View Single Post
Old 15-06-2011, 10:57   #56
jaskier
Junior Member
 
jaskier's Avatar
 
Join Date: Apr 2011
Location: Warszawa
Posts: 242
Default

Pomyślałem, że opiszę jak to dokładnie było u nas z tym pacyfikowaniem warczenia. Bo jak zostawię jakieś niedomówienia, to ktoś może to na swoją modłę zinterpretować i potem zrobić ze mnie sadystę

Więc było tak. Problemy z warczeniem przy świńskim uchu mieliśmy już pierwszej nocy, kiedy mały do nas trafił. Wtedy zostawiłem go w spokoju. Następnym razem kiedy warczał i próbował mnie capnąć reagowałem. Skarciłem go stanowczym głosem, groziłem palcem - ale gdzie tam, szczeniak tak młody przecież takich gestów nie rozumie. Skarciłem go więc łapiąc za kark. Podpowiedział mi to pan z psami, poznany na spacerze. Ale przecież w ten sam sposób robi mamusia, kiedy szczeniaki wymagają korekty. Sytuacja taka powtórzyła się może jeszcze raz, czy dwa razy i problemy z warczeniem przy uchu prawie zniknął. Jeżeli pies burczał (a testowaliśmy go co jakiś czas), to cicho i korekta słowna przynosiła efekty. Zabranie ucha nie stanowiło problemu.
Reagowaliśmy również na burczenia niezwiązane z jedzeniem. Czasem, jeżeli kark nie wystarczał, była kufa (znowu odwołanie do psich mam) i glebowanie (tego glebowania najbardziej żałuję, bo nie wiedziałem, że to dla psa taki stres). Po jakimś czasie glebowanie było już na luzie (piesek wiedział o co chodzi, leżał spokojnie, bez stresu, nawet nie musiałem go trzymać - czekał na komendę zwalniającą) a zachowanie małego poprawiło się bardzo. Wszyscy byliśmy szczęśliwi, metody na niesfornego szczeniaka okazały się bardzo skuteczne. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że jest problem przy misce, bo porcje były tak małe, że szczeniak wciągał je dosłownie w 5 sekund - jak odkurzacz (doświadczona osoba zauważyłaby problem właśnie w tym miejscu).
Prawdziwy problem dla nas pojawił się, kiedy mały zaczął czasem dostawać surowe mięso. Wtedy, zachęcony wcześniejszymi efektami, zastosowałem te same metody. I tu natrafiłem na opór. Mały reagował jeszcze większą agresją. Im mocniejsze były metody, tym było gorzej. Więc po kilku takich podejściach, zacząłem kombinować inaczej. Efekt jaki uzyskałem swoją niewiedzą jest taki, że problem przy uchu powrócił Wtedy zaczęły się smaczki i metoda, którą opisałem w pierwszym poście. Osobno było jeszcze ćwiczenie jedzenia z miski trzymanej w rękach. I sytuacja się poprawiła. Przynajmniej tak myślałem, bo ostatnio maluch mi udowodnił, że wcale nie jest lepiej, a problem był przykryty moją niekonsekwencją.

Tak to mniej więcej wyglądało. Błędy jakie popełniłem był z jednej strony spowodowane brakiem wiedzy, z drugiej brakiem opanowania. Sytuacje przy mięchu strasznie mnie frustrowały - przyznaję się. I na pewno pies to doskonale czuł. Aha, i dzisiaj oczywiste dla mnie jest, że początkowe sukcesy przy uchu też nie były prawdziwymi sukcesami, a pierwszy źródłem późniejszych problemów.
__________________
Kuba

Pies: Absynt Wilk z Baśni (Jaskier)

Last edited by jaskier; 15-06-2011 at 11:07. Reason: Aha, i dzisiaj oczywiste...
jaskier jest offline   Reply With Quote