Przyczyną niezstąpienia jądra do moszny może być:
1. Za krótki powrózek utrzymujący jądro
2. Za wąski kanał, którym jądro schodzi do moszny
3. Zstąpienie jądra do pachwiny zamiast do moszny
4. Nieprawidłowe wykształcenie się jądra
W każdym przypadku wynika to z wady genetycznej wrodzonej czyli przekazanej przez rodziców lub wady genetycznej, która wystąpiła w wyniku mutacji genów czyli w praktyce będzie ona przekazana potomstwu.
Tak samo niezależnie od przyczyny wnętrostwa konsekwencje są następujące: jądro znajdujące się w jamie brzusznej jak i w pachwinie przegrzewa się przez co nie działa prawidłowo, ma zachwianą produkcję hormonów. W rezultacie produkuje je nieregularnie (w dużych dawkach co jakiś czas - stąd skoki nastroju u wnętra jakby miał PMS) lub/i produkuje hormony żeńskie zamiast męskich (sucze odruchy, odwrotna reakcja innych psów na wnętra). Po pewnym czasie te zaburzenia prowadzą do zmian rakowych w jądrze, najczęściej złośliwych czyli z przerzutami na inne organy. Oczywiście zachwiana gospodarka hormonalna organizmu odbija się na pozostałych organach, także i na 'zdrowym' jądrze, które automatycznie próbuje nadrabiać z produkcją czyli jest dużo bardziej obciążone.
Oczywiście, że wnęter, nawet obustronny jest płodny, o ile oba jądra nie są trwale uszkodzone, ale jak napisałem wyżej, wnętrostwo wynika z wad genetycznych takich czy innych i przekazuje się na potomstwo więc każdy pies, u którego wystąpiło w jakimkolwiek stopniu, powinien być automatycznie wyłączony z hodowli. Wydaje mi się, że każdy myślący hodowca, któremu zależy na dobru rasy jako ogółu, i który potrafi wyobrazić sobie co będzie za 3 czy 5 pokoleń zwyczajnie nie zaryzykuje rozmnażania psów z linii, w których wnętrostwo się pojawiło. Dlatego dla mnie wszelkie działania właściciela wnętra nie powinny się skupiać na tym jak uczynić psa 'pełnowartościowym reproduktorem' ale na ratowaniu jego życia i zdrowia. Dlatego na wstępie odrzuciliśmy operacyjne sprowadzenie Baajowego jądra, do którego nas pewne osoby żarliwie namawiały. Jądro sprowadzone operacyjnie już jest przegrzane i uszkodzone dlatego jest duża szansa, że i tak zrakowacieje. Jeszcze gorzej jest z podawaniem hormonów. Teoretycznie mają one przyśpieszyć dojrzewanie jądra, upraszczając 'opóźnionego w rozwoju'. Jednak może zadziałać to jedynie w przypadku takiego niedorozwiniętego jądra co z kolei sprowadza się do tego, że gdy już myśli się o tym, że pies jest wnętrem i zaczyna działać (mniej więcej 8-12 tydzień) to opóźnienie jest na tyle duże, że hormony nic już nie pomogą. Te nieliczne przypadki kiedy po podaniu hormonów jądro zstąpiło statystycznie pokrywają się z ilością opóźnionych zstąpień czyli w praktyce hormony nic nie pomagają bo jeżeli ma zejść, tylko później, to i tak zejdzie.
Zaś jeśli chodzi o wady podawania hormonów to zacznę od faktu, że są to zastrzyki domięśniowe czyli bardzo bolesne, podawane nawet przez 2 miesiące, co w najlepszym przypadku kończy się nienawiścią do wszelkiej maści weterynarzy i totalnym niedotykalstwem psa. Sama substancja nie jest bolesna ale sposób jej aplikacji do organizmu owszem. Druga sprawa to wprowadzanie ogromnych dawek hormonów do młodego jeszcze rozwijającego się organizmu, nigdy to nie pozostaje bez wpływu na narządy wewnętrzne jak i na psychikę psa. W praktyce podawanie hormonów w zastrzykach jest tym samym co wyrzuty hormonów z wadliwego jądra, a organizm musi walczyć dwoma źródłami anomalii hormonalnych co jeszcze dodatkowo obciąża zdrowe jądro i inne narządy próbujące ustabilizować poziom hormonów.
Wracając do samego masowania, zdecydowaliśmy się na tę metodę jako najmniej inwazyjną. Były trzy opcje:
1. Jądro samo zejdzie tylko później i w takim przypadku masowaniem nie wyrządzimy żadnej szkody.
2. Powrózek jest trochę za krótki (na co były duże szanse bo początkowo dawało się dosyć łatwo zmasować jądro całkowicie do moszny) i w takim przypadku masowanie by pomogło. To samo w przypadku trochę za wąskiego kanaliku.
3. Wada powrózka czy kanaliku była na tyle duża, że i tak masowanie nic by nie dało (jak też się stało - Baaj urósł a powrózek pozostał krótki i po 2 miesiącach masowanie nie dało rezultatu).
Powiem szczerze, że nie wiem jak trzeba by masować aby cokolwiek uszkodzić psu, przecież to się robi palcami więc wystarczy minimum wyczucia i czytania sygnałów psa aby wiedzieć, że się przesadza. Baaj nigdy nawet nie pisnął przy masowaniu, także zdziwiłbym się gdyby ktoś coś psu tam urwał.
Co do deadline'u to jeżeli jądro da się zmasować do moszny czyli jest ruchome to szansa jest nawet do 8 miesiąca, jednak jeżeli tak jak w przypadku Baaja, w pewnym momencie jądro odmawia współpracy to lepiej już porzucić nadzieje. Jeszcze na koniec wspomnę, że jeżeli jądro nie zejdzie to oczywiście trzeba psa wykastrować bo w praktyce prędzej czy później będą jakieś powikłania czy to na tle hormonalnym czy rakowe. Jednak z kastracją warto poczekać aż pies całkowicie dojrzeje bo nawet z wadliwym jednym jądrem organizm będzie się rozwijał prawidłowo (o ile nie będziemy mu 'przeszkadzać' zastrzykami), przy wczesnej kastracji może zabraknąć stałego dopływu hormonów, które są niezbędne do prawidłowego wzrostu i rozwoju organizmu. No i oczywiście trzeba wyciąć oba jądra bo pozostawione jedno 'zdrowe' będzie nadrabiało z produkcją hormonów za to brakujące i w rezultacie też będzie obciążone i zagrożone rakiem a pies przez wyrzuty hormonów będzie miał tendencje do zmian nastroju, depresji i agresji.
Oczywiście konsultacja w weterynarzem specjalistą od rozrodu jest tutaj niezbędna, tak samo jak USG i okresowa kontrola czy z jądrem nie dzieje się nic złego (poza lenistwem w wędrówce do moszny). My skonsultowaliśmy się z 3 specjalistami i dopiero po dokładnym rozpoznaniu sprawy i długich dyskusjach zaczęliśmy działać, bo pośpieszyć się i podjąć pochopną decyzję w tym przypadku jest bardzo łatwo.
__________________
|