Uczestnicy pucharowych "zmagań" tak długo wiercili dziurę w brzuchu ich organizatorom, że w końcu doczekali się pierwszych zimowych zawodów, które odbyły się wczoraj na Jurze ze startem i metą w Siedlcu.
Co prawda nie wszystko udało się zrealizować, bo było planowane także współzawodnictwo w kategorii skijoring, ale i tak wszyscy się ogromnie cieszyli ze zmiany pogody, która zamiast ulewnego piątkowego deszczu zaoferowała nam mróz, słońce i trasy, po których dało się przejść sucha stopą.

Nie zabrakło i nas. Spacerek był bardzo przyjemny, a moje zadowolenie zwiększa jeszcze fakt, że tym razem dopisało mi "nawigacyjne szczęście" i udało mi się ani razu nie wyprowadzić naszego skromnego teamu na manowce, dzięki czemu osiągnęliśmy jak na nas rekordowy czas ok. 4 godz. 15 min.
Zdjęcie z oddechem:
W drodze do... Piekła
Piekło, gdzie czekał na nas ostatni punkt kontrolny, okazało się jednak nie taki złe...
... a nawet odrobinę "niebiańskie"
Kawałek "Sahary"
Dogtrekking był co prawda zimowy, ale my znaleźliśmy wiosnę