Echh...dziękujemy pięknie za ciepłe słowa i kciuki,
bardzo się przydają

"Fatalnie nie jest, ale "dobrze" wygląda inaczej" i taki mamy teraz etap. Pod lupę poszły nerki, bo im się najbardziej oberwało i właściwie po skończeniu kroplówek to na nich będziemy się skupiać kolejny miesiąc. Księciunio dosłużył się zaszczytnego miejsca w kartotece rozmazów, z niechlubnym wynikiem 4 świństw w 1 krwince, osobiście wolałabym inne "zaszczyty", ale wpływu na to nie mamy.
Ponieważ moja doba teraz wygląda ciut nienormalnie (w nocy co 2 h siusianie po zastrzykach moczopędnych), rano do pracy, potem prosto do kliniki i ląduję w domu właśnie o tej porze) to od sfiksowania od stresu ratuje mnie tylko to, że jesteśmy w cudownych rękach, które nas znają a my im całkowicie ufamy. To połowa stresu mniej (i dla mnie i dla Cheya) w takich przypadkach.
Jutro już mam nadzieję nie musieć dźwigać tego mojego szczęścia do i z samochodu....
Będzie dobrze, musi być!
BTW: znajdowałam na psie dziesiątki kleszczy, które wędrowały po futrze, kilka w życiu wyjmowaliśmy ze skory, ale tego jednego skubańca nikt nie widział

Jezscze raz dziękujemy i walczymy dalej.