No nie wiem, jak się pozbieram...
Od jakiegoś czasu próbuję Ulego nakłonić do wycia wydając
najrozmaitsze dźwięki, ale jak na razie udało mi się
jedynie znaleźć sposób na doskonałe przywołanie -
wystarczy kilka rozdzierających skowytów z mojej strony,
a młody zaraz przylatuje przerażony i włazi mi na głowę.
Dzisiaj siedziałam sobie w ogródku, jakoś tak miło było,
sielsko, więc coś mnie naszło i zaczęłam sobie, ot tak, podśpiewywać....
a tu wilczysko przylatuje przerażone i włazi mi na głowę!
Ja wiem, że Maria Callas to ja nie jestem, ale tak
miażdżącej recenzji jeszcze nikt mi nie wystawił