Nie wiedziałem, gdzie to opisać. Otóż wczoraj Grejs sobie uciekła. Ot, dała nogę, furtka jakaś niedomknięta czy coś. Ja w pracy na 24h, Oskar w pracy, rodzice w górach no to polatać bidula poszła. A było to około 15-tej. O 16 dostaję telefon od taty, że Grejs sobie biega po okolicy. No nic, jadę i szukam, akurat do następnego konwoju miałem sporo czasu. Szukam, wołam, nic. Wracam do pracy, wraca Oskar - też nic. O 21 dostaję telefon, od swojego przyjaciela. "Igi, wisisz mi piwo". Tak, jego rodzice zauważyli, że od godziny coś szarego i szybkiego próbuje zamęczyć na śmierć im ich owczarka kaukaskiego. Poszła, minęła pola, lasy port lotniczy, jakieś ulice pewnie, znowu lasy i 5km dalej - przeskoczyła przez ten jeden właściwy płot. Do kolegi swojego na plotki wpadła, czy jak?

I niech mi nikt nie mówi, że Wilczaki to nie mają orientacji w terenie