromna szybkością działania, potrafią przyprawić czlowieka, zwłaszcza nieprzygotowanego o... zawrót głowy (i o ubytek jedzenia

)
A tu na szybko parę zdjęć;
Spacery po lesie

Szaleństwa z kumpelą

Pomaganie pańciowi

Słuchanie co piszczy w trawie

Widać tam co?

Zasłużony odpoczynek
Odnieśliśmy wrażenie, że Łowcy się urlop podobał