Na szczęście nasza straż miejska wykazuje resztki rozsądku i kantarki na "placu zabaw" robią za kagańce. Tzn. zakłada się psu kantarek, spuszcza z linki, a kiedy po wybieganiu i wybawieniu zapina - kantarek wędruje do kieszeni.
O dziwo, większość psich stałych bywalców Błoń zaakceptowała to rozwiązanie i kiedy Lorka widzi, że biorę kantarek, szaleje z radości, że idziemy poszaleć z kumplami.

W każdym razie nie wygląda na psa ze zgniecioną psychiką

:
Nie mam jednak sumienia zostawiać mokrego od pary i zamarzniętego na kość kantarka na psim pysku, ostatnio więc... ryzykujemy mandat.

Bywając tam prawie codziennie i tak wcześniej lub później wpadniemy! Póki co, albo mamy szczęście, albo .... strażnicy boja się wilków.