Margo, ale mi naprawdę nie chodzi o jakakolwiek krucjatę, mam na tyle lat i doświadczenia, aby nie opierać się naiwnie na jednej bazie wirtualnej i zamieszczanych w niej fotkach. Specjalnie założyłam nowy temat, na spokojna wymianę poglądów, bez emocji.
Sprostuję od razu-nieprawdą jest, że w Polsce nie ma kundelków, są i pojawiają się średnio raz na rok (na razie i mam złudną nadzieję, że ta liczba specjalnie nie wzrośnie). Mamy kundelki sprowadzane, mamy takie po nie wiadomo po jakich rodzicach i takie po psach z normalnych hodowli, które miały niefart trafić w nieodpowiedzialne ręce. Nie udawajmy, że zjawisko nie istnieje. Ale samo w sobie (zjawisko) towarzyszy każdej rasie i pod każdą szerokością geograficzną, jak naturalny satelita hodowli psów rasowych.
Skąd Ty wzięłaś to doskonale działające w Polsce prawo, hę? Z zapisów statutu? Bo chyba nie z życia

Sorry, że trochę ironizuję, ale to teoria. I idę o zakład, że ten jeden list nie załatwi sprawy, chyba powinnaś to wiedzieć z racji doświadczenia Przemka w Sądzie Koleżeńskim

Gdyby było tak, jak mówisz-nie byłoby czasem mega ostrych sporów między hodowcami, wysyłałoby się list i po kłopocie (a kraj nasz, owszem , z bogatymi tradycjami w zakresie „uprzejmie donoszę”). Nasze kynologiczne prawo jest dokładnie takie samo w swej mocy, jak prawo innych krajów, wszędzie znajdują się luki, towarzystwa wzajemnej adoracji, układy i co tam jeszcze chcesz. Przypomnę jeszcze raz miot „I” – właśnie liberalne (w stosunku do czeskiego) nasze prawo pozwoliło na uratowanie tego miotu. Skorzystałaś z tej możliwości i chwała Ci za to. Pamiętasz może, że paru Czechów dużo by dało, aby Ci się NIE UDAŁO? Że komentowali występy Ishtar na ich wystawach, jako obecność kundelka? W końcu musieli pogodzić się z faktem i uszanować nasze prawo (i słusznie!).
Wracając do tematu: przyglądając się każdej, pojedynczej „aferze” można potraktować ją jako wybryk napalonego na kasę hodowcy, wtedy sprawa jest prosta: próbować odsądzić od czci i wiary, ukamienować, spalić na stosie dla przykładu. Koniec. Inaczej jednak wygląda sprawa, gdy spojrzymy na nią, jak na jedną z wielu. Bo faktycznie (ta francuska) ani pierwsza, ani ostatnia.
Dla mnie to wygląda trochę jak brak jasnych wytycznych i oczekiwań wobec rasy i brak jakiegoś uzupełnienia wzorca, bo wbrew pozorom nie jest on prosty jak 2 + 2.
Dlatego mamy tak różne psy. Nie wiem czym się zajmują dwa najważniejsze kluby rasy: czeski i słowacki, ale ewidentnie nie współpracują, w każdym razie nie owocnie. Nie próbują wypracować wspólnych, jednolitych standardów, dlaczego zatem oczekiwać, że kluby czy hodowcy innych krajów będą ściśle przestrzegać…no właśnie, czego?
Pytanie: ile słowackich repów jest na czeskich listach hodowlanych? Nie pytam już ile z innych krajów – to daje obraz działalności głównych strażników rasy :/
Quote:
Tak bylo z eksperymentem "Mutara". Hartl to biolog, chcial sobie zrobic EKSERYMENT. Szczeniaki Mutar nie mialy isc do hodowli i oficjalnie o tym mowil. Mialy byc ewentualnym przygotowaniem do dolania krwi europejskiego wilka....
|
Nie rozumiem, po pierwsze jaki był cel eksperymentu, po drugie: komu miała być przylana krew wilka? Mutarom?
Oczywiście to nadal bardzo swobodne dywagacje, ale jeśli nie w celu zamieszania czegoś w wilczakach, to w jakim celu ludzie tak ściśle powiązani z wilczakami nagle zabierają się za odrębny eksperyment, korzystając ze składowych tej rasy? Gdyby ktoś całkiem z zewnątrz (no, dajmy na to Brytyjczycy, żeby było już całkiem daleko) próbował niezależnie stworzyć rasę „ulepszona wersję czw” (bo naoglądał się wilczaków i ma jakieś zastrzeżenia) – OK., łykam te pyzę z eksperymentem ;p Bierze sobie taki Frankenstein wilka, wilczaka, malamuta może… czy co tam chce…wychodzą mutary… jak mu się uda zarejestrować rasę- bajka! W końcu skoro są i saarloosy i czw, mogą być i mutaryJ
W naszym jednak przypadku „cuś nie pachnie” mi ten „eksperyment”. W tak mocno naszpikowanej standardami kynologii czeskiej, gdzie o naszej, polskiej „wolnoć Tomku” nawet nie słyszeli, kto może cokolwiek zrobić w „zamkniętej przepisami” rasie? Przecież nie pojedynczy, nikomu nieznany hodowcaJ Ale twórca rasy? Czemu nie

Nadal nie chcę ustawiać projektu Mutar po żadnej stronie, zastanawiam się jedynie nad przyczyną jego powstania. Ponieważ jest powiązany ściśle z osobami odpowiedzialnymi za rasę, z samym podmiotem – wilczakami i w kraju pochodzenia rasy, to rodzi się przypuszczenie, że miał jakoś wpłynąć na samą rasę.
Wcześniej wspomniałam o dążeniu do ideału „na obraz i podobieństwo wilka”, nie bez przyczyny, bo wszystkie dotychczasowe próby mieszania w rasie idą właśnie w tym kierunku. I nawet niespecjalnie dziwi mnie sięganie do wilków amerykańskich, bo to ich wizerunek mamy wryty w głowy – tak wygląda wilk. Te nasze karpackie jakoś takie „mniej wilcze” J Do tej teorii pasowałaby afera demoniakowa, bo zawsze emocje budzi pies, który na oko jest ucieleśnieniem wilka.
A ponieważ rozrzucone w czasie i przestrzeni takie „aferki” jakoś dziwnie zawsze mają wspólne elementy, to przypuszczam, że na tych próbach się nie skończy.
Przy okazji widać drastyczna zmianę kierunku w hodowli, na początku tworzenia rasy najważniejsza była użytkowość (budowa, predyspozycje do ukierunkowanej tresury, zdrowie, poziom pierwotnych zmysłów i instynktów) dziś o charakterze wspominamy w kategoriach socjalnych a największy nacisk położony jest na eksterier. Ma być wilk (ale już nie ten brnący ciemną nocą w śniegu po pachy, trzymający trop), tylko taki z Yellowstone. Ma być taki, że klient płaci za kanapowca w wilczej skórze i dostaje to, za co zapłacił. Nie dziwi więc, że aby nadążyć za oczekiwaniami – próbuje się tu i tam tą wilczą skórę ściągnąć do siebieJ (ocenę etyczną pozostawiam na boku)
Z drugiej strony, jeśli powstanie jeszcze kilka projektów badawczych na temat wykrywania chorób genetycznych u wilczaków-kto wie, czy po odkryciu jakiejś puszki Pandory, nie zostanie podjęta decyzja o ponownej dolewce wilczej krwi…wtedy może ogłosi się casting wśród wszystkich, żyjących gatunków wilka i wybierze tego „NAJ” ?