Heh, dziękuję w imieniu Vargolca

za gratulacje i za to, że napisałaś.
Wieczorem w sobotę wróciliśmy do Augustowa, gdzie spaliśmy, cali zmokrznięci, zziębnięcy, ale baaardzo zadowoleni

, nawet pies, mimo że na wystawie grał takiego, wiecie, faceta znudzonego życiem, przymulonego itd., to jednak z samochodu wyjść nie chciał - a przecież jeszcze chwilę wcześniej wyglądał, jakby w tym samochodzie miał wybuchnąć z nudów i niewygody :P. Arystokrata :P. Byłam pierwszy raz na Litwie i niestety uroki miasta i kraju podziwiałam właśnie zza grubej ściany deszczu. Wystawa w Trakai była pięknie położona, bo tuż nad jeziorem, a z naszego ringu widac było słynny zamek w Trakai

. Daiva pracowała cały czas na ringu, natomiast jej suczką, Harmonią Eden severu, zajęła się p. Beata. Co ciekawe, Harka nigdy wcześniej nie widziała mojego Varga (zresztą jej półbrata - mają tę samą matkę), ale jak szłam z Vargusiem poprzez tłum psów w jej stronę, to ona w jednej chwili, jak nas zobaczyła, wyłapała z tłumu, sprężyła się i postawiła uszy, przyglądała nam się bardzo intensywnie - po prostu poznała, że to idzie
drugi wilczak 
. Ogólnie, sama wystawa, mimo że padał deszcz, była udana (no, wiadomo

). Miły sędzia, Czech Petr Rohanek i ciekawe upominki - zamiast medali cacibowe i cacowe kubku i rozetka

. Fajnie było. Fakt faktem, Varg 3/4 wystawy przeleżał otulony kocem, ale w końcu starsznie lało. Myślę, ze przy najbliższej okazji znowu pojedziemy na Litwę, a w sumie to już niedługo może być. Szkoda, że nie bylo więcej wilczaków. Mam nadzieję, że te wilczaki, któych nie było, nadrobią swoją nieobecność w Białymstoku....