Dervla jest dość subtelna w swoich nieszczeniach. Podobnie jak u Rony, nie zniszczyła nic szczególnie wartościowego. Firany parę razy spadły, ale nic się im wielkiego nie stało, tyle, że roboty trochę z wieszaniem na nowo. Wieskze straty w firanach zrobił mi dorosły kot, który się przybłąkał, niż Dervla przez całe swoje życie. W samochodzie raz zgryzła mi buty, które wiozłam przebrać na wystawę. Czasem dobierała się do kapci, ale w lekko poszarpanych można po do mu chodzić

W samochodzie przez jakiś czas permanentnie niszczyła mi pasy bezpieczenstwa od strony kierowcy, po czym zaczełam zostawiać ją w aucie w kagańcu, co spodowowało zepsucie podgrzewania tylnej szyby. Obecnie już nie gryzie pasów, natomiast namiętnie niszczy smycze łańcuszkowe, poprzez odgryzanie im rączek. Środki przeciwko obgryzaniu okazały się nieskuteczne. Opanowane ma techniki gryzienia obroży, kantarków, w celu oswobodzenia się. Raz przegryzła mi kabel od telefonu, raz podziurawiła prześcieradło. Kilka razy spadły kwiatki z parapetów. Pewne zniszczenia wynikają nie z gryzienia, ale z brudzenia. Pokrowce po pierwszym linieniu były do wyrzucenia, nie do odczyszczenia, chodniczki, itp. W sumie mogę podsumować, że zniszczenia nie są tak wielkie, biorąc pod uwagę, że zniszczyła prześcieradło, a nie kołdrę czy łóżko, odgryzła kilka razy pasy, ale przecież mogła zniszczyć kilka siedzeń w aucie, przegryzła kabel, ale nie zniszczyła telefonu, itp itp. W sumie więc cieszę się, że do niszczenia wybrała mniej wartościowe rzeczy i że straty w sumie nie były tak wielkie, jak te, o jakich piszą inni. Tak jak wspomniałam, dorosły kot przybłęda, który jest u mnie ze 2tygodnie, zrobił większe straty finansowe w domu przez ten czas, niż wilczak przez 2 lata, nie licząc oczywiście uwięzi, czyli wszelkich obroży, smyczy, kantarków i szelek, z którymi kot przecież nie miał styczności. no i zabawki. Zabawki są w jej zębach jednorazówkami, albo czymś, co ją w ogle nie interesuje, wiec już się nie wysilam, i bawi się albo szmatą, albo wielką kością, albo różnymi śmieciami, typu plastikowe butelki.
Straty mogą być też "małe" dlatego, że Dervla sporadycznie zostaje sama i na niezbyt krótki okres czasu.
Co do AC, to sama jestem ciekawa, czy to uwzględnią, bo mnie się wydaje, że jednak nie. Zostawiając własnego psa w aucie myślę, że będzie to potraktowane tak, jakbyśmy sami sobie zrobili szkodę. Nawet OC od psa nie dotyczy strat spowodowanych nam, ale przez naszego psa innym. Myślę, że jak już kombinować to tak, że czyjś pies, pies kogoś, kto ma opłacone OC w życiu prywatnym z uwzględnieniem strat spowodowanych przez psa, pogryzł nam auto

Za takie ubezpieczenie, na straty spowodowane przez psa o wartości do 5000zł, zapłaciłam 20zł za rok, więc raczej warto się na taką ewentualność ubezpieczyć.