View Single Post
Old 28-03-2010, 00:42   #249
maria
Junior Member
 
maria's Avatar
 
Join Date: Mar 2010
Posts: 170
Default

od niedawna czytam forum, o tej sytuacji z Carem dowiedziałam się dopiero, gdy wilczakrew opisał ją na innym forum, więc z zaciekawieniem przeczytałam całą historię. pomimo, że nie brałam w tym zadnego udziału, chciałabym się wypowiedzieć, starając makstymalnie jak tylko można, o bezstronność, bo nie uczestniczyłam w tej akcji, niewiedziałam nawet, że takowa istniała, więc nie chcę się wypowiadać na temat postaw osób uczestniczących w niej personalnie, jednak muszę zwrócić uwagę na fakt, że, gdy wilczakrew napisał swój post na innym forum, nie było tam w sumie żadnych oskarżeń i czuć było, ze piszącego targają emocje, ale stara się je utrzymać na wodzy, a dotykać ten tekst mógł tylko osoby w akcję zaangażowane, przeczulone w pewien sposób na opisywane wydarzenia. dla bezstronnego obeserwatora, który nie miał pojęcia o co chodzi, był to zwykły tekst bez jakiś specjalnych oskarżeń. poczytałam póżniej u Was, na WD, wypowiedzi, by jakąkolwiek wiedzę na ten temat mieć. To, czy pies trafił do Puchatka właściwie, zależy od tego, czy miał alternetywę. Jeśli miał, lepiej, by nie trafił do Puchatka, bo pies dominator trafiając na podwórko, gdzie są dorośli, dzieci i psy, trafia do stada, i w tym stadzie będzie próbował dominować dalej, i jak już to zostało zauważone, ugryzienie stanowiło próbę ustawienia zagrażającej jego dominacji osobie. Jeśli tylko była inna możliwość, pies nie powinien był trafić do Puchatka. Brak wyobraźni zdarza się kazdemu, i to chyba zdarzyło się w przypadku Puchatka względem Cara. Dla psa to miejsce było idealnym do wzmacniania jego niekorzystnych cech. Ten pies powinien trafić do stanowczej samotnej osoby nie mającej innego psa, wówczas Car nie miałby warunków do dominacji. To jest to, o czym wspomniała Margo - nawet bez doświadczenia z wilczakami jedna osoba mogłaby sobie lepiej poradzić z tym trudnym psem niż doświadczona, biorąc psa do stada. Nie zgadzam sie zaś, że inne osoby mogły odradzić Puchatkowi podjęcie tej decyzji - po pierwsze, mogłoby to być źle odebrane, tym bardziej, jeśli nie panują między danymi osobami dobre kontakty. I tak odradzający byłby posądzony o złą wolę, dlatego nie dziwię się, że nikt tego nie zrobił. Jeśli już, to powinien to być przyjaciel lub osoba obca, bezstronna.
Natomiast bardzo nie podoba mi się sposób, w jaki Puchatek pozbyła się problemu z domu. Pies był po wszystkich szczepieniach i kwarantanna nie była potrzebna. Poprostu nie musiał tam trafić i pogłębiać swoich przeżyć. Nawet, jeśli pies okulał podczas przewożenia w klatce, stało się tak z powodu wcześniejszego braku ruchu podczas przebywaniu na kwarantannie i zbyt długiego transportu w jednej pozycji, ale to nie jest wina przewożącego, że nie podjechał ciężarówką z naczepą, po której pies mógłby sobie swobodnie nadrobić brak ruchu podczas kwarantanny - był przewiezony zgodnie z pewnymi standardami, inne psy tak jeźdżą i nic im sie nie dzieje, ale po osłabieniu stawów podczas kwarantanny, spowodowanego brakiem ruchu, mogło się tak stać. I to jest właśnie efekt tego, że pies tam w ogóle trafił, niezależnie, gdzie okulał, a trafić tam nie musiał. Wynaję zasadę, że bierze się pełną odpowiedzialność za to, co się oswoi. Nie ma, że bierze się do domu niegrzecznego pieska a gdy zrobi coś niegrzecznego, wyrzuca. Pies agresywny gryzie, i gdy sie go bierze, trzeba sie liczyć z tym, że nas lub kogoś też ugryzie, w takim przypadku nie liczy się na to, że będzie inaczej. Bierzesz agresywnego psa, wiesz, że gryzie, to wiesz, że ugryzie. Jeśli masz zamiar wyrzucić psa po pierwszym uryzieniu, nie bierz go w ogóle... Niewiem jakie były podjęte akcje w czasie gdy trafił na kwarantannę, ale może wówczas, albo wczesniej, warto było zareagować i poprosić o pomoc na forum, może ktoś pomógłby jej go rozwiązać, zabrć psa i przechować w normalnych warunkach do czasu znalezienia nowego domu. Tutaj już nie mam wiedzy, czy coś takiego miało miejsce, może nie doczytałam. W ogóle moje wypowiedzi to już musztarda po obiedzie, no ale też o problemie dowiedziałam się, gdy już bylo po wszystkim. Nie chcę, żeby mój post był wymądrzaniem się po fakcie, gdy inni działali, ale może w przyszłości będą podobne sytuacje i dzięki takim postom ktoś sobie przemyśli, czy biorąc trudnego psa ze schroniska nie zrobi mu więcej krzywdy niż da korzyści.

Last edited by maria; 28-03-2010 at 00:57.
maria jest offline   Reply With Quote