Przepraszam, że się wtrącam, zwłaszcza że nie było mnie na tej wystawie, ani tym bardziej nie przyglądałam się nigdy Crest na tyle, żeby ocenić jej łapy, zatem kompletnie abstrachując od jej przykładu będąc na tych paru wystawach, zuważyłam niestety, że jest niekiedy tragicznie, jeśli chodzi o tłumaczenie opisu w sytuacjach, gdy sędzia jest obcojęzyczny. Sama miałabym wpisaną jakąś głupotę w Łodzi, gdybym nie usłyszała, co mówiła pani sędzia, a co tłumaczka dyktowała sekretarce.

Więc może (powtarzam; może) sędzia miał na myśli nogi, nie łapy, ale to rozróżnienie przekraczało możliwości tłumacza?
(Tak tylko gdybam)