Obecnie jest wielka moda na halterki/uzdy (czy jak kto tam to nazwie), ale mało się mówi o tym, że powinno się z psem w kantarku pracować - tak, żeby to wygaszenie nie gniotło kompletnie bezsensownie psychiki zwierzaka. Bez przeniesienia bodźców na obrożę, to jest dokładnie takie samo działanie jak przypięcie flexi do kolczatki i zdziwienie się, że pies przestaje reagować na jakiekolwiek sygnały smyczowe. Marketing brzmi świetnie - delikatna metoda, bezbolesna, niesamowita i och! i ach!, ale w praktyce kantarek może psu zaszkodzić. Nie tylko fizycznie, ale również psychicznie.
__________________
(...)W kwestie mroczne i ogromne
Słodka świata treść wycieka:
Wszystko wina to człowieka(...)
|