Tzn u nas bilans wyglada tak:
Wszystkie psy (oprocz Bola) byly uczone oddawania kosci. Nad odpowiednim miejscem w stadzie pracowalismy od poczatku. Wszystko bez problemu, zadnych walk o dominacje oprocz dwoch przypadkow.
1) Belka - od poczatku bylo widac, ze suczysko ma dominujacy charakter. Wybijala sie juz wsrod rodzenstwa. Nawet u nas nie dawala sobie w kasze dmuchac i respektowal ja i Bolo i Jolly. Tak wiec bylo z nia wiecej pracy i gdyby jej sie odpuscilo, to w przyszlosci mogloby byc ciezej.... Ale ustalaniu dominacji udalo sie nam zapobiec i skonczylo sie na intensywniejszej pracy ze szczeniakiem...
2) Bolton - tu zaliczylismy wpadke, bo wybralismy psa z super mocnym charakterem, a potem puscilo sie go na zywiol. Tzn niby czlowiek go wychowywal, niby troche szkolil, cos robil, ale nie byla to taka "praca u podstaw" i zwracanie uwagi na ciag "na pies robi teraz cos takiego, to potem bedzie robic cos takiego". Nie bylo pracy z koscia, wiec potem bylo zdziwienie. Nie bylo prawdziwego posluszenstwa, wiec potem problemy.... Po prostu nasze "NIE" bylo za slabe....
Do tego jeszcze dochodzily te stosowane regulki o dominacji (grrrrr) i o stalym dazeniu psow do przejecie dowodzenia w stadzie.... Wiec stosowalo sie metody, ktore sprawe pogarszaly, zamiast polepszac....
Gdybysmy wychowywali Bola teraz to nie popelnilibysmy 90% z dawnych bledow..... a i zmiana podejscia spowodowala, ze od lat jest spokoj...
|