Nie wiem czy takie zabawne. Z daleka mogło to rzeczywiście niebezpiecznie wyglądać. Nie dość, że lata po parku dziewczyna za dużym (W oczach ludzi) psem, grożąc mu, to jak go dopada to wydziera się w niebogłosy waląc smyczą, co rzeczywiście z daleka mogło wyglądać jakbym ją okładała. A, że wydzierałam się na tyle głośno to nawet i ewentualne piski mogłam zagłuszyć. W sumie miło, że mamy w Pszczynie takich obrońców praw zwierząt... Choć myślę, że pan nie będzie się już uśmiechał widząc nas w parku....
A efekt "edukacyjny" był taki, że Astarte szła jak marzenie przy nodze, ale przy późniejszym puszczeniu (jakieś 10 minut później) znów zachowywała się niepoprawnie, czyli nie przychodziła na komendę, a jak już w końcu przyszła, została pochwalona to nie chciała wykonać waruj tylko zwiała biegać dalej i znów mnie ignorowała... Więc poprosiłam kolegę by ją przechwycił sposobem (popluskał ręką w wodzie więc paszczur jeden przybiegł), zapiełam na linkę treningową i robiłyśmy do mnie do oporu, plus inne komendy, ale kombinowała jak mogła by nic nie robić i zwiać.... Jak w końcu wykonała parę komend pod rząd puściłam ją znów luzem.
Nie wiem, albo mi sucz dorasta albo nie wiem co. Udusić to mało....
Dobrze, że w przyszłym tygodniu wracamy do psiej szkoły. Może musztra pod okiem trenerki wpłynie na nią motywująco, a mnie podsunie dobre metody na walkę z niesubordynacją....
__________________
OBERSCHLESIEN IST MEIN LIEBES HEIMATLAND
|