A my naszego Jotunka wiezlismy na kolankach opatulonego kocykiem kilka przerw na siku i po 9-ciu godzinach bylismy juz

w domku .
Nasza Tajgulinke mielismy wiezc do domu w specjalnie na te okolicznosc zakupionej klateczce(nawet teraz nie wiem kto nam doradzil).Mala miala od razu przyzwyczajac sie do klatki.
Ale dobre rady swoje, a zycie swoje.Niech tam auto bedzie zarzygane, zasikane,to da sie wyczyscic

a stresu separacyjnego niestety nie.
Wiec klatka przyjechala do domu pusta, Tajgula cala droge spala na moich kolanach i co jakis czas delikatnie popiskiwala z tesknoty za swoim rodzenstwem i reszta rodziny od ktorej zostala oderwana.