No dobra z lekkim poślizgiem, ale zawsze...
No więc my wybraliśmy się do dzikiej Puszczy Augustowskiej gdzie przywitały nas stare sosny, jezioro i zeeeeero praktycznie ludzi (no dobra na przestrzeni 1 km były 3 namioty włącznie z naszym).
Na dzień przed wyjazdem kombinowałam jak tu psa spiąć na lince holowniczej do drzewa kiedy to z nieba spadła mi Gaga z linką stalową z amortyzatorem i starą flexi, które to ku naszej uciesze raczej tylko były razem spięte do drzewa i służyły jako długa smycz w nocy kiedy to wszyscy smacznie spali łącznie z panem psem na wywczasie.
Zdjęć w pozycji stojącej mamy mało gdyż pies jak wspomniałam był na wywczasie w związku z tym lewy bok, prawy bok, no dobra to na brzuchu poleżę i trochę na plecach i wstaje z westchnieniem ehhhhhhh no dobra ide w krzakach poleżeć iiiiiiiiiiiiii tak wyglądały nasze wakacje ja w hamaku a pies pod

innymi słowy pełne leniiiiistwo.
Shiro zadziwił nas tylko dwa razy jeśli sie oddalał to tak, że było go słychać, a drugi raz to zaraz jakąś godzinę po przyjeżdzie ...namioty rozbite wszyscy na pozycjach sącząc napój bogów (pies oczywiscie pełne miski) podchodzi do mnie i do Łukasza i dyszy i piska iiiii po chwili złapaliśmy....pies chce na spacer za potrzebą

w środku lasu

no to my dupki do góry i z psem ...100 metrów za obrębem obozowiska pies uradowany zrobił co trzeba i biegiem pod namioty.
Poza tym wreszcie wchodził do wody bez zachęty (bo nasz panicz łapek to moczyć nie lubi) ... w zasadzie to nie miał wyjścia bo jak mu odpłynęliśmy to popiskał popiskał i w końcu wskoczył.
Reasumując takich wakacji z psem każdemy życzę







Pozdrawiają wypoczęci Kasia, Łukasz i Shiro
ps. zdjęcia wrzuce jutro do galerii