Quote:
Originally Posted by jaskier
Jeżeli chodzi o socjalizację - jest milion innych okazji do socjalu. Zwykły spacer po mieście może dostarczyć dużo wrażeń. I jest za darmo!
|
Święta prawda

Niektóre wilczaki traktują wystawy jako show, a w realu jest często inaczej
Wystawy dla psów też nie traktuję jako socjal. Szczególnie, że dla np. Unki wystawa a real, to dwa różne światy. Ale bardziej patrzę krytycznie na zachowanie w takiej sytuacji i staram się w codzienności tak pracować nad psem, żeby „wtop” było jak najmniej. (choć gdy skupiam się nad tym żeby pies nie wywinął numeru, to sama zaliczam ślizgacze czy tam „rzut na taśmę”).
U mnie wystawy, to kilka rzeczy naraz:
Na początku z Unką były formą oderwania się od rzeczywistości, bo niestety z powodów rodzinnych nie mogliśmy się wyrwać na dłużej. Potem z racji pełnienia funkcji zcy kierownika gr I w moim byłym oddziale zk (to co tu widzicie
http://www.zkwp.bedzin.pl/sekcje.html nie ma miejsca od wystawy będzińskiej). Żeby działać trzeba było się trochę poświęcić czasu i „otworzyć” się na to co mówią hodowcy to tu, to tam – ale najważniejsze dla mnie jest, to co usłyszę, do tego co jestem w stanie zweryfikować w realu. Zatem spotkania towarzyskie są u mnie na wystawach rzadkie, bo wolę poświęcić ten czas na "swoje sprawy".
Kolejna rzecz: wystawa jako „praca” ringowa – tą uwielbiam najbardziej, świat wystaw od strony środka ringu wygląda zupełnie inaczej i też można dowiedzieć się jak na psy patrzą sędziowie.
Psia akcja na teraz: zaliczyć co się da i jeździć za granicę, patrzeć jak tam rozwija się rasa tj. patrzeć i podpatrywać. *tylko tu ubolewam, że nie jestem mobilna, bo strasznie to wszystko komplikuje.
Podsumowując: najbardziej uwielbiam wystawy jak nie jestem na nich z moimi psami (choć wtedy brakuje mi ich bardzo).