Uffff....mam chwile przerwy, wiec nadrabiam zaleglosci (choc slysze, ze maluchy zaczynaja sie budzic

)
Dzis Jolly wyszla na troche dluzej... Tzn wyjscie bylo na raty...ale jednak... :P
Choc od poczatku: siedzialam u Jolki ogladajac maluchy. Juz w tym wieku przyjemnosc sprawia im smyranie i glaskanie, a dodatkowo Male maja dzieki temu staly kontakt z ludzmi. Poniewaz uznaly, ze polarowa bluza jest o wiele milsza w dotyku niz szorstka siersc matki, wiec spaly wtulone u mnie. Zauwazyla to Jolka...i wcale nie poczula sie urazona taka sytuacja. Wrecz przeciwnie - uznala, ze skoro szczeniaki maja dobra nianke, to ona moze sobie wyjsc.... No i poszla razem ze stadem.... Oczywiscie Przemek musial robic za lokaja, bo Jolka co chwila 'pukala' do drzwi, wpadala do pokoju skontrolowac, czy sie dobrze opiekuje stadkiem i pedzila ponowne na dwor...

Teraz cale zadowolone stadko (z matka w dobrym humorze) ucina sobie drzemke...