Myśmy tak mieli z końmi, i pomagało prócz siedzenia koło Astarte ciągłe ziewanie i głaskanie powolne po klatce piersiowej (podpatrzone z książki "sygnały uspakajające"). Do końca lęku nie udało nam się wyeliminować, bo koni u nas za bardzo nie ma by ćwiczyć, ale po jednej takiej sesji podczas zawodów konnych udało mi się sprawić żeby Asta nie odskakiwała- podejść nie chciała dalej, a dało się już w miarę normalnie przechodzić obok koni.
I jeszcze jeden "haczyk" podpatrzony z programu "ja albo mój pies". Był tam kiedyś pokazywany jakiś piesek który też się bał facetów, tylko, że reagował agresywnie. I ćwiczono z nim w ten sposób, że przechodzący mężczyźni rzucali (nie dawali z ręki tylko na odległość) kawałki kurczaka. W programie pomogło, ale tam zawsze wszystko pomaga