Kilka late temu byliśmy z Cheyem w górach, z Cheyem i Dewi w szczycie cieczki. W jednym domku. Codzienne, całodzienne wypady w góry, latanie za Dewi i zero żarcia. Gnaty sterczały mu już tak, że kwalifikowałam się do odebrania mi psa przez TOZ

Podtykałam mu świeże kurczaki i inne frykasy, a on nic...
Jeśli pies, który dzień w dzień "dostawał w dupę" dziesiątkami kilometrów, nie jadł i przeżył, to jeszcze nie macie się czym martwić. Ewentualnie możesz do wody dodać elektrolity albo coś innego (zapytaj weta).
A jak jesteś mało zaparta to leć do sklepu, kup jej surową, wielka szyję idnyczą i zaraz przestanie jej "grać" w brzuchu