Ja stosuję jeszcze inną metodę (jak nie ma męża w pobliżu

). Kantarka psu nie zakładam w górach, bo boję się (być może irracjonalnie), że swoim jakimś niezdarnych ruchem przy niezdarnym gramoleniu się przez bardzo kamieniste i skaliste szlaki zrobię mu krzywdę. Pies jest co prawda o niebo zwinniejszy od nas, ale bywały już momenty, gdy sam musiał chwilę pogłówkować, jak pokonać dany fragment.
W najtrudniejszym terenie, gdy nie da się iść z psem przy nodze, puszczam go przodem (lina ma chyba ze 3 metry, więc ma pole do manewru), czekam aż on pokona niebezpieczne miejsce, potem mówią mu "stój" i wtedy ja się gramolę. Na szczęście komendę "stój" ma nieźle opanowaną.