I tu znów widać indywidualizm

U nas patka kompletnie nie zdała rezultatu- jeszcze bardziej bawiło Astarte wywijanie się jak węgorz żeby chwycić naszą rękę, bluzkę, patkę cokolwiek. A im trudniej tym lepiej. Pomogła rzecz totalnie zakazana, która miała jeszcze bardziej nakręcić i rozjuszyć szczeniora. A mianowicie danie w mordę. Co prawda zrobiłam to w nerwach i poprzedziłam ową czynność właśnie hasłem "bier te zęby". Od tego czasu ma to tak zapamiętane, że jak tylko mnie chwyci to wystarczy powiedzieć magiczne słowa i od razu puszcza. Ale nie było to chyba dla niej żadną straszną traumą, bo dalej się cieszy, ale wyraża to po prostu inaczej (skoki w powietrzu, merdanie ogonem, łażenie w euforii po mieszkaniu z ciągłymi powrotami do mnie i ocieraniem się o nogi- to chyba podpatrzyła od kota

).