Oczywiscie na oboz pojechalo takze z nami najmlodsze pokolenie. Nasze obawy co do tego, czy wyjdzie to na dobre maluchom rozwialy sie juz pierwszego dnia - cos takiego spowodowalo, ze male maja teraz charakterki jak stal.... Zreszta po takiej socjalizacji trudno sie dziwic, ze nic im nie jest straszne....
Juz na poczatku naszego pobyty male zwrocily zainteresowanie, wiec ich wybieg wygladal zwykle tak:
Na spacer chodzilismy na pobliska lake
lub male wyprowadzala ktoras z cioc (nasza rola ograniczala sie zwykle do podawania im jedzenia)
Male zaprzyjaznily sie z wieloma psami
mialy szanse pognebic wujka Amberka
czy wujka Maxa
Mialy staly kontakt z dziecmi - od nich nauczyly sie czeskiego
a mieszkajac tuz kolo placu szkoleniowego uodpornily sie na halas, dziwne odglosy, strzaly i wszystko co tylko mozliwe....
....i podbily chyba nie jedno serce....
Wiec jesli za rok ponownie Belka dorobi sie szczeniakow to i one pojada z nami na takie wakacje...