Rona,
rzadko bywam na WD, ale obserwuję regularnie i dlatego ucieszył mnie Twój wpis.
Mawiają, że ktoś żyje, jeśli pamięć o nim żyje...
Ja chcę wierzyć, że to nie tylko przenośnia, ale że realnie jest tak w przypadku Cara...
Wiesz, dlaczego nie pytam publicznie o jego losy, dlaczego milczę...
Ale mija ROK odkąd słuch po nim zaginął -to chyba wystarczająco długo, by ktoś, kto opiekuje się Carem znalazł maleńką chwilę i przekazał nam choć strzęp informacji.
Choćby dla przyzwoitości.
Jakoś kompletnie nie przekonują mnie argumenty, dlaczego wieści brak.
Wiesz, że uważam to za gigantyczną ŚCIEMĘ.
Wszystkim, którzy byli zaangażowani w "carską akcję" należy się, "jak psu buda", informacja, co się z psem dzieje.
Mam nadzieję, że zamiast szeptać "po kątach", osoby obeznane w temacie publicznie przedstawią sytuację psa. Nawet wtedy, jeśli to nie będą pomyślne wieści...
Tak więc, Drodzy sercu Sąsiedzi, dajcie znać...
/To, że z psem jest "OK", to ciut mało.../