Ja to traktuje dwojako: po pierwsze specjalnie sie nie przejmuje bo zycie jak dotychczas pokazuje cos innego i naprawde uwazam ze na wies sie sluzby nie zapedza...pamietaj ze ronicy u nas w kraju to swietosc....palcem ich nie rusza...
po drugie z dzika frajda poddam sie dowolnym testom, pozbieram stosowne pozwolenia i wykupie OC...
Pamietam jak jedna listowiczka wzielasuke ze schroniska ( w Kanadzie) to podpisala zobowiazanie ze najpierw bedzie uczeszczac na specjalny kurs a potem szkolic suke....no ale oni sa nieco bardziej zaawabsowani cywilizacyjnie...
Tak powaznie to wychodze z zzalozenia ze porzadni, myslacy ludzie nie maja sie czego obawiac...ani straz ani policja nie beda ganiac z encyklopedia ras i nekac psiarzy...zreszta to tez ludzie i widza czy pieski sie bawia czy sie ucza... w Warszawie funcjomuje pewna rownowaga....sa miejsca gdzie lataja psy i nikt sie nie czepia.
Inna sprawa, ze przepisy sa produkowane dosc idiotycznie...ale tez pozostaja w teorii...
Osobiscie czasem urabiam sobie wladze porzadkowe...a to pojde z psem na pobliski komisariat a to specjalnie przewedruje obok patrolu...sama zaczepie, zagadam...i nigdy nie mialam problemow...

nawet gdy tuz przed nosem patrolu ostentacyjnie bralam na smycz...wymiana usmiechow i sie mijamy...ale tez suka nigdy nie byla wyrywna do ludzi i zwierzat wiec problemow nie przysparzala...